Zgromadzenie materiałów do tego artykułu zajęło mi ponad pół roku.
Wyobrażałem sobie, że odnajdę ślady muszli morskich w tubylczych rytuałach – inkulturowane następnie do Liturgii krajów misyjnych.
W tym celu wysłałem około 60 listów elektronicznych i tradycyjnych do polskich misjonarzy, studiowałem dostępne książki traktujące o misjach, śledziłem materiały Instytutu Misyjnego Laikatu, a także dotarłem do archiwalnych numerów czasopism – „Misyjne Drogi” oraz „Horyzonty Misyjne”. Odwiedziłem też chyba większość stron internetowych polskich zgromadzeń zakonnych oraz prywatne strony misjonarzy.
Zauważyłem, że misje – jako temat literacki – to przede wszystkim określenie genezy Posłannictwa, a także charakterystyka ludzi, którzy poświęcili swoje życie dla głoszenia Dobrej Nowiny oraz tych, którzy Słowo przyjmują.
Zagadnienia kulturowe a zwłaszcza etnograficzne stanowią barwny, ale na pewno marginalny dodatek do misyjnych treści.
Problematyka „muszlowych” akcentów w Liturgii i ceremoniach kościelnych zawierała się najczęściej w pojedynczych, rzadziej kilku zdaniach, wyznaczając jednak geograficzną orientację moich poszukiwań.
Była nią – Papua Nowa Gwinea, gdzie muszle morskie trafiły do zewnętrznych przejawów religijności wprost z prastarych ozdób, totemów, masek i animistycznych wierzeń.
W kraju „rajskiego ptaka” pracują polscy Ojcowie Werbiści (SVD), Ojcowie Pallotyni (SAC) oraz księża ze Zgromadzenia Misjonarzy Świętej Rodziny (MSF). Stanowią oni ewangelizacyjny trzon w tym rejonie świata.
Ich wkład w mój artykuł to – opowiadania i listy publikowane w prasie katolickiej, reportaże zamieszczane w miesięcznikach misyjnych, wywiady dla lokalnych stacji radiowych oraz programów telewizyjnych. Cenne dla mnie były też informacje, które odnalazłem w muzeach misyjnych, a przede wszystkim w bezpośrednich kontaktach z misjonarzami.
W tym miejscu pragnę serdecznie podziękować Ojcu BOGDANOWI MIKRUCIE z poznańskiego Sekretariatu Zgromadzenia Misjonarzy Świętej Rodziny za zgodę na wykorzystanie zdjęć z galerii Ojców „Congregatio Missionariorum a Sacra Familia” pracujących w Goroka w Papui Nowej Gwinei. Stanowią one tło do wielowątkowej często treści – obrazującej spotkania polskich misjonarzy z muszlami morskimi na papuaskiej ziemi.
Tradycyjne stroje Papuasów można „oficjalnie” zobaczyć już tylko kilka razy do roku. Najczęściej podczas kilkudniowych festiwali folklorystycznych takich jak : „Goroka Cultural Show”, „National Mask Festival” lub „Independance Celebrations”.
Ściągają na nie tubylcy z danej prowincji, wymalowani i przybrani w bogato zdobione ludowe stroje. Poszczególne grupy popisują się tańcami i demonstrują sprawność w szczepowych konkurencjach.
Słynne tańce „sing-sing” zagrzewają wszystkich zebranych do wspólnej zabawy. Papuasi przywdziewają swe fantazyjne ubiory tylko w nadzyczajnych okolicznościach.
Uroczystości i ceremonie kościelne do takich właśnie należą.
Strój jest formą okazania czci tajemnicom Liturgii misyjnego Kościoła.
Najbardziej charakterystycznym elementem papuaskiego stroju jest ?kina? ? wycięta na kształt półksiężyca skorupa perłopława, zawieszona na szyi krajowca. Jako ciekawostkę dodam, że ów półksiężyc może być zamiennie wycinany w kości łopatkowej świni.
