Te prawdziwe skarby oceanicznych głębin nie bez racji były nazywane morskimi diamentami lub „Queen Gems” – czyli królewskimi klejnotami. Od wieków są obiektem pożądania i niepohamowanej chęci posiadania. Przekazy historyczne dowodzą, że od ponad 8000 lat szokują swą niepowtarzalnością i pięknem pełnym naturalnej harmonii.
W grobach z rejonu Zatoki Perskiej sprzed około 6000 lat znaleziono pojedyncze perły. Archeolodzy uważają, że były one wkładane do dłoni zmarłego, jako talizman chroniący przed złymi mocami. Podobnie postępowali starożytni Egipcjanie. W pochówkach wysokich urzędników i kapłanów również znajdujemy te cenne kamienie.
Starożytni Rzymianie łączyli perły ze szmaragdami lub chalcedonem oprawiając następnie w złoto i traktowali, jako symbol wyjątkowej zamożności. Rzymianki spały z nimi, aby zaraz po przebudzeniu przypominały im o ich bogactwie. Niektórzy historycy twierdzą, że Rzymianie byli rozkochani w perłach do tego stopnia, że Juliusz Cezar najechał Brytanię w 55 roku p.n.e. tylko po to, aby zdobyć słodkowodne perły. Wydaje się, że są to przypuszczenia przesadzone, ale faktem jest, iż władcy Rzymu poszukiwali szczególnie dużych i okazałych egzemplarzy.
Pliniusz, pierwszy gemmolog świata, wspomina o dwóch perłach „nadzwyczajnej urody” wycenionych na 60 mln sestercji, albo 1 875 000 uncji czystego srebra.
Powszechnie znana jest też historia Kalliguli, który po obwołaniu swojego rumaka konsulem, nakazał przyozdobić go sznurami pereł. Wyjątkowym szacunkiem darzyli „łzy oceanu” starożytni Grecy traktując, jako symbol niezrównanego piękna.
Dla Persów były magicznym kamieniem, poświęconym księżycowi. Najstarszy fragment biżuterii perłowej znaleziono właśnie w sarkofagu perskiej księżniczki, która zmarła około 520 roku p.n.e.
W Chinach naturalna, czarna perła była utożsamiana z charakterystycznymi smokami i symbolizowała nadzwyczajną mądrość i roztropność.
W Mezoameryce, zarówno Inkowie, jak i Aztekowie wysoko cenili perły dla ich piękna i „władz magicznych”. Hiszpańscy odkrywcy Nowego Świata ujrzą je w bransoletach, napierśnikach i diademach, noszonych przez Indian.
Warto dodać, że Europa doceni piękno oceanicznych klejnotów dopiero po roku 1492, czyli dotarciu flotylli Krzysztofa Kolumba do Karaibów. Admirała Oceanu urzeknie wtedy wenezuelska Atlantic Pearl Oyster – Pinctada imbricata, którą podaruje królowej Izabeli.
Od tego momentu rozpoczną się „perłowe żniwa”. Hiszpanie skoncentrują wysiłki w Ameryce Środkowej, Południowej i wzdłuż wybrzeży wysp karaibskich, zmuszając krajowców do intensywnych połowów. Z czasem, kolonizatorzy angielscy i francuscy opanują atlantyckie wybrzeża Ameryki Północnej i dalej zawędrują w głąb kontynentu. Tam, w Ohio i dorzeczach Tennessee natrafią na siedliska pereł słodkowodnych. Galeony przywiozą do Starego Świata takie ilości naturalnych pereł, że Ameryka zyska nazwę – „Ziemia Pereł”.
Dokładnie nie wiemy – kto i kiedy zwrócił uwagę na ten przedziwny twór natury, jakim są „owoce ” perłopławów. George Frederick Kunz w napisanej w 1908 roku – „Pearl Book” stwierdza, że musieli to być tubylcy, którzy u wybrzeży Indii wyłowili perłodajne ostrygi, aby posilić się ich mięsem. Samo pochodzenie pereł obrosło niesamowitymi legendami. Starożytny Egipt łączył je z Izis – boginią życia i uzdrawiania. Mitologia grecka wplotła w historie o bogini Afrodycie, której miały być „łzami radości” zrzuconymi na ziemię. Według tradycji polinezyjskiej są prezentem boga wojny – Oro, który zszedł z firmamentu i obdarzył nimi ludzi. Arabska legenda głosi, że perły zrodziły się z kropelek rosy napełnionych światłem księżyca, a potem połkniętych przez ostrygi. Dla Indian prekolumbijskich były łzami ich bogów. W średniowiecznej Europie utożsamiano je z łzami aniołów, co miało im nadać nadprzyrodzoną moc i zapewniać noszącym je ludziom ochronę od niebezpieczeństw. Może dlatego średniowieczni rycerze zabierali je przed wyruszeniem na pole bitwy.
