MICHAŁ POKLĘKOWSKI
„Północna Kreta ? spełnienie kolekcjonerskich marzeń”
listopad 2011
Koniec okresu urlopowego to wyjątkowo szczęśliwy czas dla „CONCHY”. Polscy Pasjonaci powracają z wakacyjnych wojaży i. opowiadają o swoich muszlowych przygodach. Wiadomo, opowiadanie opowiadaniu nie równe. Jedno jest jednak pewne, jeśli zabierze się za to Pan Michał Poklękowski, to wrażenia są gwarantowane na 100%!
Poniżej zamieszczam absolutnie autorski materiał Michała, w którym każda „jota” jest Jego pomysłem. Warto poświęcić nieco czasu, aby prześledzić spełnianie się kolekcjonerskich marzeń Autora…
********
Warszawa, październik 2011
(Artykuł zawiera fotografie z prywatnego archiwum autora)
PÓŁNOCNA KRETA – SPEŁNIENIE KOLEKCJONERSKICH MARZEŃ
Zelektryzowany pierwszą wizytą w poszukiwaniu muszli na południu Krety w lipcu 2010 roku postanowiłem pójść za ciosem i raz jeszcze odwiedzić z żoną tę największą grecką wyspę zanim zdecydujemy się na bardziej egzotyczne wyprawy. Tym razem jednak nasz wybór padł na północne wybrzeże. W efekcie dwa wrześniowe tygodnie spędziliśmy w niezwykle malowniczej i kameralnej miejscowości Agia Pelagia, ok. 25 kilometrów od Heraklionu.
Malownicze okolice Agia Pelagia.
Jestem szczęśliwy, bo i tym razem nie zawiodłem się! Powiem więcej jestem nawet lekko oszołomiony! Mimo, że druga połowa września okazała się nieco kapryśna pod względem pogody (często się chmurzyło, a woda w morzu bywała chwilami wzburzona przez co widoczność stawała się miejscami mocno ograniczona), starałem się większość czasu spędzać w wodzie. Kiedy jednak robiło się bezwietrznie, a słońce przygrzewało woda stawała się krystalicznie czysta, przez co warunki do poszukiwania okazów były znakomite. Już pierwszego dnia mojego swobodnego nurkowania widziałem całkiem sporo (większych niż na południu Krety) okazów rozkolców z gatunku Hexaplex trunculus. Z reguły jednak muszle tych ślimaków były do tego stopnia pokryte zwapnieniami lub zerodowane, że ich zbieranie w celach kolekcjonerskich było – w mojej ocenie – raczej bezcelowe. Choć przyznam, że udało mi się znaleźć okaz niezbyt wielki ale za to pierwszorzędnej jakości! Po krótkim oczyszczeniu z minimalnych zwapnień ukazała się śliczna muszla.
Hexaplex trunculus GEM 48 mm, ciemny i doskonały jak dla tego gatunku.
Największy, żywy egzemplarz tego gatunku jaki udało mi się złowić przekracza 80 mm. To już naprawdę spora sztuka. W dodatku w bardzo przyzwoitej kondycji. Widywałem też okazy Conus ventricosus. Jednak bardzo małe. Prawdziwe karły. Żeby znaleźć takie mikrusy na dnie, trzeba naprawdę wytężyć wzrok. Skorupy jednak miały piękne. Na głazach i skałach porośniętych glonami sporadycznie pojawiały się – doskonale znane mi z południa Krety – ślimaki z rodzaju Fasciolaria lignaria. Tym razem jednak były to egzemplarze większych rozmiarów niż na południu wyspy. Mam wrażenie, że także jakość ich muszli była znacznie lepsza. Do Polski przywiozłem w sumie dwie najdorodniejsze sztuki. Jedna trafiła już do zbioru Mariusza Roszczyńskiego, drugą – po spreparowaniu – zachowałem dla siebie. Przepiękne muszle! Duże egzemplarze, dobrej jakości są trudne do uzyskania. Niezmiennie zachwycało mnie czerwone ciało tych ślimaków.
Fasciolaria lignaria GEM 51 mm, oliwkowo-błękitne cudo.