Niekiedy muszlową „kinę” mocuje się do czerwonego, kolistego tła wykonanego z jakiegoś sztywnego materiału. Wtedy nosi ona nazwę – „kina-moka”. Wapienną galanterię uzupełnia przepaska biodrowa wykonana z kilkunastu sznurów drobnych porcelanek, przeważnie Cypraea miliaris i Cypraea moneta. Uznanie znajdują także muszelki rodziny Naticidae. Oglądając taką przepaskę w muzeum misyjnym rozpoznałem gatunek Mammilla malanostoma. Z relacji misjonarzy wiem, że muszlowe przepaski, uznawane za wartościowe, zarezerwowane są dla wyspiarzy pełniących jakąś funkcję w służbie ołtarza, np. grupa taneczna. Pospolite przepaski wykonane są z dużych nasion tropikalnych roślin.
Typowe przedłużenie muszlowego pasa stanowią suszone trawy lub cięte rzemyki ze skóry, jednak w ceremoniach kościelnych zaleca się udrapowane kawałki tkanego materiału, najczęściej w kolorze czerwonym.
Misjonarze uważają, że Nowogwinejczycy żyją w Starym Testamencie. Niekiedy obok kaplic stoją domy duchów, w których mieszkańcy wiosek składają jeszcze ofiary ze zwierząt i płodów roli. Jednak ci, którzy przyjęli chrześcijaństwo w sposób nadzwyczaj szczery okazują swoje przywiązanie do Kościoła.
Podczas celebracji Mszy Św. grupa muzyczna prowadzi zwykle śpiewy wykonywane w języku „pidgin”, będącym oficjalnym językiem Papui Nowej Gwinei. Stworzyli go misjonarze w końcu XIX wieku, jako mieszankę języka angielskiego z papuaskim. Daje on realną szansę na porozumiewanie się na wyspie „rajskiego ptaka”, gdzie funkcjonuje jeszcze jeden popularny język – „mota” oraz około 750 dialektów.
Najczęściej używanym instrumentem jest „kundu”, czyli rodzaj bębenka wykonanego z wydrążonego drewna, na które naciągnięta jest skóra jaszczurki. Skórę mocuje się do drewna owijając jej brzegi silnym sznurkiem, na którego zakończenia nawleka się często małe porcelanki. Do trzonu instrumentu dokleja się niekiedy „morskie cekiny” – muszle Umbonium vestiarium. Muzycy przywdziewają bogate stroje. Wyjątkowej urody jest zwłaszcza widoczny na zdjęciu ogromny naszyjnik, nazywany „todea”. Tworzy go przeważnie 12 – 15 sznurów muszli porcelanek – Cypraea moneta lub Cypraea annulata oraz jeden imponujący sznur z nanizanymi Cypraea tigris.
Nieodłącznym elementem jest półksiężycowata ?kina?, którą możemy tutaj podziwiać w wersji „kina-moka”, czyli z charakterystycznym czerwonym tłem. Krajowiec nie założył muszlowej przepaski biodrowej, za to jego stroju dopełniają liście z drzewa „sak-sak”, dostarczającego jadalnych owoców.
W Nowej Gwinei czas płynie innym rytmem. Wszystko jest spóźnione…o dwie godziny. Tubylcy żyją chwilą, z dnia na dzień.
Dosłownie nic nie daje się okiełznać w ramy czasu i terminów.
Zmienność, żywiołowość i brak kanonów wkrada się także w rytualne stroje. Widoczny na zdjęciu muzyk z wybrzeża Papui Nowej Gwinei wzbogacił swój porcelankowy naszyjnik o wielką skorupę zwójki „melo”. Zastępuje ona „kinę”, a powstaje przez ścięcie grzbietowej, najbardziej rozdętej części tej konchy. Dodatkowo wkomponował weń muszle stożków. Zdarza się, o czym przekonałem się odwiedzając muzea misyjne, iż tradycyjne w naszyjnikach „todea” porcelanki, przeplata się spiczastymi zawitkami – Cerithiidae lub wieżycznikami – Turritellidae.
