MAŁGORZATA CHROSTEK
„Bali Shell Museum”
luty 2011

Bali w Archipelagu Małych Wysp Sundajskich? Być może, z geograficznego punktu widzenia ? niewielki ślad na mapie, jednak dla koneserów egzotycznych wypraw ? rajska wyspa, którą trudno zapomnieć. Do grona osób, które chyba już na zawsze pozostaną pod jej urokiem dołączyła Pani Małgorzata Chrostek (znana z ?Pasjonatów? oraz arcyciekawych sprawozdań w dziale ?Shell Show ? Relacje? ). Dzięki uprzejmości Pani Gosi, Czytelnicy ?CONCHY? mają szansę na odbycie mini-wyprawy szlakiem przygód Naszej Koleżanki. Na wstępie zamieszczam autorski tekst Pani Małgosi, później sporo zdjęć, które winny tylko pobudzić Państwa do obejrzenia całej galerii z wyprawy na Bali na popularnym Facebook-u.
Oto namiary:

http://www.facebook.com/profile.php?id=100001078544612&ref=ts#!/profile.php?id=100001078544612&sk=photos

Pani Małgosiu, podzielając Pani zauroczenie tą bajkową wyspą, dziękuję serdecznie za niniejszy materiał!

?W tym roku wraz z moim przyjacielem Piotrkiem miałam okazję wyruszyć na przepiękną, jedną z 18 tysięcy wysp Indonezji – Bali. To była decyzja chwili, i muszę powiedzieć, że jeszcze dłuuugo będziemy mieli tą wyprawę w pamięci. Pierwsze 4 dni nurkowaliśmy na rafach. Widzieliśmy niezliczone połacie przepięknie ubarwionych raf koralowych, ryby, mięczaki, skorupiaki a nawet mureny z ich ostrymi jak brzytwa ząbkami. Jednak największe wrażenie zrobiła na nas 1,5 m długości barakuda, która schowała się na wraku statku a jej zęby jak sztylety budziły w nas wyjątkowy respekt. Wśród wielu atrakcji była też wspinaczka na sam czubek wulkanu Batur, spotkanie z małpkami w świętym lesie, morskie wycieczki katamaranem, podziwianie przepięknej panoramy tarasów ryżowych czy odwiedzenie niezliczonej ilości świątyń. Jednak jak dla mnie jedną z głównych atrakcji było zwiedzenie Bali Shell Museum. Posiada ponad 10.000 gatunków muszli lądowych i morskich na ponad 1000 m?. Muzeum podzielone jest na 3 sekcje. Na pierwszym i drugim piętrze znajduje się galeria i sklep z upominkami. Można tutaj zakupić przedmioty codziennego użytku ozdobione muszlami, różnego rodzaju dekoracje, skamieniałości, mineraly czy też biżuterię. Także na drugim piętrze znajduje się prywatna kolekcja skamieniałości sprzed milionów lat, której właścicielem jest pan Stephen Tan. Jest on kolekcjonerem od dzieciństwa, lecz dopiero po ukończeniu studiów podjął decyzję o pokierowaniu swojego życia w stronę konchologii. Zarówno sprzedaje muszle jak i poszukuje nowych okazów na międzynarodowych wystawach muszli i skamieniałości na całym świecie. Jest właścicielem pierwszego indonezyjskiego muzeum z muszlami i jak sam przyznaje spełniło się jego największe marzenie. Na trzecim piętrze znajduje się dalszy ciąg jego prywatnej kolekcji, tym razem część poświęcona wszystkim gatunkom muszli morskich i lądowych z całego świata, faunie morskiej, sztuce muszlanej, skamieniałym zębom rekinów czy przepięknie ozdobionej garderobie i biżuterii wykonanej przez papuaskich rzemieślników.           Wybraliśmy się tam z samego rana by mieć więcej czasu na oglądanie. Gdy wreszcie muzeum stanęło przed nami otworem, stojąc w jego progach poczułam się jak w innym wymiarze. Wszystko w muszelkach, o muszelkach, z muszelek czy też same muszelki. Nie sposób mi wymienić wszystko co widziałam ale chciałabym przynajmniej w małym stopniu przybliżyć atmosferę tego miejsca. Na wejściu, pierwszy w oczy wpadł mi ogromny żyrandol gdzie rolę kloszów spełniały przepiękne syrinx-y. Wisiał na środku sali otoczony zewsząd półkami wyłożonymi wszelakiego rodzaju sztuką. Wrażenie – niesamowite. Swoje zwiedzanie zaczęłam od regałów z półmiskami, tacami, lustrami czy też z ramkami na zdjęcia. Światło dzienne wpadające przez ogromne okna nadawało blasku całej kolekcji. Wszystko lśniło przez co aż trudno było oderwać wzrok od tych piękności. Godne uwagi było lustro z szeroką ramą wyklejoną setkami muszli. Wśród nich można było rozróżnić dziesiątki gatunków, między innymi moją ulubioną Tibię fusus. Idąc dalej napotkaliśmy kolejne gabloty, a w nich wisiorki, biżuteria, przepięknie ozdobione masą perłową figurki rybek, zastawy stołowe, tace ze srebrnymi wykończeniami, muszle syrinx-a, turbo, voluty w których zostały wyryte obrazy i Turbinelle pyrum zmodyfikowane na potrzeby buddyjskich rytuałów. Dużą część zajmowały wazony i lampy stojące lub wiszące we wszystkich możliwych wzorach, kształtach i kolorach a wśród nich choinki świąteczne z muszelkami zamiast bombek. Było też jedno jedyne drzewko szczęścia, które stało malutkie niepozorne ale tak przykuwało wzrok swoją delikatnością i precyzją wykonania, że ciężko było oderwać od niego oczy. Budka dla ptaków, przypominająca góralski kapelusz z porcelankami dookoła, torebki, korale i pierścionki dopełniały całość kolekcji w galerii.