Agia Pelagia to – poza sezonem turystycznym – wioska rybacka. Prawdziwym eldorado okazało się nurkowanie pod kilkoma łodziami miejscowych rybaków. Po połowie ryb, wszystko to co zaplątało im się w sieci wyrzucali do wody, pod kadłuby. Z głębokości ok. 3-5 metrów wyłowiłem przepiękny okaz śródziemnomorskiej przyłbicy Phalium granulatum. Żałuję, że nie widziałem żadnego żywego egzemplarza tego gatunku. Pustych muszli (z reguły dość kiepskiej jakości) widywałem na dnie całkiem sporo. Podobnie jak gigantycznych rozmiarów skorupy ślimaków z gatunku Astraea rugosa. Mimo iż nie widziałem żadnego żywego okazu tego skrępa, to udało mi się znaleźć piękną pustą muszlę z krwisto-czerwonym ujściem, w dodatku z operculum! Wieczko leżało obok na piasku. Z moich połowów pod łodziami rybaków najbardziej cieszę się jednak z okazów rozkolców z gatunku Bolinus brandaris. Ten ślimak zamieszkuje nieco głębszą wodę, dlatego sztuki które wyłowiłem z pewnością zostały wyrzucone do wody podczas czyszczenia sieci. Cztery egzemplarze, które wyłowiłem z głębokości ok. 3-4 metrów ryły w mulistym podłożu. Trzy z nich były prześliczne! Szczególnie jeden – sporych rozmiarów – z nieskazitelną koroną długich kolców! Po spreparowaniu mam super okaz do kolekcji! Na dnie leżało też miejscami sporo pustych muszli tego gatunku rozkolca, jednak jakościowo kiepskich. Niektóre były jednak znacznych rozmiarów, ok. 10-cm długości.
Bolinus brandaris SUPER 71,2 mm i 67,6 mm, wersje z długimi i krótkimi kolcami złowione żywe tuż obok siebie podczas żerowania w mulistym podłożu.
Wyłowiłem także pusty okaz muszli ślimaka z rodzaju mitridae Mitra zonata. Przyzwoitej jakości muszla zasiliła już zbiór Mateusza Packa, znanego pasjonatom miłośnika muszli z tego rodzaju. Tuż obok mitry znalazłem także żywy okaz Cymatium corrugatum! Muszla pokryta grubym, oliwkowym periostracum z żywym – bajecznie ubarwionym – lokatorem w środku, robi wrażenie. Ciało ślimaka z tego gatunku jest w delikatnym różowym kolorze z pomarańczowymi i czerwonymi cętkami. Cudne. Ma też długie czułki i małe czarne jak węgiel oczy. Okaz trafił już do kolekcji Mariusza Roszczyńskiego, który wprost uwielbia muszle ślimaków z rodzaju rannelidae.
Cymatium corrugatum – żywe, zaraz po wyłowieniu przez autora.
W kameralnych zatoczkach w pobliżu Agia Pelagia, a także nieopodal Agios Nicolaos oraz Eloundy (gdzie także szukałem muszli) miejscami widziałem ławice zawiaśników kolczastych z gatunku Spondylus gaederopus. Większość muszli była – co jest typowe dla zawiaśników – mocno zarośnięta, jednak widywałem też egzemplarze naprawdę ładne o skorupach w głęboko fioletowym odcieniu. Niestety wszystkie były mocno przymocowane do skał i kamieni więc ich zbieranie jest bardzo trudne. Bez młotka i dłuta nie da rady!
Spondylus gaederopus na kamieniu – świeżo wyłowiony przez autora.
Cieszę się, bo po raz kolejny udało mi się zobaczyć także żywe egzemplarze szołdry Pinna nobilis! Małe okazy widywałem w pobliżu większych skupisk morskiej trawy już na płyciznach (pół metra), większe sztuki na 2-6 metrach. Małż ten gwałtownie reaguje na zbliżenie ręki, w mgnieniu oka zamykając przed intruzem swą delikatną, piękną muszlę. To wspaniale, że jeszcze ciągle można podziwiać na dnie te mięczaki, tak chętnie – do dziś – łowione w celach konsumpcyjnych.
Pinna nobilis – świeżo wyłowiona przez autora.
Wielką przyjemnością i zarazem wielkim zaskoczeniem było dla mnie podziwianie najinteligentniejszego mięczaka – ośmiornicy! Na południu Krety w 2010 roku, nie widziałem ani jednego żywego egzemplarza. Tymczasem na północy było ich mnóstwo! W ciągu 14-stu dni pobytu zaliczyłem kilkanaście spotkań ,,w cztery oczy” z tym fascynującym, drapieżnym mięczakiem. Trudno je wypatrzyć na dnie, gdyż świetnie się maskują stosując mimikrę. Kilka z nich karmiłem ślimakami. Najlepiej do tego nadają się pospolite czaszołki. Rozbijałem je kamieniem i wnętrzności zanosiłem prosto do macki ośmiornicy. Kapitalne doświadczenie! Drapieżnik natychmiast rzuca się na podarowany kąsek, uważnie przy tym obserwując karmiącego! Inteligencję widać w oczach tych stworzeń:) Jaka szkoda, że kończą zwykle na . talerzu. Po zabawie z tymi zwierzętami przysiągłem sobie, że już nigdy więcej nie wezmę ich do ust. W tej formie chciałbym podziękować za to wszystko co było dane mi zobaczyć i złowić podczas tegorocznych wakacji na północy Krety. Żałuję, że nie miałem ze sobą aparatu do zdjęć podwodnych. Czas najwyższy w taki się wyposażyć. Choć z drugiej strony nigdy nie mamy gwarancji, że zrobimy z niego na wakacjach użytek. Z prostej przyczyny, bo nie będzie niczego ciekawego do sfotografowania! Tak się zdarza niestety. Czy mogłem przypuszczać, że w okolicy Agia Pelagia zobaczę aż 7 żywych egzemplarzy majestatycznego ślimaka Charonia tritonis variegata !!! Nie mogłem i nawet o tym nie marzyłem. A tu masz !!! W ciągu trzech dni siedem sztuk !!! Z czego aż pięć miałem w ręku. Z najdorodniejszym urządziłem sobie sesję zdjęciową i filmową.
