Royal Museum of Scotland w Edynburgu jest jedynym w świecie muzeum, w którym zgromadzono kolekcję poświęconą „chank shell”, ich historii, tradycji oraz przedmiotom wytwarzanym z tych muszli w Indiach, Bangladeszu i Sri Lance. Religijna tradycja kultu „chank” sięga około 2000r. p.n.e., czyli jest obecna w historii człowieka od ponad 4000 lat. Rzadkie okazy lewoskrętne zwane valampuri, osiągają wysokie ceny. Inkrustowane złotem lub srebrem były od zamierzchłych czasów darowiznami dla świątyń.
Mają też duże znaczenie w wierzeniach hinduistycznych i buddyźmie. Łączy się ją z bóstwami Vishnu i Krishna. To Vishnu trzyma „chank” valampuri panchajanya, z którego „wypędził demona”.
„Indian conch” znajdują też zastosowanie, jako ceremonialny instrument, którego dźwięk jest formą uwielbienia, wezwania wiernych na modlitwę, przyzywania bóstw i odpędzania demonów.
Instrument ? trąbka, powstaje przez obcięcie wierzchołka muszli. Co dziwne, każda ma inny „głos”, zależny od sposobu cięcia i budowy wewnętrznej konchy. Wydobywane dźwięki określane są jako „mistyczne zawodzenie” i słyszane po dziś dzień w świątyniach Tybetu i Chin.
W kulcie Sivy i Vishnu „chank” wykorzystuje się także jako cudowne naczynie. Woda wlewana do valampuri „staje się” wodą święconą, a wylewana z niego zmienia się na powrót w zwykłą wodę. Turbinella będąca takim rytualnym naczyniem nosi nazwę – jhal shakha.
„Indian conch” obecne są także w innych wierzeniach. W Indiach – Turbinella pyrum dostarcza surowca do wyrobu „tatwa” – symboilicznych bransolet małżeńskich, które mają zapewnaić trwałość nowo zawartego związku. Krowy noszą naszyjniki „mala garur” z przywiązaną turbinellą, jako ochrona przed „złym okiem” i gwarancją zdrowia. Wierzy się też, że zakopany przed progiem domu „chank” ochroni domostwo przed piorunami, a mieszkańców przed nieszczęściami i nagłą śmiercią. Przed śmiercią mają też chronić amulety „tabiz”, przywiązane do ręki lub zawieszone na szyi.
W medycynie ludowej zastosowanie ma proszek z mielonych „chank”. Jeśli dodaje się do niego soku cytrynowego, będzie lekarstwem na dolegliwości żołądkowe. Jeżeli natomiast połączy się go z wodą, może być wykorzystywany do okładów na chorą skórę.
Muszla turbinelli z pozostawionym w niej fragmentem przyczepu mięśniowego ślimaka jest podstawowym wyposażeniem hinduskich „apteczek” domowych.Sięga się po nią w przypadku uciążliwych biegunek niemowląt i małych dzieci.Wtedy, do wnętrza muszli wlewa się odrobinę mleka i dokładnie wstrząsa, próbując wymieszać całą zawartość. Po takim zabiegu „lekarstwo” jest gotowe do podania dziecku.
Co dziwne, efekt jest natychmiastowy – biegunka ustaje. Do dziś nie wiadomo – na pewno,co jest czynnikiem leczniczym. Być może bakterie z rozkładającego się mięsa ślimaka mają jakieś działanie odkażające układ pokarmowy.
Turbinella pyrum – upodobały sobie jako siedlisko życia specyficzne podłoże – pirals,czyli rodzaj piasku pokrytego mułem. W terminologii konchologicznej nazywa się je „muddy sand”.
To w takim podłożu żyją robaki, którymi odżywiają się turbinelle,jak się okazuje zwierzęta bardzo wybredne, co do jadłospisu.Próby przeniesienia turbinelli z Indii na tereny Sri Lanki nie udają się ze względu na ograniczone występowanie ulubionych robaków w menu tych zwierząt.
Mięczaki te żerują na głębokości 50 – 60 stóp. Ich konchy pokryte są ochronnym periostrakum, które doskonale maskuje ich obecność w naturalnym środowisku.
Okres połowów przypada na czas od października do maja.
Typowa załoga poławiaczy to 6 nurków i jeden pomocnik ? thodai, odpowiedzialny za czerpanie wody z dna łodzi i przygotowanie posiłków oraz zapasów słodkiej wody.
Nurek pozostaje pod wodą około 1 minuty, wykonując około 25 zejść w ciągu jednego dnia połowowego.
Łowiąc do 8 ślimaków przy jednym zejściu uzyskuje średnio 100 muszli na dzień pracy.
Trzeba tutaj dodać, że szlachetne valampuri trafia się bardzo rzadko, bo 1 do 2 egzemplarzy na cały sezon połowowy, czyli na 4 mln złowinych turbinelli /!/.
Pozyskane mięczaki są „obrabiane” już na pokładzie łodzi.
Ciało ślimaka usuwane jest z muszli żelaznym, spiczastym prętem. Trzewia są wyrzucane, zaś mięsista noga zanurzana jest we wrzątku, potem cięta na plasterki,które następnie suszy się na słońcu. Plasterki mięsa traktuje się jako pożywienie chanku ? chathai.Wysuszone, sprzedaje się na bazarze lub gotuje w oleju z przyprawami i podaje z ryżem.
Europejczycy określają ich smak, jako „smażoną skórę na buty”,bardzo twardą i łykowatą.
Starte na proch wieczko /operculum/ tych mięczaków służy do wyrobu kleiszcza używanego w produkcji kadzidełek.
Materiał z wieczka jest podkładem do nałożenia „pudru” sandałowego.
Handel „chankami” jest monopolem regulowanym przez – „Chank Fisheries Department” – instytucję rządową,powołaną w celu kontrolowania naturalnych siedlisk turbinelli. Każda złowiona muszla jest mierzona i oceniana, co do wartości użytkowej. Miejscem zbornym dla zasobów rocznych,złowionych w danym sezonie jest indyjska Calcutta. Najbardziej znanym ośrodkiem „obrabiania” turbinelli była od wieków Dhaka w Bangladeszu.
Tam też powstał system oceniania przydatności muszli do celów rzemieślniczych. I tak:
- klasa I-sza to jathi, okazy największe i najmniej uszkodzone,
- klasa II-ga to patti, okazy średniej wielkości, z dopuszczalnymi, minimalnymi uszkodzeniami,
- klasa III-cia to egzemplarze niewymiarowe, „oddane” najczęściej morzu. Podobnie odrzuca się też okazy odwapnione i uszkodzone przez groźnego pasożyta – gąbkę Clione.
Najnowsze odkrycia dowodzą, że Turbinella pyrum była też surogatem pieniądza.
Dowodzą tego zapisy z I-szej połowy XIX wieku z dzielnicy Nagaland w Indiach.
Na tym obszarze jeden męski niewolnik wyceniany był na 1 krowę i 3 „chanks”,zaś jedna niewolnica na 3 krowy i 5 „chanks”.
Sam symbol „chank” obecny też był w projektowanych pieczęciach i monetach, a obecnie jest częstym motywem w indyjskiej filatelistyce.