Na koniec zostawiliśmy sobie muzeum. Niestety z powodu nieobecności pana Stephen-a Tan pozwolono mi zrobić tylko 5 zdjęć jego niepowtarzalnej kolekcji! Możecie sobie tylko wyobrazić co czułam w tym momencie. Zwiedzanie zaczęliśmy od „skamieniałej” części, a w niej przeogromne amonity przecięte na pół eksponujące swe niepowtarzalne wnętrza. Trylobity, belemnity, muszle, szkarłupnie; w nich wszystkich było coś niezwykłego i ponadczasowego. Te skrystalizowane zwierzątka przed milionami lat nadal opowiadały swą historię. Następnie przeszliśmy do części poświęconej obecnie żyjącym gatunkom lądowym, faunie morskiej czy sztuce muszlanej. Całość zapierała dech w piersiach. Szklane gabloty wypełnione cudami mórz i oceanów w określonej aranżacji podkreślały ich walory kolekcjonerskie jak i wzrokowe. Piękno wszystkich okazów było wyeksponowane w taki sposób, że żaden z nich nie mógł pozostać niezauważony. Tak więc rozety stożków, porcelanek, strombusów, spondylusów, ślimaków lądowych, wolnostojące gabloty z koralowcami, czy też ściana szczęk rekinów eksplodujące mnogością barw, kształtów i wzorów stwarzały poczucie zwiedzania całkiem innego świata. Idąc dalej, napotkaliśmy rzeźby kobiet, które zastygły jakby w trakcie tańca narodowego – Barong, których suknie wykonane były z 30,000 okrągłych kawałków masy perłowej. Dalej niepowtarzalne artefakty z Papui Nowej Gwinei czy przyciągające wzrok figurki na bazie nautilusów. Dokumentację w zdjęciach z kolekcji pana Stephen-a Tan mogą Państwo obejrzeć na Facebook-u u pana Remy Devorsine. On miał to szczęście! http://www.facebook.com/album.php?aid=2057551&id=1262758460. Całość – obłędna! Chciałabym jeszcze raz wrócić do tego miejsca, ma w sobie coś do czego moje myśli często wracają. Niesamowite przeżycie i polecam je każdemu miłośnikowi sztuki muszlanej i prawdziwych skarbów morskich.
Inną niespodzianką konchologiczną był dla mnie przydrożny sklepik. Gdy weszliśmy do niego nie wiedziałam na co patrzeć. Półki były po brzegi wypełnione muszlami, freakami ozdobami ściennymi czy sztuką muszlaną, jak lampy, wazony lub przedmioty codziennego użytku. Bardzo ciekawie prezentowały się kotary drzwiowe. Były to dłuższe bądź krótsze gęsto splecione sznury muszel w różnorakich deseniach. Z sufitu zwisało mnóstwo ozdób takich jak pajęczyny, sznury z rozgwiazdami, wisiorki czy dzwonki wietrzne. Wszystkie te morskie skarby i rękodzieła znów nas przeniosły w cudowny konchologiczny świat.
Jednak jedną z największych niespodziewanych atrakcji doznaliśmy w ostatni dzień wakacji. Spędzając czas na snorkelingu spośród dziesiątek rozgwiazd wyłowiliśmy także trzy przepiękne okazy Cypraea tigris. Żywe ! Od razu popłynęliśmy z nimi na brzeg i zaczęła się sesja zdjęciowa. Dwie z nich niechętnie wychylały swoje płaszcze z muszli ale za to trzecia porcelanka rozwinęła go w całej okazałości. Tego uczucia, gdy ona pełzała mi z ręki na rękę nie da się opisać. To było coś cudownego czuć ją, jak bardzo jest delikatna, widzieć jak wyciąga swoje różki, rozciąga mięsień i pełza w kompletnym zaufaniu. Zrobiliśmy masę zdjęć i każde z nich uwiecznia tą niezapomnianą i niepowtarzalną chwilę. Później zwróciłam je ich naturalnemu środowisku i pozwoliłam im spokojnie odejść. Z żalem płynęłam w stronę brzegu, już bez nich. Nie mogłam się nimi nacieszyć. Były niesamowite!
Teraz gdy piszę tą relację całe emocje znów do mnie wracają. Przypominam sobie na nowo każdy szczegół, każdą ozdobę, każdą muszelkę. Z pewnością ten wyjazd pozostanie w naszej pamięci na bardzo długi czas, a tysiące zdjęć i dziesiątki filmów będą odświeżać nasze przeżycia i sprawią, że w myślach powrócimy tam jeszcze nie jeden raz.?