Wreszcie, znajdujemy barwną opowieść mieszkańców Sri Lanki. Oto, po wypędzeniu Adama i Ewy z Raju, oboje Prarodzice usiedli i przejęci żałością zaczęli płakać. Ich łzy utworzyły jezioro, w którym narodziły się pierwsze perły. Różowe ? pochodziły od łez Ewy, zaś czarne przypisano Adamowi. Widać, że perły i łzy nierozerwalnie występują obok siebie w najróżniejszych kulturach. Czy można się więc dziwić, że i my nazywamy te wspaniałe klejnoty – „łzami oceanu”?
Stare obrazy świadczą o upodobaniu minionych pokoleń do traktowania pereł, jako ozdób arystokratycznych. Stąd, po dziś dzień spogląda na nas Kleopatra z „boskim” majestatem podkreślonym naszyjnikami z najdoskonalszych, sferycznych pereł.
Maria Antonina, żona Ludwika XVI nigdy nie rozstawała się z tymi klejnotami. Prawdziwa znawczyni rzemiosła jubilerskiego – królowa Elżbieta I dbała nawet o to, aby jej pies nosił obrożę wysadzaną błyszczącą „nacre”.
Misternie dobrane kolczyki, bransolety i wisiorki podkreślały urodę Barbary Radziwiłłówny, nieszczęśliwej żony Zygmunta Augusta.
Perły cenił i bardzo chętnie się z nimi portretował car Piotr Wielki. Tradycja rosyjska nakazywała łączyć je z bogatymi haftami. Spotykame je też w kunsztownych cerkiewnych ornatach i płaszczenicach.
Harper Collins w wydanej w 2000 roku książce – „People and Pearls” przedstawia wiele innych współczesnych miłośniczek owoców „concha de nacar”. Należą do nich aktorki: Elizabeth Taylor, Olivia de Havilland, Shirley Temple oraz Rita Hayworth. Często pojawiają się nazwiska gwiazd światowej opery. Między innymi – Jarmili Novotnej, solistki Metropolitan Opera oraz słynnej Marii Callas. Wśród żon znanych polityków brylują : Barbara Bush,Nancy Davis Reagan oraz Raisa Gorbaczow. W książce można też znaleźć postaci kontrowersyjne – Josephine Baker, Coco Chanel czy Marilyn Monroe, której wspaniałe perły – prezent od Joe Di Maggio z podróży poślubnej do Japonii /1954/ – wystawiono ostatnio na licytację.
Perły kojarzyły się zawsze z tworem harmonijnym i doskonałym w kształcie i wewnętrznej strukturze. Stąd były i są materiałem rzemieślniczym dla najlepszych złotników. Spod ich ręki wychodzą prawdziwe arcydzieła. Do najbardziej znanych należą:
- „Zapinka Afrodyty” z 300 roku p.n.e., jedno z najstarszych dzieł sztuki jubilerskiej z użyciem perły „gruszkowatej”, odnalezione w Sanktuarium Afrodyty na Cyprze.
- „Loch Buy Brooch”– brosza, będąca połączeniem pereł i kamieni szlachetnych osadzonych w srebrnej oprawie. Klejnot wykonano w Szkocji ok.1500 roku, obecnie wystawiany w British Museum.
- „Korona perłowa” – efektowna brosza w kształcie korony, wysadzana dodatkowo ametystami i chryzoberylami. Zamówiona w 1843 roku przez księcia Alberta, jako prezent dla królowej Wiktorii.
- „Chrysanthemum Brooch” – brosza w kształcie kwiatu chryzantemy, dzieło „Tiffany and Company” z 1904 roku. Wykorzystano w niej perły „dog tooth pearls” z dorzecza Mississippi. Uzupełnieniem wyrobu są nieskazitelne brylanty.