Charonia tritonis variegata – żywy ślimak pozujący do zdjęcia autorowi.
Widziałem też dwa egzemplarze w trakcie aktu prokreacji – z wiadomych względów tym dałem spokój:) Najmniejszego (ok. 200 mm) i zarazem najładniejszego Trytona złowiłem na głębokości ok. 1 metra, po największego (tego z fotografii i filmu) musiałem zejść na jakieś 6-7 metrów. To wspaniałe doświadczenie obserwować jak ten piękny ślimak ślizga się na dnie w poszukiwaniu pożywienia lub . przykleja do twojej dłoni!!! Każdemu kolekcjonerowi i miłośnikowi morskich mięczaków życzę takich doświadczeń. Nie jest łatwo je wypatrzyć na dnie. Muszle są zazwyczaj pokryte rozmaitymi naroślami. Mają jednak charakterystyczny fioletowy odcień, który wyraźnie odcina się od oliwkowego koloru dna. Za dnia Charonia tritonis variegata odpoczywa w głębszych szczelinach skał, w jaskiniach i pod kamieniami. Aktywność zaczyna wykazywać ok. godziny 17:00, 18:00. To właśnie późnym popołudniem (właściwie pod wieczór) widziałem pięć sztuk wędrujących po dnie. Ekscytujące przeżycie. Odwiedzając w tym roku północną część Krety przede wszystkim liczyłem jednak na znalezienie muszli śródziemnomorskich porcelanek. To ślimaki będące od wielu już lat pod ochroną w M. Śródziemnym, dlatego można zbierać jedynie puste skorupki. Jednak nawet gdyby można było łowić żywe egzemplarze to i tak wyszlibyśmy z morza z pustymi rękami. W ciągu dwóch tygodni pobytu w Agia Pelagia i okolicy nie widziałem żadnego żywego osobnika z rodzaju cypraeidae. Puste muszle owszem, choć bardzo mało i zwykle w fatalnym stanie zachowania. Wszystko wskazuje więc na to, że śródziemnomorskie porcelanki chętnie i skutecznie skrywają swoje wdzięki przed ludźmi. Może to i dobrze, bo już dawno by wyginęły w naturze. Czas najwyższy zweryfikować dane przekazywane od lat przez rozmaite przewodniki o muszlach, które – pisząc o śródziemnomorskich porcelankach – niezmiennie podają, że to pospolite ślimaki. Bzdura. Pospolity w tym rejonie to jest rozkolec Hexaplex trunculus, ale na pewno nie żaden mięczak z rodzaju cypraeidae. Znalezienie świeżej, ładnej, pustej muszli porcelanki Cypraea (Erosaria) spurca lub Cypraea (Luria) lurida graniczy z cudem. I ja takiego cudu doświadczyłem i to trzykrotnie. Czwartego dnia pobytu, nieco podłamany, że na dnie sporadycznie znajduję połamane, brzydkie sztuki Cypraea (Erosaria) spurca, postanowiłem odpuścić sobie poszukiwania muszli z tego rodzaju. Do czasu aż nie spotkałem się – przypadkowo – z sympatycznym małżeństwem naszych rodaków w kameralnej zatoczce. Nie byli to kolekcjonerzy choć miłośnicy podmorskiej fauny i flory. Pani została na brzegu i wdała się ze mną i moją żoną w rozmowę, a jej partner wypłyną w morze w okolice cypla (małej skalistej wysepki oderwanej od brzegu) dokładnie tam gdzie ja chciałem jeszcze tego samego dnia dopłynąć. Niestety on był pierwszy. Piszę niestety, bo człowiek ten wrócił na plażę z gigantyczną, pustą muszlą Cypraea (Luria) lurida !!! Myślałem, że mnie skręci z zazdrości:) Okaz długości ok. 56-57 mm !!! Całkiem świeży, choć nie idealny. Nie miałem serca i tyle tupetu, żeby próbować go od niego odkupić. Żałuję. Zelektryzowany znaleziskiem rodaka postanowiłem