Inne jest też muszlowe instrumentarium. Stanowią je grzechotki wykonane ze splecionych warkoczy muszelek z rodziny Naticidae lub wysuszonych owoców, w których „grają” pestki nasion.
Na twarzy krajowca ulubione kolory Papuasów: czerwony i czarny, przeniesione do flagi Papui Nowej Gwinei przyjętej w 1971 roku.
Początek ceremonii kościelnych stanowi wielokrotne zwoływanie wiernych uderzeniami w bęben – „garamut”- papuaski „telefon”, będący dużym kawałkiem pnia drzewa wydrążonym w środku.
Wreszcie przychodzi posłaniec z wiadomością, iż można zaczynać.
Grupy śpiewające i taneczne są gotowe ze swoim repertuarem.
Najpierw następuje ubranie lektorów i kantorów w specjalne naszyjniki z muszelek, grzechoczących przy każdym ruchu. Często przywiesza się do nich swoiste brosze – rozety wykonane z porcelanek o intensywniejszych kolorach lub kły świni. Głowy przedstawicieli służby liturgicznej zdobią pióropusze z piór rajskich ptaków lub kazuarów oraz białych skorupek kauri układających się w liniowe wzory.
Niekiedy muszlowe ozdoby zwane – „bilas”, zakładają również kapłani, co dodatkowo wzmacnia kulturową jedność Wspólnoty.
Jednak muszle noszone przez celebransów nigdy nie przybierają formy wapiennego napierśnika z połówek małży widocznego na zdjęciu Papuasa – wojownika z Boram.
Cechą charakterystyczną Liturgii Kościoła papuaskiego są procesje taneczne, zaczerpnięte z kultury lokalnej i przetworzone na potrzeby ceremonii.
Wyróżnia się zasadniczo cztery procesje : wejścia, przeniesienia Biblii, złożenia darów ofiarnych i procesję końcową.
Procesja wejścia rozpoczyna się zwykle na zewnątrz kaplicy i polega na przyprowadzeniu celebransa i asysty do ołtarza. Towarzyszą jej śpiewy i taniec w specyficznym rytmie ? dwa kroki do przodu, jeden do tyłu. Spora grupa tancerzy imituje wioślarzy, bo tak przybyli pierwsi misjonarze. O tym też mówi tekst śpiewanej pieśni, której słowa, rytm i melodia zostały stworzone przez miejscowych.
Służba ołtarza wyróżnia się starannością dobranych ozdób.
Kły świń wkomponowane w plecione czepce, bogato obszywane kauri są symbolem zasobności i bogactwa przeniesionym z pradawnych tradycji Papuasów.
Uzupełnieniem muszlowych naszyjników są delikatne żaboty wykonane z wielokolorowych koralików.
Świeżości całej kompozycji dodają soczyście zielone liście rośliny ?jam-jam?.
Procesja biblijna polega na przyniesieniu księgi Pisma Świętego do miejsca przewodniczenia Liturgii Słowa.
Tronem dla lekcjonarza jest zwykle symbol z kultury lokalnej, np. łódź ozdobiona sieciami rybackimi, harpunami i niejednokrotnie dużymi konchami. Innym razem jest to kosz ustawiony na liściach akacjowego drzewa – „mar-mar”, który dodatkowo oplatają kwiaty orchidei.
Lektor odczytuje strofy pierwszego czytania, odkładając następnie Biblię na ambonkę. Jego „bilas” są raczej symboliczne, aby nie rozpraszać uwagi słuchaczy. Dominuje pióropusz, którego tak zwany oplot stanowi stylizowana korona z porcelanek kauri.
„Kina” jest naturalna bez lubianego przez wyspiarzy czerwonego zabarwienia. Nadgarstki, ramiona, przeguby kolan oraz stopy zdobią widoczne na zdjęciu białe krążki wycinane przez papuaskie kobiety ze znalezionych na plaży skorup małży.
