Harmonijny kształt muszli intrygował już człowieka pierwotnego.
On też poszukując amuletów i fetyszy włączył je do swych animistycznych wierzeń, obdarzając nadprzyrodzonymi cechami.
Konchy skupiały dobrą energię, obłaskawiały przychylne duchy, odpędzały zaś groźne demony. Ludy Betsimisaraka zamieszkujące wschodnie wybrzeża Madagaskaru szczególną czcią obdarzały połówki perłopławów wierząc, że w nich przeglądają się dobre duchy, widzące przyszłość całego plemienia.
Archipelagi – Karoliny, Mariany, Marshalla i Gilberta słyną z wielkiego przywiązania tubylców do rozwiniętego szamanizmu.
Nieodzownym atrybutem czarowników są tam sznury drobnych porcelanek i brzeżnic, którymi odpędza się choroby i odczynia uroki.
Wielkim szacunkiem obdarzali muszle morskie Indianie przedkolumbijscy.
Wiadomo, że Toltekowie wierzyli, iż Quetzalcoatl powstrzyma koniec świata, jeśli przebłaga się go krwawymi ofiarami. Podczas tych ceremonii używano naczyń ofiarnych, którymi często były skorupy przydaczni i kopytnic.
Dominację Tolteków przejęli w 1170 roku Aztekowie, którzy prapoczątków Quetzalcoatla – boga słońca i światła, dopatrywali się w muszli ślimaka.
Swoje wierzenia wzbogacili o boga wojny – Huitzilopochtli, jeszcze bardziej krwiożerczego i łasego na ofiary z ludzkich serc. Często organy te wyjęte z ciał niewolników układane były na połówkach dużych małży, po czym ceremonialnie spalane.
Waleczni Aztekowie podbijali wiele sąsiednich terenów, nakładając na zdobyte miasta – trybut, czyli rodzaj podatku i daniny. Częstym jego składnikiem były muszle – zawiaśnika kolczastego Spondylus americanus ,ulubionego przez możnowładców w Tenochtitlan. Powszechna też była wiara, że sami bogowie upodobali sobie tą kolczastą skorupę.
Inni mezoamerykańscy Indianie – Inkowie znani byli z kultu huaca /moce/ oddawanego różnym przedmiotom, w których miała skupiać się kosmiczna siła i potęga.
Do takich magicznych rzeczy należały też duże konchy układane w symboliczne stosy.
Majowie w pisanych księgach „Chilam Baam” i „Popol Vuh” charakteryzują swoich bogów wiatru, jako duchy przypominające stylizowane ślimaki.
Wiele majowskich bóstw znalazło miejsce na wisiorach rytych w skorupach perłopławów.
Do ulubionych przez człowieka muszli należą – porcelanki.
Nie do pominięcia jest więc ich rola w ludzkich wierzeniach i kultach magicznych.
Największymi względami cieszyła się Cypraea pantherina, którą starożytni Rzymianie nazywali „concha veneris”.
Poświęcono ją bogini Afrodycie, zaś na Cyprze i w Knidos traktowano jak relikwię. Przypisywano jej wielkie własności lecznicze i uzdrawiające.
Ze względu na podobieństwo spodniej strony muszelki do cech kobiecej anatomii – łączono ją z macierzyństwem. Noszona z ufnością miała być lekiem na bezpłodność, zapewniać obfitą laktację i szczęśliwy poród. Z czasem wierzono, że przyczynia się do właściwego wyboru męża. Traktowano jak afrodyzjak i często umieszczano w pościeli.
Zabiegi „leczenia” bezpłodności polegały na pocieraniu muszlą Cypraea pantherina brzucha kobiety, wykonując okrężne ruchy wokół pępka, lub nakazując „chorej” nieruchome leżenie z muszelką ułożoną na pępku. Nie wiadomo przy tym dlaczego masażu dokonywano spodnią stroną porcelanki, zaś nieruchomo układano zawsze grzbietem w stronę pępka…
Do dziś w Hiszpanii, Portugalii i Włoszech nosi się małe kauri, jako wisiorki lub cięte w naszyjnikach, choć mało kto pamięta legendy dotyczące ich cudownego wpływu na zdrowie kobiety.
Są jednak miejsca na świecie, gdzie wiara w pozytywne oddziaływanie ślimaczych konch jest wciąż żywa.
Hindusi po dziś dzień darzą wielkim szacunkiem lewoskrętne okazy Turbinella pyrum, będącej atrybutem umiłowanego i przyjaznego boga Wisznu. Muszla może być „cudownym naczyniem” uświęcającym wlewaną do niego wodę. Wycina się z nich także bransolety małżeńskie /bauti,bala i churi/,które mają dać szczęście i pomyślność pannie młodej.
Japończycy nad wejściem do domu zawieszają szponiatkę – Lambis chiragra.
Kształt tej muszli odpowiada chińskienu znakowi „siu”-oznaczającemu „wodę”.
Stąd przekonanie, że jej obecność zapewni domostwom ochronę przed pożarem i uderzeniami piorunów.
Na Wyspach Salomona wciąż żywa jest tradycja noszenia przez wodza wioski porcelanki – Cypraea aurantium. Ta poszukiwana przez kolekcjonerów skorupka z jednej strony jest symbolem plemiennej dominacji a jednocześnie wsparcia bóstwa – fini, obdarzającego mądrością i nieomylnością.
Mieszkańcy Fidżi przekonani są o pozytywnym wpływie „błyszczącego jajka”, czyli – Ovula ovum.Muszle, przyczepione jedna pod drugą do wyniosłych dziobów łodzi mają być swoistym kompasem wskazującym bezpieczną drogę do przystani.
Gwarantują także obfite połowy ryb.
Na wyspach Oceanii wierzy się w cudotwórcze działanie dźwięku wydobywanego z instrumentu – „pu”, czyli „rogu Trytona” – Charonia tritonis. Niski i dalekosiężny głos ma łagodzić fale i uciszać burzę.