MICHAŁ POKLĘKOWSKI
„Kreteńskie eldorado konchisty”
wrzesień 2010
Antyczni Grecy umiejscowili na Krecie akcje i bohaterów wielu mitów. To na tej wyspie urodził się potężny Zeus, legendarny Król Minos uwięził w labiryncie Minotaura, a także Dedal i Ikar próbowali wzbić się w niebiosa.
Kreta dzięki swej szczególnej kulturze, fascynującej historii i przepięknym pejzażom, ciągle jest wspaniałym miejscem na spędzenie wakacji.Znajdzie się tu coś na każdy gust, a niewiarygodna różnorodność wyspy oczaruje nawet najbardziej znudzonych turystów. Co innego jednak turysta poszukujący wytchnienia, a co innego turysta – konchista, któremu zawsze po głowie „chodzą” myśli o muszlach. No i co wtedy??
Subiektywnej odpowiedzi udziela Pan Michał Poklękowski za sprawą autorsko opracowanego materiału, który z największą przyjemnością prezentuję!
Drogi Michale, bardzo dziękuję za poświęcony czas i wprowadzenie wszystkich Czytelników CONCHY w swoisty „pamiętnik” z Twojej kreteńskiej przygody?
„Szykując się do lipcowego urlopu w 2010 roku ? przez wiele tygodni ? szukałem miejsca które łączy w sobie ciepłe i krystalicznie czyste morze, słońce, zapierające dech w piersiach widoki, spokój (brak turystycznego zgiełku) oraz doskonałe warunki do samodzielnego pozyskiwania kolejnych okazów do zbioru muszli. Jestem ogromnie szczęśliwy i usatysfakcjonowany, bo miałem okazję takie miejsce zobaczyć na własne oczy. Niespełna trzy godziny lotu z Warszawy. To południowe wybrzeże greckiej Krety. Z premedytacją wybraliśmy z małżonką ten rejon wyspy (okolice malowniczego Plakias) , ponieważ tam można poznać jej prawdziwy, niemal dziewiczy charakter. Brak hałaśliwych kurortów, tłumów turystów i cudowne klifowe wybrzeże z urokliwymi (pustymi zazwyczaj) zatoczkami co kilkaset metrów. Wspaniałe miejsce dla chcących za wszelką cenę uciec od utartych, zdeptanych szlaków turystycznych w basenie Morza Śródziemnego. To raj dla szukających spokoju, wytchnienia, a także ekscytujących widoków zarówno nad jak i pod powierzchnią kryształowo czystego Morza Libijskiego.
Hotel Kalypso – miejsce od którego zaczynałem poszukiwanie okazów do zbioru.
Już godzinę po zakwaterowaniu w naszym kameralnym hotelu Kalypso Cretan Village? wyposażony jedynie w płetwy, rurkę i maskę penetrowałem podmorski świat. To co zobaczyłem znacznie wykroczyło poza moje oczekiwania. Ilość kolorowych ryb i ich różnorodność gatunkowa wprawiała w zdumienie. Podobnie jak liczba gatunków rozmaitych szkarłupni, skorupiaków oraz ślimaków nagoskrzelnych. Bogactwo życia pod powierzchnią Morza Libijskiego niewiele ustępuje temu jakie możemy podziwiać w jeszcze bardziej egzotycznych akwenach.
Hotelowa zatoczka z krystaliczną wodą i zaskakującym bogactwem malakofauny.
Miałem ogromne szczęście zobaczyć ? podczas swobodnego nurkowania z dala od brzegu ? dziko żyjącego, ogromnego żółwia morskiego z gatunku Caretta caretta oraz niewielkie stado delfinów. W pobliżu naszego hotelu wiele kilometrów w obie strony ciągnęło się odludne, klifowe wybrzeże z zazwyczaj ostro spadającym brzegiem i co chwila niewielkimi oraz bardzo urokliwymi zatoczkami.
Gdzieś między Plakias a Damnoni Beach – co krok mnóstwo rozkolcówi i stożków.
Kiedy pod stopami dno ? tuż przy brzegu ? osiąga 30 lub 50 metrów głębokości szukanie muszli w takich warunkach jest wyzwaniem tylko dla dobrych i odważnych pływaków albo ? szaleńców? Jednak to co można ,,wydłubać” z dziur w klifie lub na niewielkich półkach skalnych metr lub góra dwa pod powierzchnią wody, może usatysfakcjonować kolekcjonerów dla których uzupełnienie zbioru o własnoręcznie zebrane ,,drobiazgi” jest szczególnie miłe!
Bujne życie na klifowych zboczach – królestwo czaszołków.