Czasem zastępują je krążki z kości świni.
Po czytaniu rozbrzmiewają rytmy „sing-sing namel” – wspólnego śpiewu grupy muzycznej i wiernych, zastępującego psalm responsoryjny. I znów słychać rytmiczne brzmienie „kundu” i jednostajny szmer muszlowych grzechotek.
Widoczna na zdjęciu tkana, kolorowa torba z przywieszonymi muszlami Ovula ovum to – „bilum”.
Uważa się, że jest ona symbolem poświęcenia papuaskich kobiet.
Najczęściej nosi się trzy torby – „bilumy”.
Do pierwszej, najbliżej ciała wkłada się opał. Do drugiej – owoce i warzywa. I dopiero do trzeciej, na wierzch – dzieci.
Tak efektowne torby znajdują swe miejsce w procesji darów ofiarnych. Polega ona na przyniesieniu darów do ołtarza, przy czym nie są to tylko chleb i wino. Dodatkowo mogą to być : ziemniaki- „taro”, liście rośliny „kumu”, słodkie ziemniaki – „kaukau”, owoce „jam-jami”, melony, ananasy oraz środki czystości. Często, wszelkie przyniesione dary rozkłada się na ułożonych przed ołtarzem zdobnych „bilumach”.
Od kobiet idących w procesji wymaga się skromnego ubioru okrywającego ciało. Muszlowe „bilas” to najczęściej gustowne, drobno plecione bransoletki na nadgarstki, ramiona i stawy skokowe. I właśnie porcelankowa bransoletka noszona przez dziewczynę na nodze oznaczała, że jest już zaręczona.
Zakończenie procesji ofiarnej i przejście do eucharystycznej części Mszy Św. obwieszczają głosy muszlowego instrumentarium, czyli dęte dźwięki wydobywane z ulubionych przez krajowców trytonów ? Charonia tritonis.
Ceremonie Mszy Św. kończy procesja wyjścia, polegająca na wyprowadzeniu celebransa wraz z asystą od ołtarza zwykle na zewnątrz kościoła. Towarzyszą temu odpowiednie śpiewy i krok taneczny.
Misjonarz przynosi wiele radości Papuasom, jeżeli włączy się w taniec, nie mówiąc już o śpiewie w lokalnym dialekcie. Bardzo często celebrans otrzymuje w prezencie broń, ?bushknife? ? maczetę, instrumenty lub elementy ubioru ? ?kinę? symbolicznie zawieszaną na szyi, albo sznury naszyjników z nanizanymi kauri i suszonymi nasionami.
Po Mszy Św. następuje tradycyjny moment spotkania z grupami parafialnymi, a także „bigmanami” –
osobistościami wioskowymi.
Łączy się to z degustacją plemiennych specjałów przygotowanych w formie uroczystego posiłku – „mumu”. Podkreśla on rangę wspólnego świętowania. Potrawy, najczęściej mięso świni – „kumu” układa się na rozgrzanych kamieniach, po czym dodaje warzywa lub słodkie ziemniaki – „kaukau” i wszystko nakrywa liśćmi bananowca.
Po dwóch godzinach często jeszcze owłosione kawałki wieprzowiny gotowe są do spożycia. Zakąskę stanowi „sak-sak” – papuaski chleb, wytwarzany z trocin drzewa sagowego i chlebowca.
Odmowa przyjęcia muszlowych „bilas” oraz wzgardzenie poczęstunkiem nie wchodzi w rachubę. Dobrze wiedzą o tym widoczni na zdjęciu polscy księża ze Zgromadzenia Misjonarzy Świętej Rodziny.
Po posiłku następuje prawie obowiązkowe żucie orzechów rośliny – „buai”. Jest to codzienność Papuasów.
„Buai” ma działanie wzmacniające i gasi pragnienie. Żute orzechy miesza się w ustach z korzeniem rośliny „daka” posypanym obficie pyłem ze zmielonych muszli. Z opisów wynika, iż najczęściej są to ścierane o płaski kamień skorupy małży.