zintensyfikować moje połowy. Wiedziałem już, że ten gatunek występuje w tej części Krety. Będąc na południu wyspy w 2010 roku nie widziałem ani jednego przedstawiciela. Nawet pustej, zerodowanej muszli. Nie popłynąłem jednak w ten sam rejon, skąd człowiek ten przyniósł swój okaz. To nie ma sensu. Przecież nie znajdzie się dwóch tak ładnych egzemplarzy w jednym miejscu !!! Postanowiłem ,,zaatakować” jeszcze tego samego dnia popołudniu kilkaset metrów dalej, przy pionowo schodzącej do morza skale. Co ciekawe przy głównej plaży w Agia Pelagia, tylko w miejscu na skraju, gdzie nie było pływających turystów. Szczerze mówiąc, popłynąłem tam bez większego przekonania. Kiedy już dotarłem do klifu i rozejrzałem się wokół, to pierwsze co rzuciło mi się w oczy to . wielka, śliczna, pusta muszla Cypraea (Luria) lurida !!! Leżała jasnym ujściem do góry dlatego możliwe było tak łatwe jej wypatrzenie. Muszla spoczywała dokładnie na środku wielkiej skalnej płyty na głębokości ok. 7 metrów. Bez wahania zanurkowałem!!! Już w trakcie wynurzania można wyczuć w dłoni, że mamy do czynienia ze świeżym, mimo iż martwym egzemplarzem. Muszelka jest śliska i przyjemna w dotyku. Okazy długo spoczywające na dnie są już chropowate. Jakież było moje szczęście jak się już wynurzyłem!!! Okaz super ciemny, super błyszczący i wielki 53,8 mm!!! Ma fantastyczne czerwono zakończone ujścia z jednej i drugiej strony. Nawet minimalne nieregularności u podstawy nie umniejszają jego piękna. Uczciwy F+++/GEM. Prosto do kolekcji. Zachwycający.
C.lurida oraz dwie sztuki C.spurca – największa duma autora ze względu na wyjątkową wielkość i jakość okazów.
Niestety taki wpadł mi w ręce tylko jeden. Oprócz tego widziałem jeszcze tylko jedną pustą muszlę tego gatunku porcelanki, ale w katastrofalnym stanie. Jeden super okaz musiał więc w pełni zaspokoić mój apetyt. Jednak i tak satysfakcja była pełna. Właściwie to już mogłem wracać do domu, ale przede mną było jeszcze 10 dni wakacji. Nie sądziłem, że dobra passa potrwa !!! Kilka dni później, w mało przyjemnym, odludnym miejscu między zatoczkami, przy wzburzonym morzu znalazłem wspaniały okaz pustej muszli Cypraea (Erosaria) spurca. Skorupka leżała otworem do góry na głębokości ok. 2 metrów, w miejscu gdzie fale rozbijały się o skały. Mało przyjemne okoliczności do połowu muszli, ale bez ryzyka nie ma znalezisk. Okazało się, że trafiłem śliczny, błyszczący egzemplarz w stanie GEM, w dodatku duży 31 mm. Najważniejszy, że był w pełni dojrzały. Niemal wszystkie sztuki jakie znajdywałem (także te zerodowane) były lekko juwenilne. Nazywam takie okazy ,,wydmuszkami”:). Dla kolekcjonerów są niepełnowartościowe. W tym roku znalazłem też okaz mierzący niemal 33 mm, to już gigant !!! W ciekawym i rzadkim szarym kolorze. Jednak w stanie F++/F+++. Podobnie jak ciemnobrązowe cudo 32,5 mm jednak z lekkim wapiennym nalotem przy jednym ujściu. Gdyby nie ten defekt byłby GEM. No ale miałem już jeden doskonały egzemplarz Cypraea (Erosaria) spurca. I to było najważniejsze. Więcej już nie oczekiwałem. Pełna satysfakcja.
Cypraea spurca spurca GIGANT 37,5 mm – klejnot osobiście wyłowiony przez autora artykułu w zacisznej Mononaftis Bay niedaleko Agia Pelagia.