Nie w każde załamanie w skale można było od razu wkładać palce! Na wybrzeżu, które miałem przyjemność penetrować ? w dziurach i pod kamieniami ? niekiedy aż roiło się od drapieżnych muren, sporych krabów zdolnych zmiażdżyć lub nawet odciąć ludzki palec oraz niepozornych ale bardzo jadowitych rybek z rodziny szkaradnicowatych.
Przybrzeżne oczka wode pełne jeżowców, krabów pustelników i ślimaków.
Kraby którym lepiej nie podawać … palców.
Mój pech polegał na tym, że ostatniego dnia wakacji ,,nadziałem” się na kolce jadowe tej ryby. Zwyczajnie jej nie zauważyłem chcąc złapać się skały tuż przy powierzchni wody. Zamiast skały ? złapałem rybę. Ukłucie przypomina ? porażenie prądem. Nie przesadzam. Kolce jadowe ryba ta ma ostre jak brzytwy, w związku z czym z łatwością przebijają one ludzką skórę. Na pokąsanych palcach niemal natychmiast pojawił się odczyn alergiczny i lekka opuchlizna. Ból jak po użądleniu osy czy pszczoły utrzymywał się prawie cztery godziny. Bardzo nieprzyjemna przygoda. Radzę uważać bo te stworzenia do perfekcji opanowały sztukę kamuflażu i bardzo łatwo je przeoczyć! Oczywiście ? w takich warunkach – muszli szukałem tylko w gumowym obuwiu lub płetwach. Na dnie było miejscami mnóstwo jeżowców i ,,parzących” przepięknie ubarwionych wieloszczetów. Przypadkowe dotknięcie tych bezkręgowców może być bardzo bolesne. A niekiedy zakończyć się nawet wizytą w szpitalu. Biorąc po uwagę odludzie w jakim wypoczywałem było to szczególnie niepożądane.
Ostatnie testy sprzętu przed pełnym zanużeniem.
Wracając jednak do muszli ? Znalezienie ciekawszych gatunków nie jest wcale takie łatwe. Ślimacze periostracum oraz zwapnienia (zwłaszcza na rozkolcach), skutecznie utrudniają łowy. Niemniej doświadczony kolekcjoner, które całe lata studiował literaturę konchologiczną wie gdzie, jak i czego szukać. Najlepszą porą na znajdywanie żywych mięczaków jest oczywiście noc. Jednak na oczywiste ograniczenia rzadko kolekcjonerzy ? amatorzy mają taką możliwość. Osobiście polecam wczesny ranek lub późne popołudnie ? kiedy słońce już chyli się ku zachodowi. Ślimaków na dnie ? w mojej ocenie ? jest wtedy wyraźnie więcej. Są bardziej aktywne. W miejscach, w których nurkowałem (także z akwalungiem) żywych Phyllonotus (Hexaplex) trunculus (o wielkości od 35 mm do niemal 90 mm) mogłem zbierać ? na kilogramy. Niektóre z nich miały zniewalając piękne ujścia w głębokim odcieniu fioletu. Niestety zdecydowana większość z nich była mocno zarośnięta i pokryta zwapnieniami. Czyszczenie takich okazów jest koszmarem każdego zbieracza. W pobliżu tych rozkolców często napotykałem bardzo wyrośnięte i naprawdę atrakcyjne egzemplarze Cerithium vulgatum. Miejscami, na głębokości około dwóch metrów łowiłem żerujące na glonach i algach kilkucentymetrowe ślimaki z rodzajów buccinidae i fasciolaridae, patellidae, trochidae oraz columbellidae, zwłaszcza różnokolorowe okazy Columbella rustica i Fasciolaria lignaria. Miękkie części ślimaków tego drugiego gatunku miały przepiękny, intensywny czerwony kolor. W ręce wpadł mi także ? stosunkowo rzadki w całym basenie Morza Śródziemnego ślimak Cabestana cutacea z rodzaju ranellidae. Bardzo dobrze zachowaną i wyrośniętą muszlę uwieczniłem tylko na fotografii, bo skorupka miała już nowego lokatora w postaci kolorowego kraba pustelnika.
Pierwsze muszlowe łupy, w tym imponująca Cabestana cutacea … z krabem w środku oraz Phyllonotus (Hexaplex) trunculus.
Chwila na głęboki oddech i … uspokojenie emocji!
Na większej głębokości (ok. 5-6 metrów) znajdywałem bardzo piękne, choć puste egzemplarze Astrea rugosa z kompletną koroną kolców i czerwonym ujściem wieńczącym perłowe wnętrze. Na podobnej głębokości natrafiłem też na kilka dorodnych sztuk jedynej z tego obszaru słuchotki Haliotis tuberculata. Ani razu jednak nie znalazłem żywej sztuki tego gatunku.