Co ciekawe, sama macica perłowa nie była tylko wykorzystywana w rzemiośle artystycznym. W 1887 roku John Frederick Boepple zacznie z niej produkować… guziki. Koncern z miasta Muscatine w stanie Iowa zaspokoi w 1905 roku – 40% światowego zapotrzebowania na ten produkt – wytwarzając 1,5 mld sztuk guzików.
I pomyśleć, że jeszcze kilka wieków wcześniej „mother of pearl” była tak cenna, iż wynaleziono essencję perłową, nazywaną też essencją wschodnią. Była to substancja o srebrnym blasku imitującym barwy i połysk naturalnej macicy perłowej. Używano jej do powlekania paciorków, tworząc substytuty cennych pereł, ale przede wszystkim miała zastosowanie przy pokrywaniu dużych powierzchni. Essencję otrzymywano z łusek ryb, najczęściej uklei, wykorzystując zawartą w nich gwaninę, która po odpowiednim przetworzeniu dawała pożądaną barwę i połysk. Warto dodać, że produkcja essencji wschodniej była bardzo nieefektywna. Dla otrzymania 1 kilograma tego produktu trzeba było zużyć około 40 ton uklei.
Inna ciekawostka dotyczy londyńskich „Pearly kings and queens”, czyli swoistego klubu, którego członkowie nosili ubrania z ponaszywanymi perłowymi cekinami. Układały się one w efektowne wzory i ornamenty, pokrywając prawie całą odzież. Pierwszym „perłowym królem” był w 1880 roku – Henry Craft. Po nim godność tą piastowało jeszcze około 300 osób, aż do wygaśnięcia tradycji, która sięgała czasów inwazji Rzymian, kiedy to rdzenni Brytyjczycy nosili stroje pokryte muszlami.
Z punktu widzenia biologii mięczaków okazuje się, że przedmiot ludzkiej fascynacji jest dla ostrygi prawdziwym utrapieniem i dosłownie ciałem obcym w jej wnętrzu. Jeśli między muszlę i płaszcz mięczaka dostanie się ziarenko piasku lub drobniutki pasożyt, organizm broni się, otaczając je tą samą substancją, która wyściela muszlę. W efekcie tego swoistego mechanizmu obronnego powstaje pierwotna perła. Substancja perłowa przyrastając, otacza koncentrycznie tak zwany ośrodek perły. Jeśli perła pierwotna powstaje między płaszczem zwierzęcia a jego muszlą zrastając się z nią ściśle – powstają półperły, zwane też pęcherzykowymi. Ta dość pospolita odmiana, półkulistych i przyrośniętych do wewnętrznej powierzchni muszli pereł nie ma wielkiej wartości jubilerskiej i handlowej. Ceni się natomiast ich walory dekoracyjne. Jeżeli perła pierwotna zagłębia się wraz z komórkami nabłonka w ciało mięczaka, tworzy woreczek perłotwórczy – wydzielający substancję perłową. Wtedy też w obrębie tego woreczka powstaje perła wolna, znana lepiej – jako perła właściwa.
Z obserwacji wynika, że niemal wszystkie mięczaki mogą tworzyć perły. Dlaczego więc najbardziej cenione są te, które produkują perłopławy? Zasadnicze znaczenie ma tutaj osiadły tryb życia tych małży, jak również brak umiejętności wysunięcia ciała z połówek muszli. Uniemożliwia to tym samym przypadkowe, mechaniczne pozbycie się obcego ciała. Może się więc teoretycznie zdarzyć, że jajo lub piasek będące zaczynem perły, będą otaczane bez przerwy substancją perłową i mogą tkwić w jej wnętrzu do końca życia jej właściciela. Poza tym wewnętrzna część muszli perłopławów wyścielona jest delikatnymi, wapiennymi płytkami, ułożonymi równolegle do powierzchni skorupy. Tworzą one macicę perłową. Inne małże, także posiadają zdolność tworzenia tej unikatowej i drogocennej warstwy, ale ta, którą dysponują perłopławy charakteryzuje się najpiękniejszymi kolorami i pożądanym blaskiem. Grubość jej jest także o wiele większa niż u innych małżów, co przekłada się na wielkość i harmonijny kształt produkowanych pereł.