Jednak Morze Egejskie miało dla mnie jeszcze jedną niespodziankę. Coś na deser. Coś o czym nawet mi się nie śniło. Coś wyjątkowego. Na dwa dni przed powrotem do Warszawy zdecydowaliśmy się z żoną na pieszą wyprawę do oddalonej od Agia Pelagia o kilka kilometrów niewielkiej zatoki Mononafis. Do plecaka zapakowałem ekwipunek do nurkowania i po godzinie wyczerpującej wędrówki klifowym wybrzeżem dotarliśmy na miejsce. Przyznam, że do wody wszedłem bez większych nadziei na znalezienie czegokolwiek ciekawego. Podmorskie widoki były jednak przepiękne, a pod wodą żadnych nurkujących oprócz mnie. Uwielbiam taki komfort i spokój. Po dwóch godzinach kręcenia się w wodzie, zmagania się z prądem i falami powróciłem na brzeg z pustymi rękami. Nic. Nawet pustej skorupki rozkolca !!! Tylko mnóstwo małych ryb oraz ośmiornice. Czyli standard w tym rejonie wyspy. Tak się składa, że był to dzień moich . imienin i żona Kasia powtórzyła mi na ucho kilkakrotnie: ,,Idź do wody jeszcze raz, zobaczysz na pewno znajdziesz coś ładnego. Nie poddawaj się.” Pamiętam te słowa doskonale:) Dałem się przekonać i po krótkim odpoczynku na plaży wróciłem do morza. Tym razem odpłynąłem kilkaset metrów od brzegu, mimo to woda pod stopami nie była zbyt głęboka. Myślę, że maksymalnie mogła mieć miejscami ok. 10 metrów. Uspokoiłem oddech i zacząłem z powierzchni przeczesywać dziesiątki metrów kwadratowych dna. Kiedy po kolejnych dwóch godzinach straciłem nadzieję i zacząłem powoli wycofywać się w kierunku brzegu nagle serce mocniej mi zabiło. Jest !!! Porcelanka !!! Leży obok kamienia otworem skierowanym do góry i się do mnie . uśmiecha:) W pierwszej chwili pomyślałem, że to kolejna Cypraea (Luria) lurida, bo muszla była słusznych rozmiarów. Skorupka spoczywała na głębokości ok. 7 metrów. Chciałem podnieść ją za pierwszym razem. Głęboki oddech, kilka mocnych machnięć płetwami i ją miałem. Wynurzając się czułem w dłoni to przyjemne uczucie gładkości świeżej porcelanki oraz to, że jest nadspodziewanie duża. Na powierzchni natychmiastowa identyfikacja. Cóż to była za radość połączona z niedowierzaniem !!! Trzymałem w ręku gigantyczną, ciężką, w pełni dojrzałą, błyszczącą i bardzo ciemną porcelankę z gatunku Cypraea (Erosaria) spurca !!! Mimo, że lokatora nie było już w środku, jakość okazu była pierwszorzędna !!!
Cypraea spurca spurca GIGANT 37,5 mm, widok z boku.
Po dotarciu do hotelu, pierwsze co zrobiłem to poprosiłem recepcjonistkę o . liniał. Nie muszę chyba mówić w jaki sposób na mnie spojrzała:) Koniecznie chciałem zmierzyć wyłowiony okaz, bo przeczuwałem że pod każdym względem jest wyjątkowy. Także w przypadku rozmiaru. Mój klejnot dokładnie zmierzyłem dopiero w domu, w Warszawie. Oniemiałem. 37,5 mm !!! Monstrum w super stanie zachowania!!! GEM PLUS. I jeszcze ten zachwycający kolor oraz kształt !!! Muszla inna niż zwykle znajdywane w M.Śródziemnym okazy małe, lekkie, cienkościenne i najczęściej blade. Na szczególną uwagę w wyłowionym przeze mnie okazie – oprócz nadzwyczajnej wielkości – zasługuję umaszczenie. Niebieskawe kropki na rdzawo-pomarańczowym tle plus gruby i doskonały margines w morelowym kolorze !!!
Cypraea spurca spurca GIGANT 37,5 mm, widok od strony ujścia.