To wszystko razem daje konsystencję przypominającą w kolorze krew. Muszlowy proszek pełni rolę zagęszczacza tego specjału. Krajowcy spluwają czerwoną cieczą dookoła, co sprawia upiorne wrażenie, tym bardziej, że zęby i usta tubylców także stają się ?krwiste?.
Misjonarze podkreślają, że nastrój, jaki panuje podczas takich spotkań oddaje w rzeczywistości całą kulturę melanezyjską : dużą gościnność i przede wszystkim otwartość na gościa. Księża są zapraszani do „housewind”, gdzie wtajemnicza się ich w historię wsi i społeczności, odkrywając nawet największe tajemnice.
Tego typu wizyty kończą się, należącą do dobrego tonu – wymianą prezentów. Ze strony Papuasów są to kawałki materiału, ozdobne „bilumy” oraz rzeźbione maski, bogato inkrustowane morskimi skorupkami. Maska może przedstawiać ludowe bóstwa, ale coraz częściej pojawiają się tubylcze „świątki”. Dominują w nich postaci Chrystusa, Matki Boskiej i świętych. Ich oblicza przypominają twarze wyspiarzy, zaś ich oczy zastępują muszelki kauri. W zbiorach polskich Pallotynów lub Werbistów często spotyka się Chrystusa z oczami z porcelanek – Cypraea moneta i koroną cierniową z zębów rekinów.
Życie w papuaskich wioskach zmienia się w ledwo zauważalnym tempie. Mężczyźni bardzo lubią odpoczywać po poprzednim odpoczynku, zaś kobiety, dla których każdy dzień jest za krótki, krzątają się w pośpiechu, nie nadążając ze swymi obowiązkami.
To, co ożywcze w życiu wioski to – ceremonie i święta.
Oprócz Bożego Narodzenia, Wielkanocy i Zielonych Świątek bardzo cenione są odpusty parafialne, w trakcie których odwiedzają się społeczności sąsiadujących osad.
Wyjątkowe znaczenie mają obrzędy „nadawania nowej twarzy i imienia”, czyli – „givim nupela pes – nupela neim”.
W czasie ich trwania wygłasza się mowy chwalebne podnoszące prestiż danego współplemieńca w wiosce, ukazując jego walory i przedstawiając zasługi dla wspólnoty.
Papuasi darzą wielkim sentymentem uroczystość przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej, a także ceremonię zaślubin, będącą po prostu lokalnym świętem.
Na zdjęciu widoczny jest podstawowy element stroju panny młodej – specjalnie pleciony naszyjnik.
Półproduktem do jego wyrobu są : wszędobylskie – porcelanka pierścieniowata oraz monetka, nasiona roślin, orzechy „buai” oraz świeże liście. Dodatkowe „bilas” to naszyjniki z drobnych, białych krążków wycinanych w skorupkach małży.
Nadgarstki i stopy panny młodej zdobią delikatne bransoletki wykonane z muszelek rodziny Nassariidae – Nassarius arcularius oraz Nassarius coronatus. Przemarszowi orszaku weselnego towarzyszy powiewanie liśćmi palm „sago” oraz dęcie w muszlowe „rogi Trytona”. Pan młody założy jeszcze „geri-geri” – opaskę na czoło z połówek ciętych porcelanek, aby podkreślić wyjątkowy charakter chwili zaślubin. Ojciec panny młodej podaruje jej „toanu”, czyli sznury różowych paciorków wycinanych w skorupach „spondylusów”. Są dowodem ojcowskiego błogosławieństwa na nową drogę. Podniosły nastrój trwa jednak krótko.
Za chwilę trzeba wrócić do chaty wykonanej z palm, z podłogą krytą „limbum” i dachem z liści „sagsagu”, zwanego „marotą”.
Pojawią się też obowiązki, których nie zdołają pomieścić nawet najpiękniejsze „bilumy”…