Perłopławy zamieszkują morza ciepłe i bardzo ciepłe. Ich muszle o prostym zawiasowym brzegu tkwią całymi ławicami, przyczepione bisiorem do podłoża. Występują do 30 metrów głębokości, osiągając maksymalną średnicę około 30 cm i wagę do 10 kg. Przypuszcza się, że mogą dożywać kilkudziesięciu lat, nosząc wtedy w sobie najbardziej wartościowe perły. Podstawowym sposobem zdobywania pereł było pozyskiwanie ich z środowisk naturalnych. Historycznie znane i cenione akweny to – Morze Czerwone, Zatoka Perska, wybrzeża Cejlonu, Australii, oraz wody wokół niektórych wysp Oceanu Indyjskiego, Karaibów, Archipelagu Malajskiego i Wysp Japonii. To właśnie w Japonii znane były nurkujące nago kobiety – amas, które potrafiły bez aparatów tlenowych zejść na głębokość około 15 metrów, wstrzymując oddech na czas znacznie przekraczający 3 minuty. Szukanie ostryg na „chybił-trafił” było bardzo mało wydajne. Szacuje się, żę zaledwie 1 na 1000 zawierała wartościową perłę. Do tego dochodziło jeszcze znaczne przetrzebienie naturalnych siedlisk perłopławów, co pociągało za sobą niekontrolowany wzrost cen pereł.
Właśnie wtedy przypomniano sobie o chińskim wynalazku sprzed około 800 lat. Sekret polegał na wprowadzeniu do wnętrza perłoródek słodkowodnych – Margaritifera margaritifera małych glinianych kuleczek. Po około roku były one dokładnie pokryte masą perłową. Z czasem Chińczycy do wnętrza skójek inplantowali małe figurki Buddy, które po roku można było wyjąć i traktować jako talizmany.
W 1900 roku, Japończyk – Kokichi Mikimoto opracował metodę sztucznego pobudzania Pinctada martensi do wytwarzania pereł, którą później zastosowano na szeroką skalę w hodowlach. Metoda polegała na wprowadzeniu pod nabłonek płaszcza ziarenka macicy perłowej, jako ośrodka perły. Tworzenie pereł trwa wtedy około 10 lat. Po tym czasie okazy są duże, z równomiernie ukształtowaną powierzchnią. Przyjmuje się jednak, że do masowej produkcji biżuterii można już użyć 5-cio,a nawet 3 letnich pereł.
Warto pamiętać, że metodę sztucznej hodowli pereł opracowali też – Tokichi Nishikawa oraz Tatshei Mise, którzy nawet próbowali zaistnieć na „rynku perłowym” zakładając wspólną firmę. Wtedy Mikimoto zaczął bezprecedensową promocję swojego patentu. Wreszcie, wykupił prawa do metody Mise-Nishikawa stając się absolutnym „królem” hodowlanych pereł.
Hodowlane perły nie różnią się zewnętrznie od pereł naturalnych. Znawcy z łatwością odróżniają jedne od drugich, dzięki zastosowaniu promieni rentgenowskich. Po przejściu promieniowania przenikliwego przez perłę hodowlaną dokładnie widać implantowane jądro. Stanowi ono od 75 – 90% objętości perły.
Po kilkunastu latach zapał Mikimoto został sowicie nagrodzony. Jego hodowle stały się zalążkiem wielkiego koncernu przynoszącego krociowe zyski. Oceanolodzy zaobserwują natomiast odrodzenie kolonii perłodajnych ostryg w naturalnych siedliskach. Obecnie, perły hodowlane dominują w rzemiośle artystycznym i sztuce jubilerskiej.
Najbardziej znane typy słonowodnych pereł to:
- AKOYA PEARLS – /Pinctada fucata/, uprawiane głownie w Japonii i Chinach. Osiągają średnicę od 2 – 10 mm. Ceni się ich blask oraz pastelowe kolory : biało-różowy, różowo-zielony, żółty, kremowo-różowy. Akoya są używane w większości naszyjników.
- MABE PEARLS – hodowane w Japonii, Indonezji, Polinezji Francuskiej i Australii. Wykorzystuje się je w produkcji kolczyków i pierścionków. Kolory : blado-różowy i blado-błękitny.
- SOUTH SEA PEARLS – uprawiane w Indonezji i Australii. Cechuje je duża grubość odkładanej warstwy oraz charakterystyczny biały kolor. Osiągają od 10-20 mm średnicy.