Przez dwa tygodnie od chwili powrotu szukałem w Internecie oraz literaturze fachowej podobnej wielkości i jakości okazu podawanego jako przykład lub wystawionego na sprzedaż. I nie znalazłem. Okazy Cypraea (Erosaria) spurca mające długość ok. 32 mm określane są jako giganty. Tymczasem ten który osobiście wyłowiłem miał pół centymetra więcej !!! Jak tu się nie cieszyć ?! Może któryś z czytelników uzna, że to przesadna egzaltacja, że to przecież tylko kolejna ładna porcelanka. Może. Każdy ma prawo do takiej oceny. Jednak wyłowić taką muszlę osobiście to spełnienie kolekcjonerskiego marzenia. Dla mnie to taki trochę ,,okaz życia”, choć to oczywiście subiektywna ocena. Niemniej rozesłałem wytrawnym kolekcjonerom z USA i Zachodniej Europy zdjęcia tej muszli wraz z opisem i albo . mi nie wierzyli, albo . gratulacjom i zachwytom nie było końca. Miałem po prostu dużo szczęścia. I byłem w odpowiednim miejscu, o odpowiedniej porze. Zelektryzowany swoim znaleziskiem próbowałem za wszelką cenę znaleźć jakieś informacje o tym, czy może miejsce w którym wyłowiłem tą muszlę wydaje owoce w postaci porcelanek gigantów. I muszę przyznać, że coś jest na rzeczy. Pod hasłem ,,unikat” znalazłem stronę włoskiego kolekcjonera, który chwali się (całkiem przyzwoitym, choć z wyraźnymi defektami) okazem tego gatunku porcelanki mierzącym 35mm i znalezionym także na Krecie w . Agia Pelagia. To jednak ciągle o dwa i pół milimetra mniej od mojej muszli !!! Znalazłem też na jakimś forum wpis sprzed trzech lat jakiegoś Rosjanina, który podaje maksymalny rozmiar dla Cypraea (Erosaria) spurca znaleziony w Morzu Śródziemnym. To zerodowana porcelanka znaleziona na plaży po sztormie w 2008 roku także . na północy Krety. Podawał rozmiar: 37,4 mm. To jednak o 1 mm mniej niż mój doskonały okaz:) Być może więc rejon Agia Pelagia to siedlisko gigantów? Świadczyć o tym może przecież także wielka Cypraea (Luria) lurida, którą osobiście wyłowiłem i jeszcze od niej większa sztuka, którą wyłowił nasz rodak. Warunki na dnie morza w tym rejonie greckiej Krety widocznie muszą sprzyjać rozwojowi takich monstrów. Może więc będzie więcej szczęściarzy (zwłaszcza w gronie czytelników Conchy), którym także uda się osobiście wyłowić z dna Morza Egejskiego takie cudo? Kto wie. W każdym razie gorąco tego życzę, bo to wielki zaszczyt i ukoronowanie wielu lat poszukiwań i gromadzenia zbiorów. Jedno wiem: Jeszcze kiedyś w rejon Agia Pelagia powrócę z nadzieją na kolejne, udane połowy. Na pewno. Wiem, że gdzieś tam, w błękitnej toni rośnie dla mnie i dojrzewa prawdziwy, porcelankowy Goliat!!! :) Serdecznie dziękuję za poświęcony czas na lekturę.
Pozdrawiam,
Michał Poklękowski
PORADY PRAKTYCZNE (na podstawie własnych doświadczeń)
Przed wyjazdem w miejsce gdzie chcielibyśmy samodzielnie szukać muszli w morzu czy oceanie warto zapoznać się z lokalnymi przepisami z zakresu ochrony środowiska naturalnego. W nadmorskich krajach przybywa obszarów chronionych, w których wszelkie połowy (a nierzadko nawet wstęp) są zabronione. W rejonach nie objętych ochroną fauny morskiej mogą jednak występować pojedyncze okazy malakologiczne, których połowy są zabronione, limitowane bądź wymagające specjalnego, pisemnego pozwolenia od stosownego urzędu. W Morzu Śródziemnym takiej ochronie gatunkowej od wielu już lat podlegają wszystkie gatunki z rodzaju cypraeidae, czyli Cypraea (Erosaria) spurca spurca, Cypraea (Zonaria) pyrum, Cypraea (Luria) lurida oraz Cypraea (Schilderia) achatidea. Oznacza to, że połów żywych okazów powyższych ślimaków jest niezgodny z prawem. Przepisy nie precyzują jednak czy także zbieranie pustych skorup tych porcelanek również jest naruszeniem przepisów. Można zaryzykować, choć oczywiście do takiego ryzyka nie namawiam. Jeśli – podczas odprawy celnej – natrafimy na bardzo skrupulatnego celnika, w dodatku dobrze znającego się na gatunkach fauny i flory objętych ochroną możemy najeść się wstydu lub zapłacić grzywnę. Trudno nam będzie udowodnić dociekliwemu funkcjonariuszowi, że okaz chroniony w stanie GEM znaleźliśmy pusty na płyciźnie