bali01Autorka relacji a za Jej plecami Bali Shell Museum.

bali02Szczęściarze? już w muzeum!

bali03

W podwodnym świecie mięczaków.

bali04

Żywa Cypraea tigris.

bali05

Jeszcze jedno ujęcie? a potem na wolność!

bali06

Wszystkie muszle?duże i małe i ulubiona Tibia fusus.

bali07

A tutaj i na kolejnych trzech zdjęciach? bezmiar muszli?

bali10 bali09 bali08

bali11

Żyrandol z Syrinx-ami.

bali12

I kolejna kompozycja, tym razem z muszlami Melo.

bali13

Muszlowy wazon.

bali14

Czyżby wielkanocne jajo z przegrzebków?

bali15

I coś dla miłośników muszlowych klimatów na Boże Narodzenie.

bali16

A na kolejnych zdjęciach? wszystko, co się perłowo błyszczy?

bali24 bali23 bali22 bali21 bali20 bali19 bali18 bali17

bali25

Muszlowe schody do muszlowego świata.

bali26

Pani Gosia i miliony lat uwięzione w kamieniu?

bali28 bali27

bali29

Chwila wytchnienia?i reszta atrakcji.

bali30

Artefakty z Papui Nowej Gwinei.

bali31

Syrinx a?la filigran.

bali32

Połączenie natury i szkła.

bali33

Sacred chank of India

bali34

Coś dla modystek.

bali35

A na zakończenie nawet coś do upiększenia domu.