- TAHITAN BLACK PEARLS – wytwarzane przez Pinctada margaritifera, czyli „black-lipped oyster”. Naturalne, czarne perły tahitańskie są niezmiernie rzadkie, gdyż zostały poważnie przetrzebione na początku XX wieku. Na szczęście, założone na wyspach Gambier w Polinezji Francuskiej farmy hodowlane dały im szansę na przetrwanie. Większość „Black Tahitan” nie jest zupełnie czarna, gdyż ich powierzchnia połyskuje barwnymi refleksami w odcieniach delikatnego różu, zieleni, srebra i żółci. Perły osiągają wielkość od 8-12 mm. Większe okazy należą do rzadkości. Największa czarna perła, jaką kiedykolwiek znaleziono miała 25 mm średnicy.
Zapotrzebowanie na hodowlane perły jest ciągle duże. W roku 1994 wydarzyło się jednak coś, co wstrząsnęło wielkimi koncernami. W Ago Bay – sercu japońskiego „biznesu perłowego” pojawiła się „red tide” – tajemnicza choroba, dziesiątkująca uprawy ostrygi akoya. W 1996 roku zginęło już około 150 mln perłopławów. Badania sfinansowane przez Japan Pearl Exporters Association dostarczyły kilku hipotez dotyczących przyczyn choroby. Jako główne wymieniano : nadmierne zagęszczenie upraw, zanieczyszczenie wód przybrzeżnych pestycydami i detergentami, łączenie hodowli ostryg i ryb Tetraodontidae lub wpływ jakiegoś nieznanego wirusa.
Problem jest ciągle aktualny, gdyż prace zoologów nie dały jednoznacznej odpowiedzi i nie wskazały metod zabezpieczenia hodowli. Zdaniem znanego eksperta Warda Freda- prawdopodobnie wydają się – coraz większe zanieczyszczenie wód oraz globalne zmiany klimatyczne, burzące równowagę ekologiczną.
KTÓRE PERŁY SĄ NAJCENNIEJSZE ?
Mogłoby się wydawać, że najcenniejsze będą idealnie sferyczne perły białe, lub czarne tahitańskie rzadkości, a może nieregularne perły „barokowe”… Koneserzy najbardziej cenią perły – różowe, produkowane przez karaibskie ślimaki – Strombus gigas. Mięczaki te łowi się w wielkich ilościach u wybrzeży wysp karaibskich traktując, jako dodatek w regionalnej kuchni. Kulinarne wykorzystanie tych skrzydelników sięga czasów odkrycia Nowego Świata i jest ciągle aktualne, tym bardziej, że pewne fragmenty nogi zwierzęcia uważa się za afrodyzjak.
Perły strombusów są jakby porcelanowe, gładkie, błyszczące, we wszystkich możliwych odcieniach różu. Kolor perły odpowiada zabarwieniu wargi zewnętrznej /skrzydła/ konchy. Szacuje się, że różowa perła strombusa trafia się w 1 na 10 000 wydobytych muszli.
Jeszcze większymi unikatami są perły znajdowane we wnętrzu wrzecionowatej muszli ślimaka Pleuroploca gigantea z wód Zatoki Meksykańskiej. Najczęściej są owalne, lekko gruszkowate lub okrągłe. Zdarzają się też nieregularnego kształtu. W kolorystyce dominują odcienie brązu, przechodzącego w kolor rdzawy i czerwony. Najbardziej znanym klejnotem z wykorzystaniem perły pleuroploki jest tak zwany – „Spider brooch”, czyli imponująca brosza w kształcie pająka. Odwłok tarantuli wykonany jest z wyjątkowo rzadkiej, 27-mio milimetrowej, owalnej i czerwonawej perły. Nogi pająka zdobione są małymi brylantami, zaś oczy wykonane z rubinów.
Wielką wartość musi mieć także połówka perłopława Pinctada mazatlanica – „La Paz Pearl Oyster”, w której zachował się szkielet ryby, być może uwięzionej przypadkowo przez mięczaka. Martwa ryba została „oblana” macicą perłową tak dokładnie, że wyraźnie widać jej głowę a nawet ości. To chyba największy zarodek perły naturalnej, jaki dotąd znamy ,jeśli oczywiście takie morskie „dziwadło” można traktować jako perłę…