JACEK ŻYCHOWICZ
?Refleksje i przestrogi doświadczonego kolekcjonera z Krakowa?
luty 2006

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERAJacek Żychowicz (pierwszy z prawej) w towarzystwie Krzysztofa Kuźniara (w środku) i Tomasza Mordarskiego podczas jubileuszowej 10-tej Międzynarodowej Wystawy Muszli w Pradze, listopad 2005.

?CONCHA? :
Drogi Jacku, przy okazji świętowania dziesięciolecia Czeskiego Klubu Zbieraczy Muszli zwracamy często głowy w stronę naszych południowych Sąsiadów…nie ukrywam z zazdrością ! Jak sądzisz, co leży u podstaw sukcesu czeskich konchistów ?

JACEK ŻYCHOWICZ :
Z pewnością mogę stwierdzić, że u podstaw powodzenia czeskiego Klubu leży zaangażowanie grupy entuzjastów.
Klub powstał w sposób spontaniczny za sprawą małej grupy entuzjastów, a ich celem była chęć spotykania się, wymieniania muszli, organizowanie wystaw-giełd muszli, poznawania nowych ludzi. Pomysł rodził się przez kilka lat , ale w końcu się spełnił i po upływie dziesięciu lat można rzec, że odnieśli sukces. Jak napisał J. Derka – klub przez te 10 lat pozwolił im powiększyć zbiory, podnieść ich jakość i spotkać nowych przyjaciół. Umożliwia również kontakt wielu miłośników muszli z różnych grup wiekowych i socjalnych oraz zapewnia relaks i zdrowie psychiczne każdego kolekcjonera. Śledząc dalszy rozwój wydarzeń można powiedzieć, że działalność klubu rozpoczęła się od organizowania giełd muszli i wydania gazetki klubowej, a wszelkie inne inicjatywy przychodziły z czasem. Pamiętać trzeba, że już w pierwszych miesiącach istnienia do klubu wstąpiło około 80 osób. Dziś klub ma około 250 członków, co nie zmienia faktu, że aktywnie działa przy organizacji imprez i wydawaniu gazetki kilka czy kilkanaście osób, nie oglądając się na innych i na jakieś wyimaginowane profity.

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERAPraskie imprezy to sposobność poznania ciekawych postaci europejskiej konchistyki. Oto pani Staineger z Austrii, kolekcjonerka handlującą muszlami oraz organizująca wycieczki związane ze zbieraniem muszli na całym świecie.

?CONCHA? :
Jesteś stałym bywalcem praskich wystaw. Jak odbierasz atmosferę tych imprez ?
Jakie przywozisz stamtąd wrażenia ?

JACEK ŻYCHOWICZ :
Nie sądzę, by można tak powiedzieć mimo, iż byłem na 6 praskich giełdach ( 5 międzynarodowych i 1 lokalnej) . Co do atmosfery tych imprez to jest ona fantastyczna. Wyraźnie widać, że ludzi, którzy tam przyszli łączy wspólna pasja a nie np. chęć zarobku. Sprzedający stają się prawie natychmiast kupującymi, a wymiana okazów jest na porządku dziennym. Cały czas towarzyszy imprezie gwar rozmów na tematy muszlarskie, a wymiana wszelkich informacji na temat okazów jest oczywista i bezsporna. Fotografowanie okazów nie budzi protestów (Czesi widocznie już wiedzą, że zrobienie zdjęcia nie sprowadza chorób ani nie odbiera duszy). Ceny muszli nie są wygórowane, bo też zysk nie jest tu dobrem nadrzędnym. Wielokrotnie spotykałem się z sytuacją, kiedy cena uzgodniona w drodze targowania się była przez sprzedającego dodatkowo obniżana, np. z powodu, że też jestem członkiem klubu albo jako Polak jestem miłym i egzotycznym na tej imprezie gościem. Wreszcie myślę, że zaproponowanie mi jeszcze atrakcyjniejszej ceny miało być zachętą, abym pełen zadowolenia znów przyjechał na kolejną giełdę. Wreszcie inne przykłady : byłem świadkiem, kiedy na jedną z giełd przyszła niewidoma dziewczyna. Nie tylko nie chowano w popłochu eksponatów, które przecież dotykając – mogłaby zniszczyć, ale wręcz „wtykano” jej w ręce wszystko, co się dało udzielając szerokich wyjaśnień . Nic nie zatrze w mojej pamięci widoku jej rozradowanej twarzy, kiedy wychodziła z sali. Albo znów, gdy powódź 1997 roku zniszczyła dużą część zbiorów pewnego kolekcjonera, to w momencie, kiedy okazało się, że mimo zniszczeń nie zamierza zaprzestać kolekcjonowania muszli, otrzymał na najbliższej giełdzie w prezencie wiele okazów, jako zaczątek nowego zbioru. Te i wiele innych poczynionych przeze mnie obserwacji świadczy dobitnie o tym, że spotkaniom czeskich kolekcjonerów przyświecają zgoła inne idee niż, np. naszym giełdom minerałów, gdzie aż kapie od komercji, blichtru, szpetoty i najważniejszego – czyli nabicia w butelkę jak największej ilości klientów.

zycho3Ślimacze olbrzymy ? skrzydelniki Strombus goliath…taki widok robi wrażenie na każdym konchiście.