lub wyrzucony przez fale na brzeg. Tłumaczenie, że ,,nie wiedziałem” z reguły na niewiele się zdaje. Na przykład greccy rybacy właściwie nie oferują do sprzedaży lokalnych muszli, więc wariant z ,,zakupem u rybaka” też może celnikowi wydać się naciągany. Osobiście uważam jednak, że zbieranie pustych muszli śródziemnomorskich porcelanek szkody lokalnej przyrodzie nie wyrządzi. Muszle z rodzaju cypraeidae, po naturalnej śmierci ślimaka po prostu leżą na dnie niszczejąc w mgnieniu oka. Ze względu na wąską szczelinę nawet kraby pustelniki nie robią z nich użytku. Oczywiście fakt iż np. śródziemnomorskie porcelanki zasługują na ochronę gatunkową nie podlega żadnej dyskusji! Nie warto także zbytnio afiszować się w miejscu pobytu, że szukamy czy łowimy muszle. Rybacy mogą spoglądać na nas podejrzliwie. Doświadczyłem tego podczas swojej drugiej wizyty na Krecie. Wydaję mi się jednak, że mylili mnie z ludźmi polującymi na ryby z kuszami, których grecka policja ściga (szkoda, że tak mało efektywnie). Na pewno nie warto wspominać o chęci zbierania muszli decydując się na usługi centrów nurkowych (szczególnie w krajach Unii Europejskiej, Turcji i Egiptu). Z doświadczenia wiem, że ich pracownicy z reguły kolekcjonerów muszli traktują jak szkodniki, lub – w najlepszym przypadku – jak męczących dziwaków. Co innego w krajach Azji, Afryki (oprócz Egiptu) czy Karaibów. Tam wystarczy oznajmić miejscowym o naszych zamiarach i niemal natychmiast pojawia się przed nami tłum sprzedawców muszli. Mimo wszystko nawet jeśli trafimy do centrum nurkowego gdzie nasze zbieractwo nie będzie budziło niechęci to wiem, że nurkowanie z butlą w większej grupie nastawionej na szybkie zwiedzanie podmorskich krajobrazów nie sprzyja szukaniu żywych okazów do kolekcji. Zwyczajnie nie ma na to czasu. Zwłaszcza jeśli tylko my w tej grupie jesteśmy zainteresowani konchami i ich mieszkańcami. Najlepszą metodą wydaje się snoorkeling lub freedaving. Wystarczy umieć pływać, nie bać się głębszej wody , mieć przyzwoitą kondycję, dużo czasu, nieco szczęścia i wrócimy do domu z ciekawym zbiorem osobiście zebranych okazów do kolekcji.
Charonia tritonis variegata – żywy ślimak pozujący autorowi do zdjęcia.
To czysta przyjemność. Nie tylko samo zbieranie muszli, ale podpatrywanie żywych mięczaków w ich naturalnym środowisku. Wspaniałe doświadczenie. Nie trzeba od razu nurkować na wstrzymanym oddechu na 7 czy 8 metrów. Już na metrze głębokości, a nawet jeszcze płyciej znajdziemy czasem interesujące okazy! Większość jest starannie zamaskowana lub za dnia ukryta pod kamieniami czy w szczelinach dlatego przed wyjazdem warto w fachowej literaturze poczytać o zwyczajach ślimaków czy małży, które mamy ochotę zobaczyć oraz zdjęcia żywych okazów w ich naturalnym środowisku, po to by łatwiej nam było zlokalizować je na dnie. W mojej ocenie najłatwiej jest znaleźć puste muszle porcelanek. O ile po śmierci ślimaka nie wpadną w jakąś szczelinę lub nie zostaną pod głazem dość łatwo jej zlokalizować. Muszle muszą być jednak świeże (błyszczące) i najlepiej leżeć na dnie otworem ku górze. Opuszczone skorupki porcelanek dosłownie ,,uśmiechają się” do nurków. Charakterystycznie wygięta w lekki łuk, ząbkowana szczelina robiła na mnie właśnie takie wrażenie. Jakby mówiły: ,,Hej, tu jestem! Sięgnij po mnie!”. Szkoda tylko, że to tak rzadki widok na dnie M. Śródziemnego. Muszle zwapniałe, zerodowane i pokryte glonami wyparzyć jest dość trudno, mimo że takie właśnie dominują. Koniecznie warto zainwestować w dobrej jakości maskę do nurkowania z fajką. To podstawowy osprzęt na którym nie wolno oszczędzać! Maska z rurką za 20 czy 30 złotych to zły wybór, który szybko się na nas zemści. Na miejscu z reguły ciężko kupić dobry sprzęt markowy, a jeśli już jest to wielokrotnie droższy niż w Polsce. Oczywiście w większych nadmorskich marketach są zestawy do snoorkelingu, ale zawsze koszmarnej jakości. Użytkowanie takich ,,zabawek” jest – delikatnie mówiąc – mało komfortowe. Oprócz maski istotne są dobre płetwy. To ważne kiedy trzeba w wodzie walczyć z