prof. dr hab. ANDRZEJ WIKTOR – „kolekcjonerskie szlachectwo”

Mówiąc o kimś, że ?ma autorytet?, przypisujemy mu go z pewną ostrożnością, obawiając się niejako, iż jest to cecha labilna, a więc możliwa do utracenia. ?Być autorytetem? – znaczy: być nim bezwzględnie! Stan taki polega na zespoleniu sprawności w uprawianiu wybranej dziedziny wiedzy ze swą osobowością?i to tak dalece, że jedna nie może istnieć bez drugiej.

Za pośrednictwem ?CONCHY? próbuję dać wyraz mojemu przeświadczeniu o istnieniu doniosłej ?filozofii kolekcjonerskiej?, w myśl której Osoba i jej doznania zajmują miejsce lokowane znacznie wyżej niż sam przedmiot admiracji.
Pragnąc ugruntować swoje domniemania, poszukiwałem prawdziwego Autorytetu! Moje starania rozciągnęły się w czasie?i nie dziwota, gdyż dręczące mnie wątpliwości obligowały potencjalnego rozmówcę do wypowiedzenia się w kwestiach?czasem kontrowersyjnych. Wszak, jako ? kolekcjonerzy – decydujemy o godziwości naszej pasji; zaś jako czerpiący z bogactwa świata przyrody ? konchiści ? jesteśmy zobligowani do postaw etycznych.

Jestem dumny, że na stronach ?CONCHY? mogę przedstawić kolekcjonerskie ?Credo? autorstwa światowej sławy malakologa – Pana Profesora ANDRZEJA WIKTORA.
Myślę, że słowa te mogą stanowić podwaliny ?Kodeksu Etycznego? konchistyki polskiej!

W tym też miejscu pragnę wyrazić wielką wdzięczność Panu Profesorowi za wspaniałe chwile spędzone na rozmowie, poświęcony czas oraz zredagowanie autorskiego tekstu z myślą o polskich kolekcjonerach muszli i pasjonatach konchistyki.

wiktor1Prof. dr hab. Andrzej Wiktor; emerytowany profesor zwyczajny Uniwersytetu Wrocławskiego, urodził się w 1931 roku. Studiował na Uniwersytetach Poznańskim i Wrocławskim. Doktoryzował się na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu (1962), habilitował na Uniwersytecie Wrocławskim (1973), w 1980 roku uzyskał tytuł – profesora.
Jest specjalistą w zakresie ślimaków nagich świata. Zajmuje się tą grupą zwierząt od ponad 50 lat, mając w swoim dorobku około 100 publikacji, w tym kilka książek.
Opisał blisko 50 nowych dla nauki gatunków oraz zgromadził największą na świecie kolekcję ślimaków nagich.
Pełnił liczne odpowiedzialne funkcje, między innymi ? 8 lat był Prezesem Polskiego Towarzystwa Zoologicznego, członkiem Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego, a także długoletnim dyrektorem Muzeum Przyrodniczego we Wrocławiu. W 1984 został wybrany Rektorem Uniwersytetu Wrocławskiego.
Jest członkiem honorowym Zrzeszenia Malakologów Polskich i Polskiego Towarzystwa Zoologicznego oraz członkiem Korespondentem Polskiej Akademii Umiejętności.

wiktor2Na zdjęciu – Pan Profesor przemawiający podczas spotkania wrocławskiego środowiska nauczycieli akademickich w gmachu Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego, w styczniu 2001 roku.

Profesor Andrzej Wiktor to bardzo wyrazista postać Uniwersytetu Wrocławskiego.
Jego aktywność naukowa nie obejmuje jedynie zagadnień ulubionej ? malakologii.
Uczony był orędownikiem budowy samodzielnej siedziby uniwersyteckiego Herbarium.
Warto pamiętać, że Zielnik Uniwersytetu Wrocławskiego powstawał przez 200 lat, a jego początki sięgają kolekcji prof. Ludolpha Treviranusa – ?Herbarium Horti Botanici Wratislaviensis? z 1821 roku.
Tuż po przejściu Seniora budowy na emeryturę dzieło zostało zwieńczone uroczystym otwarciem gmachu Herbarium przy zbiegu ulic Świętokrzyskiej, Sienkiewicza i Mieszka I.
W nowym lokum swoje miejsce znalazło ponad pół miliona arkuszy kolekcjonerskich.