?CONCHA? :
Jacku, jesteś bardzo doświadczonym kolekcjonerem. Czy nie brakuje Ci jednak ogólnopolskiego klubu zrzeszającego wszystkich miłośników muszli ? Czy masz swoją wizję takiego klubu ?

JACEK ŻYCHOWICZ :
Nie wiem, czy mam jakąś wizję polskiego klubu i wątpię, czy jest szansa na jego powstanie.
Jeśli jednak miałbym coś na ten temat powiedzieć to myślę, że należy korzystać ze wzorów klubów zagranicznych, których na świecie są dziesiątki. Choćby i czeskiego bo najbliższy. Nie należy chyba zakładać zbyt szczytnych i ideowych (naukowych) celów. Po prostu celem klubu powinno być ułatwianie wzajemnych kontaktów poprzez imprezy typu giełda i rozszerzanie wiedzy o muszlach i ich kolekcjonowaniu, poprzez jakąś formę medialną typu gazetka albo np. jej internetowy odpowiednik. Ważne jest, aby forma działalności nie była zbyt rozbudowana ( aby nie doprowadzić w krótkim czasie do zniechęcenia tych, którzy taką działalność zapoczątkują) a jednocześnie elastyczna, aby w każdej chwili pozwalała coś dodać lub ująć.
Wiem dokładnie, czego w klubie być nie może. Nie może on być (ani w rozumieniu jego formalnej struktury ani jego ewentualna siedziba) miejscem czy przykrywką robienia tzw. interesów przez jakąś część jego członków- bo to nieuchronnie prowadzi do powstania klik, a dalej do waśni albo i nawet konfliktów z prawem (są takie przykłady). Spotkania klubowe nie mogą być z rodzaju ?hluśniem bo uśniem?- są przykłady, kiedy takie traktowanie klubu, jego siedziby albo imprez typu giełda doprowadziły do szybkiego jego upadku (nie zmienia to faktu że spotkania mogą być miłe i wesołe, ale taka atmosfera nie może się stać celem spotkań klubowych samym w sobie). Klub nie może być miejscem istnienia jakichkolwiek hierarchii typu stary wyjadacz ważniejszy od młodego, początkującego- prowadzi to zwykle do traktowania tych ostatnich jak jeleni do ?oskubania?(takie przykłady też mógłbym wskazać).
Co do szans powstania klubu – to są z wielu powodów, póki co nikłe. Po pierwsze – jest nas zbyt mało. Po drugie – wielu z nas, zwłaszcza młodych, po prostu nie stać, np. na poniesienie kosztów dojazdu na giełdy czy inne spotkanie. Po trzecie – koszty działalności (giełdy, gazetka itp.) takiego klubu są w polskich realiach dość duże i nie sądzę, aby składki członkowskie kilkunastu członków pozwoliły na jego funkcjonowanie. Po czwarte – musielibyśmy przezwyciężyć zarówno mur urzędasów jak i nasze męczeńsko-martyrologiczne cechy narodowe. Zauważmy, że Polak jest tylko wtedy zadowolony, kiedy ma gorzej od innych. Jak w tych warunkach może powstać klub oparty o bezinteresowność i zapał i zaangażowanie i optymizm i radość i spontaniczność i brak zawiści i brak chęci zrobienia komuś na złość…… Itd. Itd.
Ale może dość narzekania.

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERAJednak nie w wielkości siła…ten filigranowy Pterynotus miyokoae budzi zachwyt swym niepowtarzalnym kształtem.

?CONCHA? :
Drogi Jacku, nie odbieram Twoich słów jako ?narzekania?…zdecydowanie bardziej jako ? przestrogę ! Wszak wszyscy chcemy, aby przyszły Klub żył naszą pasją, a nie był tworem marionetkowym !

JACEK ŻYCHOWICZ :
Jeśli ktoś zechce podjąć się trudu założenia takiego klubu chętnie udzielę wszelkiej pomocy !

?CONCHA? :
Serdecznie dziękuję Ci, że poświęciłeś czas dla ?CONCHY? !
Dziękuję, za Twoje opinie oraz materiał fotograficzny !