falami, silniejszym prądem lub schodzić po okazy na nieco większe głębokości. Płetwy mogą uratować nam życie, jeśli źle obliczymy głębokość na jaką schodzimy na wstrzymanym oddechu i szybko trzeba będzie się wynurzyć z muszlą w garści by zaczerpnąć oddech na powierzchni. Wiem co mówię. Istotnym elementem naszego ubioru oprócz maski, fajki do oddychania i płetw będzie pianka do nurkowania. W stosunkowo ciepłym Morzu Śródziemnym (W Grecji, Turcji czy Chorwacji) wystarczy taka z nogawką do połowy uda o grubości 2-3 mm. Dobrej jakości pianka zapewni nam ochronę przed bolesnymi otarciami o kamienie czy skały, oparzeniami słonecznymi pleców oraz zapewni ciepło. W przypadku kilkugodzinnego przebywania w morzu (nawet ciepłym) i spokojnym pływaniu w poszukiwaniu okazów dość szybko może zrobić nam się zimno. Można też zaopatrzyć się w latarkę podwodną (to najdroższy element ekwipunku). Porządna to wydatek przynajmniej 200 złotych. Miałem taką ze sobą ostatnio na Krecie. Niestety zrobiłem z niej niewielki użytek. Samotne pływanie po ciemku, nawet blisko brzegu w płytkiej wodzie z latarką do przyjemnych raczej nie należy. Zwykła mała rybką nieoczekiwanie wpływająca nam w strumień światła urasta w tych warunkach do monstrum, które nieźle może nas nastraszyć. Można też zaopatrzyć się w małą bojkę z chorągiewką i długą linką. Będzie nas widać z daleka, będziemy mieli się czego złapać w chwili zmęczenia, etc. Wtedy jednak trzeba mieć przy sobie nóż! Koniecznie. Żeby się szybko odciąć od bojki w chwili gdy linka np. zaplącze się o jakieś skały czy śrubę łodzi motorowej, która akurat będzie przepływała w pobliżu. W przypadku kiedy na brzegu czeka na nas rodzina lub znajomi koniecznie zabierzmy ze sobą na poszukiwania muszli dobry zegarek wodoszczelny! Czas spędzony na poszukiwaniach mija błyskawicznie, po co nasi najbliżsi mają się o nas martwić. Przed ,,wyjściem w morze” wypada uprzedzić o której planujemy wrócić na brzeg. Warto pomyśleć też o małej torebce z zamkiem błyskawicznym na pasku, do której będziemy na bieżąco chowali wszelkie okazy. Zaoszczędzimy w ten sposób mnóstwo czasu na każdorazowym wracaniu na plażę z jedną muszlą. Po za tym w trakcie pływania ręce powinniśmy mieć puste. I rzecz najważniejsza na deser. Łącząc nadmorskie, rodzinne wakacje nad cieplejszym morzem z apetytem na osobiście wyławiane okazy starannie wybierajmy miejsce, które da nam największe szanse na znalezienie czegokolwiek godnego uwagi! Pełne turystów, zurbanizowane, hałaśliwe kurorty z zabetonowanym nabrzeżem, mnóstwem hoteli tuż przy samej plaży oraz piaszczyste, monotonne wybrzeże to niemalże gwarancja, że nie znajdziemy . niczego. Starajmy się wybierać miejsca ustronne, kameralne, z licznymi zatoczkami i różnorodną linią brzegową. Na mapie satelitarnej, przed wyborem miejsca docelowego, z łatwością możemy sprawdzić jakie warunki zastaniemy w pobliżu miejsca zakwaterowania. Osobiście polecam wybrzeża skaliste, z plażami piaszczysto-żwirowymi lub kamiennymi. Podwodne skały, głazy, połacie wodorostów to środowisko w którym na płytkiej wodzi (1-8 metrów) życie kwitnie. Znalezienie w takich warunkach pustych muszli czy żywych mięczaków jest o wiele łatwiejsze. Większa jest także ich różnorodność. Zatem satysfakcjonujących i bezpiecznych połowów.
Najciekawsze okazy z okolic Agia Pelagia osobiście wyłowione i spreparowane przez autora.
P.S. Zapraszam też do oglądania krótkich filmów z żywymi ślimakami, które osobiście wyłowiłem podczas swoich wypraw na Kretę. Podaję linki do serwisu YOUTUBE. Dobrej zabawy!
http://www.youtube.com/watch?v=5XK8BisaZuk
http://www.youtube.com/watch?v=GmF7U3olWCc
http://www.youtube.com/watch?v=vGXa15bnNEs
http://www.youtube.com/watch?v=VZ0rwweSipw
http://www.youtube.com/watch?v=owGw-EFDBiA
http://www.youtube.com/watch?v=O0QIaNMtWj4
http://www.youtube.com/watch?v=-AEu42ZL3XU
W razie wszelkich pytań zapraszam także do korespondencji wszystkie osoby zainteresowane tematyką poruszoną w moim artykule. Mój adres mailowy: michal.poklekowski@gmail.com
Pozdrawiam serdecznie,
Michał Poklękowski