wiktor3Na zdjęciu dokonujący otwarcia: od lewej ? Rektor UW prof. Zdzisław Latajka; Metropolita Wrocławski kardynał Henryk Gulbinowicz oraz prof. Andrzej Wiktor.
/źródło: ?Uniwersytet Wrocławski?; Nr1(21), luty 2004/

Praca z młodzieżą to życiowe powołanie Pana Profesora. Zdjęcie wykonano podczas ?Dolnośląskiego Festiwalu Nauki? w 2001 roku.

Zapraszam do lektury autorskiego tekstu Pana Profesora Andrzeja Wiktora ? prezentowanego w formie oryginalnej:

?CREDO? ? prof. dr hab. Andrzeja Wiktora na temat:
KOLEKCJONOWANIA MUSZLI MIĘCZAKÓW
Wszelkie rodzaje hobby wynikają, niemal zawsze, z pobudek intelektualnych i potrzeby dopełnienia swego człowieczeństwa. Już same to zjawisko zasługuje na poparcie i uznanie. Taka potrzeba istnieje od najdawniejszych czasów i dała początek muzealnictwu, a słowo muzeum ma swoje korzenie w starożytnej Grecji (gr. mouseion ? siedziba muz).
Kolekcjonerstwo przyrodnicze jest jednym ze źródeł wiedzy, bowiem zmusza do śledzenia różnorodności świata, nazywania konkretnych obiektów, porównywania ich, a z czasem także ich opisywania. Bez tego trudno sobie wyobrazić powstanie systematyki, taksonomii i wielu podobnych dyscyplin zoologii. botaniki, mineralogii itp.
Tak więc kolekcjonerstwo towarzyszyło powstawaniu nauk przyrodniczych i jest elementem kultury w szerokim tego słowa znaczeniu.

Kolekcjonerstwo dziś nadal służy potrzebom ?duchowym? człowieka.
Jest godziwym zagospodarowaniem czasu, stałym poszerzaniem wiedzy, zaspokajaniem potrzeb estetycznych i poznawaniem świata wraz z jego różnorodnością i pięknem. Niestety, często towarzyszy temu ?żądza posiadania?. Jest to cecha ludzka i nie jest niczym złym, jeśli nie bywa realizowana za wszelką cenę. Nie jest dobrze, kiedy kolekcjonowanie traci wątek kulturowy i staje się sposobem zarobkowania czy lokatą kapitału etc. W tym ostatnim przypadku przestaje być hobby, a staje się ?handlarstwem czy kupczeniem?. W przeszłości muszle bywały nawet środkiem płatniczym, my doszliśmy nieco dalej i właśnie na tym polega postęp w kulturze.

Przy każdej działalności człowieka pytamy czemu i komu ona służy. Jeśli zbieracza cechuje coś więcej niż żądza posiadania mnogości obiektów i ich wartość materialna, wówczas prowadzi swoją kolekcję tak, by mogła ona służyć także innym. Aby to było możliwe zbiór musi być uporządkowany według jasnego systemu, a każdy okaz wyposażony w etykietę z niezbędnymi informacjami o eksponacie. Etykieta ta powinna zawierać następujące informacje: nazwa kolekcji (np. imię nazwisko kolekcjonera) czym jest okaz (nazwa gatunkowa), źródło pochodzenia (najlepiej stanowisko, kraj, nazwisko zbieracza ostatecznie dopisek typu ?zakupiony na giełdzie ? pochodzenie nieznane?), data zebrania i włączenia do kolekcji,. Zbiór powinien być odpowiednio zabezpieczony w pojemnikach chroniących przed zniszczeniem, pomieszaniem (szafy, pudła etc.), a najlepiej także wszystko skatalogować. Dopiero wówczas możemy mówić o kolekcji, a właściciela nazywać kolekcjonerem, a nie tylko przypadkowym zbieraczem osobliwości ?kurzących się na domowym kominku?, tak ładnie nazwanych ?durnostojkami?.