I po chwili kolejne zdobycze, tym raazem z większej głębokości
Nurkowanie na serio. Na drugim planie wybitny znawca fauny M.Libijskiego – Izzy z Wilna
Pod wieczór, w płytkiej wodzie na piasku zdobyłem także żywy okaz skrzydelnika Strombus decorum raybaudi. Ślimak ten ma nieprawdopodobnie rozwinięte gałki oczne (żałuję, że nie zrobiłem zdjęcia!). Chwilami można odnieść wrażenie, że wpatruje się w nas ? naprawdę inteligentna istota! Skrzydelnik ten jest także wyjątkowo ruchliwym mięczakiem. W plastikowym pojemniku trzymałem go przez kilka godzin razem z rozkolcami. Ślimak ten nieustannie tratował je silnymi uderzeniami stopy i operculum. Naprawdę rozpierała go energia! Trzymając go w ręku także należy zachować ostrożność. Energicznie wywijając nogą wyposażoną w ostre wieczko może nas zranić. Miłym zaskoczeniem było także znalezienie kilkunastu dorodnych i ładnie ubarwionych sztuk jedynego w Morzu Śródziemnym stożka Conus ventricosus. Żywe egzemplarze były raczej niewielkich rozmiarów (od 25 mm do 40mm), jednak złowiłem także pustą muszlę tego stożka mierzącą prawie 60mm! Jak zauważyłem ślimak też zamieszkuje dość silnie nasłonecznione płycizny. Jest zaskakująco aktywny także w dzień. Jako rasowy drapieżnik szuka ofiar wśród innych ślimaków żerujących wśród alg i glonów. Miałem okazję zobaczyć tego stożka pożywiającego się Columbella rustica. Miejscami Conus ventricosus był dość liczny. To cieszy.
Atrakcyjne drobiazgi zebrane w pobliżu hotelu Conus ventricosus oraz Fasciolaria lignaria.
Conus ventricosus w zbliżeniu. Ślimaki te są bardzo ruchliwe zarówno na wolności jak i w niewoli.
Stożek Conus ventricosus i jego stopa w pełnej krasie.
Cudownie ubarwiony Conus ventricosus i Fasciolaria lignaria.
Głęboka czerwień ciała Fasciolaria lignaria była zniewalająca!
Kubek pełen cennych, muszlowych zdobyczy zebranych na głebokości 1-3 metrów.
Niestety jego przeciwieństwem były śródziemnomorskie porcelanki. Już teraz wiem, że nastawianie się na pozyskanie pięknej kolekcji przedstawicieli tego rodzaju w czasie dwutygodniowych wakacji jest bezcelowe. Na południowym wybrzeżu Krety można ? przy ogromnym szczęściu ? znaleźć właściwie tylko Cypraea spurca spurca i to w dodatku najczęściej martwe egzemplarze w zazwyczaj kiepskim stanie zachowania. Uważam, że dopisało mi ogromne szczęście bo w kilkudniowym odstępie znalazłem dwa żywe egzemplarze tej ślicznej porcelanki. W tym jeden (na załączonej fotografii) oceniam jako GEM PLUS. W pełni dojrzała muszla, bez najmniejszej skazy w ciemnoczekoladowym kolorze. Prawdziwe cacko i ozdoba kolekcji. To ogromna radość dla każdego miłośnika porcelanek móc osobiście znaleźć taki klejnot.
Osobiście znaleziony klejnot Cypraea spurca spurca GEM PLUS 31 mm.
Osobiście złowiona żywa Cypraea spurca spurca.
Cypraea spurca spurca w dłoni autora. Porcelanka tego gatunku nie należy do płochliwych. Szybko w niewoli staje się aktywna.
Cypraea spurca spurca odsłania pełnię wdzięków.
Cypraea spurca spurca i jej stopa. Skojarzenie z plastrem szynki parmeńskiej jest jak najbardziej zasadne.
Obie Cypraea spurca spurca sztuki wypatrzyłem na głębokości około trzech metrów. Jedna żerowała na nasłonecznionej półce pośród alg, druga zaś ukrywała się pośród kamieni w zacienionym i trudno dostępnym miejscu. Po dwóch tygodniach intensywnych poszukiwań w kilkudziesięciu różnych miejscach nie znalazłem ani jednej sztuki (nawet martwej) Cypraea pyrum i Cypraea lurida. Ten ostatni gatunek znany jest wprawdzie miejscowym nurkom, ale dowiedziałem się, że okazjonalnie można natknąć się na puste skorupki na większej głębokości (ok. 15-25 metrów). Żywe Cypraea lurida są rzadkością. To opinie instruktorów nurkowania, którzy każdego dnia kilka godzin spędzają pod powierzchnią Morza Libijskiego. Ci sami ludzie relacjonowali mi także, że nigdy w życiu ? w tym miejscu Krety ? nie widzieli ani martwych ani żywych egzemplarzy Cypraea pyrum. Warto przy okazji zauważyć, że ta piękna porcelanka w całym basenie Morza śródziemnego jest coraz rzadsza, a znalezienie egzemplarza mierzącego więcej niż 40 mm i będącego w stanie choćby zbliżonym do GEM jest dziś ogromnym wyzwaniem. Nic dziwnego, że populacja śródziemnomorskich porcelanek jest objęta ochroną gatunkową. Największym zaskoczeniem i jednocześnie satysfakcją było dla mnie złowienie trytona Charonia tritonis variegata (na załączonej fotografii)! Ślimaka ukrytego w niewielkiej grocie usypanej z dużych kamieni wypatrzyłem na głębokości około 2-óch metrów, późnym popołudniem na samym końcu wyludnionej plaży (w pobliżu zacumowanych łodzi rybackich) w sennej, niewielkiej miejscowości wypoczynkowej Plakias.
