Studiując literaturę konchologiczną, spotykamy często przykłady fascynacji człowieka mięczakami sięgającej tak głęboko, że zwierzęta te trafiały do ludzkich wierzeń i kultów. Niekiedy przypisywano im też właściwości magiczne i uzdrawiające. Powszechnie znana jest wiara Japończyków w ochronne działanie muszli Lambis chiragra, czy też Hindusów darzących szacunkiem lewoskrętną Turbinelę pyrum ? „Valampuri”. W Europie zaś, a zwłaszcza w Hiszpanii i Portugali po dziś dzień nosi się naszyjniki z drobnymi porcelankami, o których kiedyś wierzono, że zapewniają szczęśliwe macierzyństwo i obfitą laktację. Wszak były poświęcone bogini Afrodycie, patronce miłości.
Co jednak dziwne – współczesna medycyna udawadnia rzeczywisty wpływ substancji zawartych w ciałach mięczaków na zdrowie człowieka,lub ich terapeutyczne działanie w przypadku schorzeń.
Szczególną uwagę badaczy przykuwają w tym względzie ślimaki należące do tak cenionej przez kolekcjonerów rodziny stożków. Jak wiadomo,polują one z użyciem toksycznego jadu. Substancja ta zawiera paraliżujące i śmiertelne neurotoksyny,peptydy oraz komponenty ułatwiające trawienie zdobyczy. Kompozycja jadu różni się znacznie między gatunkami oraz między indywidualnymi ślimakami w każdym gatunku. Zmienia się za każdym wytryskiem, a co szokujące – oddziaływanie farmakologiczne toksyn jest także zmienne, wywołując różne reakcje fizjologiczne i behawioralne ofiar. Podstawowe frakcje chemiczne wyodrębnione z jadu stożków, zwane też conotoxynami to: alfa-conotoxin, omega-conotoxin, a-conotoxin oraz kappa-conotoxin. Ostatnie lata przyniosły bardzo ciekawe próby wykorzystania tych substancji do produkcji leków. Conotoxyny gatunku Conus magus testowane są jako środek w miejscowym niedokrwieniu tkanek oraz jako lek przeciwbólowy, zwłaszcza w terapii bólu uporczywego. Conus marmoreus, Conus catus oraz Conus geographus oddają swoje usługi medycynie,wytwarzając związki wykorzystywane do zwalczania bólu neuropatycznego oraz leczenia nadciśnienia i arytmi.Obiecujące są też badania nad ich zastosowaniem w chorobie parkinsona i epilepsji. Powstała nawet robocza nazwa leku produkowanego z jadu stożków ? Ziconotide, będącego oczywiście w stadium testów laboratoryjnych.
Współczesna onkologia przygląda się z uwagą małżowi – „Quahog” – Mercenaria mercenaria. Okazuje się, że wydzielina jego gruczołów wykazuje właściwości inhibitora komórek rakowych, w testach biologicznych prowadzonych na myszach. Podejrzewa się, że w przypadku człowieka substancje te mogłyby mieć znaczenie terapeutyczne w zwalczaniu nowotworów skóry.
Rodziną Haliotidae zainteresowali się natomiast bakteriolodzy. Zawiesina produkowana z ciał słuchotek, której nadano roboczą nazwę ? Paolin, zawiera związki chemiczne będące bakteriostatykami takich szczepów bakterii jak : Staphylococcus aureus, Streptococcus pyogenes i Salmonella typhus. Warto też pamiętać, że w Andach peruwiańskich po dziś dzień mieli się i wypija z wodą młodociane skorupki haliotisów, traktując je jako lek na kataraktę.
W Wietnamie zmielone ostrygi są lekiem na nadkwasność i niestrawność, choć ich skuteczność nie jest naukowo potwierdzona. Wiadomo natomiast na pewno, że zmielone ostrygi – Ostrea conchaphila są źródłem łatwoprzyswajalnego wapnia.
Ortopedia wykorzystuje wydzieliny omułków Mytilus edulis, jako kleiszcze i spoiwo do wieloodłamowych złamań kości. W podobnych celach próbuje się wykorzystać mięczaki rodziny Xenophoridae, pamiętając o ich nieprzeciętnych zdolnościach łączenia różnych przedmiotów z powierzchnią muszli. Dawniej,w rehabilitacji złamań wykorzystywano mieloną „kość mątwy” – Sepia officinalis, która dostarczała organizmowi minerałów do produkcji kostniny. Preparaty z zawartością sepi stosowano też pod koniec XIX wieku w pediatrii, przeciwdziałając krzywicy.
Od pewnego czasu, cennymi perłami interesuje się okulistyka. Podejrzewa się, że niektóre związki mineralne zawarte w substancji perłowej mogą opóźniać starzenie się oka oraz hamować rozwój jaskry. W tym jednak przypadku prace laboratoryjne są dopiero w fazie pierwszych analiz. Co dziwne, mielone perły były już kiedyś „lekiem na oczy”. Wykorzystywano je tak w Chinach, na przełomie XVI i XVII wieku. Drobny pył perłowy wsypywano do chorego oka, co powodowało bardzo duże jego łzawienie na skutek podrażnienia spojówki.Przypuszcza się,że w ten sposób chorobotwórcze bakterie gnieżdżące się w oku były wypłukiwane na zewnątrz. To jednak metoda zupełnie nie do przyjęcia w naszych czasach. Zadziwia jednak fakt, jak w historii człowieka mądrość medycyny ludowej miesza się z medycyną akademicką. Wszak tak druga, bez swej pierwotnej poprzedniczki nie mogłaby istnieć.