Dobrze prowadzony zbiór może być kontynuowany (przez innego zbieracza), darowany , dziedziczony, przekazywany do muzeum, pokazywany w formie ekspozycji; a przede wszystkim, kiedy zawiera dokumentację – może służyć nauce np. w badaniach (mam na myśli zbiory zoologiczno-botaniczne) nad zmiennością, nad pokrewieństwem (genetyka), rozmieszczeniem geograficznym, dokumentacją zjawiska wymierania lub ekspansji, zwalczaniu szkodników, zanieczyszczeniem środowiska (np. niektóre pierwiastki deponowane są w muszlach i można określić ich stopień emisji przeszłości i obecnie) i wielu innych. W rozmaitych dziedzinach prowadzenie badań, bez zbiorów muzealnych, w ogóle jest niemożliwe. Przykładem może być Muzeum Przyrodnicze Uniwersytetu Wrocławskiego, które istnieje od 1814 roku, w swoich magazynach ma milionowe zbiory z całego świata, a kolekcje tworzyli zbieracze wielu pokoleń, dwu różnych narodowości. Zgromadzone tu eksponaty służą uczonym wszystkich kontynentów (są także wypożyczane). Tu także rodzą się wielkie opracowania różnych grup zwierząt w zakresie całego świata, Piszący te słowa zapoczątkował kolekcję ślimaków nagich (zakonserwowana w alkoholu), rozbudowuje ją od ponad 50 lat. Dziś jest to największy zbiór tego typu na świecie i stanowi własność Muzeum znanego w całym świecie, jest więc własnością narodową. To jest przykład, że ?zbieractwo? ma swoje uzasadnienie społeczne.

Kolekcjonerstwo ujmuję w kategoriach kulturowych.
Istnieje powiedzenie ?szlachectwo zobowiązuje?. Powstało ono wtedy, kiedy szlachectwo łączono z najwyższym poziomem kultury. Jeśli kolekcjoner identyfikuje się z takim ?szlachectwem?, wówczas zobowiązuje się także do uczciwości w każdym tego słowa znaczeniu. Dokładniej – nie dopuszcza żadnych fałszerstw – w postaci dorabiania lub przerabiania etykiet, przywłaszczania sobie cudzych eksponatów, łowienia czy skupywania okazów prawnie chronionych lub zagrożonych wymarciem, a także żyjących na terenach chronionych, czy wreszcie objętych zakazem wywożenia za granicę !

Zbieranie muszli jest jedną z form kolekcjonerstwa.
Zwykle zaczyna się od wrażliwości na piękno i fascynacji różnorodnością. Nie każdy może wszystko sam zebrać. Można kolekcjonować puste muszle (np. na plaży), choć często bywają one uszkodzone, ale nie tracą swoich walorów. Można je wymieniać i darowywać. Jeśli nimi handlują mieszkańcy ?trzeciego świata? i jest to dla nich sposobem na życie, trzeba się z tym pogodzić, choć tysiące ton są wywożone całymi statkami i trafiają do sklepów jako pamiątki lub stają się surowcem do różnych wyrobów. Gorzej kiedy, jak to niestety bywa, zbiera się muszle wszędzie i dużo na handel. Nawet jeśli nie jest to nadużyciem w sensie prawnym, to z pewnością trudno to nazwać ?szlachectwem?. Inaczej jest z kolekcjami, te sprzedawane w całości (nie na sztuki) zawierają w swojej cenie trud i wkład intelektualny zbieracza

Niestety, rzeczą nieuniknioną jest konieczność zabijania niektórych zwierząt.
Tu także obowiązuje ?szlachectwo?. Należy to traktować jako ostateczność i dokonywać tego w sposób humanitarny. Niestety zabijamy dla potrzeb konsumpcyjnych, przemysłowych, czy zwalczając naszych konkurentów (szkodniki). Traktujmy to jak konieczność dla wyższego celu. Tu także należy pamiętać o postawie etycznej cechującą ?szlachetnych ludzi?.

Prof. dr hab. (malakolog) Andrzej Wiktor
Muzeum Przyrodnicze Uniwersytetu Wrocławskiego
4 kwietnia 2007