Opustoszała plaża w Plakias – to tu złowiłem Charonia tritonis variegata.
Charonia tritonis variegata pozuje do zdjęcia uradowanemu autorowi
Charonia tritonis variegata w jeszcze bliższej perspektywie.
Czułe pożegnanie. Tryton wraca z powrotem do morza.
Tryton albo odpoczywał w cieniu, albo zajadał się jakąś smakowitą rozgwiazdą. Nie wiem ponieważ wyciągnąłem go z dziury chwytając za wystający z pieczary wierzchołek. Z racji na majestatyczny wygląd tego ślimaka, lekko utrącony wierzchołek i stosunkowo niewielkie rozmiary (ok. 200-220mm) ? po wyczerpującej sesji zdjęciowej i filmowej ? postanowiłem zwrócić wolność temu pięknemu i bardzo pożytecznemu mięczakowi. Niemniej żywy okaz Charonia tritonis variegata, w dodatku z tak pięknym ujściem oraz operculum robi wrażenie! Przepiękne zwierzę! Kto wie, może gdybym miał więc ej czasu złowiłbym w pobliżu kolejny egzemplarz? Niestety robiło się wietrznie, pochmurno, chłodno i pojawiały się coraz wyższe fale, dlatego postanowiłem ? po zwróceniu trytonowi wolności ? opuścić morze. Ten piękny ślimak w zasadzie nie jest poławiany komercyjnie w tej części Krety, więc istnieje szansa na złapanie ładnych i w pełni wyrośniętych egzemplarzy na większej głębokości. Niestety miejscowi rybacy wszelkie muszle (o ile nie stanowią składnika lokalnego menu), które zaplączą się w sieci wyrzucają do wody jeszcze na pełnym morzu. W związku z tym w lokalnych sklepach z pamiątkami czy na straganikach z owocami morza można znaleźć tylko ? doskonale nam znane także z nadbałtyckich kurortów ? muszle z ? Filipin. Przedstawicieli miejscowej malakofauny niestety nigdzie nie widziałem oferowanych do sprzedaży. To było największe ale na szczęście jedyne kolekcjonerskie rozczarowanie podczas dwutygodniowego penetrowania południowych wybrzeży Krety. Na tym samy stanowisku (w Plakias) widziałem na dnie też kilka sztuk szołdry Pinna nobilis. Co ciekawe muszle nie stały pionowo do jednej trzeciej długości zanurzone w piachu, tylko leżały niejako ,,wtopione” w załamania w skałach. Mierzyły po ok. 20-25 centymetrów długości. Próbowałem nawet jedną sztukę wyciągnąć, ale kiedy – po kilku próbach – w dłoni został mi delikatny wierzchołek tej niezwykle kruchej muszli zaniechałem dalszych prób. Reasumując, gorąco polecam kameralne i odludne południowe wybrzeże greckiej Krety wszystkim kolekcjonerom, którzy chcieliby zgromadzić niewielki ale atrakcyjny zbiór własnoręcznie zebranych okazów z wielu różnych rodzajów morskich ślimaków i małży. Cudowne podmorskie widoki i możliwość obserwowania żywych okazów w ich naturalnym środowisku daje wiele radości.
Zadowolenie z połowów jest ogromne, co widać na załączonym obrazku.
Kreteńskie kozy były na południu wyspy wszędzie, także na środku drogi.
Z całą pewnością będziemy chcieli z małżonką jeszcze za kilka lat wrócić w ten urokliwy rejon Europy. Tymczasem nieśmiało planujemy już kolejną muszlową wyprawę, tym razem bardziej egzotyczną. Marzą nam się Markizy na Oceanie Spokojnym ? ale Nikobary i Andamany czy Bahamy też będą wspaniałe? Czas pokaże czy uda się zrealizować te plany. Czytelnicy Conchy mogą być jednak pewni, że z radością po raz kolejny podzielę się z nimi ,,muszlowymi” wrażeniami z następnych wypraw”.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich konchistów
Michał Poklękowski