PIOTR POŁOŃSKI
„Wietnamskie muszlowanie”
grudzień 2008

Bywając na giełdach muszli, tudzież europejskich ?shell show? przywykliśmy do obrazu wymuskanych, | lśniących i kolekcjonersko wartościowych ?gemów?, które aż korci, aby zakupić. Muszle ?u źródła? nie są aż tak jednoznacznie powabne?Choć bez wątpienia nie pozbawione naturalnego piękna.

Jeden z pierwszych ?Pasjonatów? ? Piotr Połoński doświadczył tego dwoistego uroku muszli.
Doświadczył?podczas frapującej wyprawy do Wietnamu.
Bardzo cieszę się, że znalazł czas, aby podzielić się swoimi wrażeniami, ale także wskazówkami i radami z myślą o tych, którzy z westchnieniem spoglądają na azjatycką część mapy świata.

Prezentuję całkowicie autorski materiał Piotra Połońskiego.
Dziękuję Piotrze!

WIETNAM
Pominę szczegółowe opisy kraju (chociaż z pewnością warto by było zrobić z wyprawy dłuższe opowiadanie) i postaram się podać trochę informacji, które mogą się przydać, jeśli oczywiście ktoś chciałby się wybrać tam na łowy.
Jeżeli zdecydujecie się na zwiedzanie Wietnamu, tak jak zrobiliśmy to my, podstawą będzie dobrze zaplanowana podróż. Kraj jest niefortunnie długi (ok.1700 km z Hanoi do Ho Chi Minh), a to poważnie utrudnia swobodne przemieszczanie się, niezależnie od i tak skomplikowanych warunków pogodowych, klimatycznych, geofizycznych i transportowych. Wspominam te transportowe, ponieważ w Wietnamie nie da się wynająć samochodu – ot tak, samochód można wynająć tylko z kierowcą, a podstawowy środek lokomocji to motorower ? przejechania Wietnamu motorowerem nie polecam. Linia brzegowa to bajeczne i zróżnicowane 3440 km, ale niestety nie w całej swojej rozciągłości atrakcyjne dla poszukującego muszli. Nie mam na myśli jakiejś szczególnej niedostępności wybrzeża, a jedynie fakt, że ze wszystkich obszarów Wietnamu spływa strasznie dużo wody z większych (jak Czerwona Rzeka i Mekong) i mniejszych rzek oraz okresowo obszarów nękanych powodziami ( a na brak powodzi Wietnam nie może narzekać). Wody te niosą ze sobą dużo materiału skalnego, glebę i inne radosne rzeczy, jakie zdołają ze sobą zabrać, co powoduje bardzo duże zamulenie zatok i wód przybrzeżnych. Nie widziałem przejrzystej wody i na dobrą sprawę, nie wiem, kiedy takową można zobaczyć i gdzie – zabrane płetwy, maska i fajka przeleżały suche przez całą podróż. Mam pewne typy, co do potencjalnego miejsca na nurkowanie, ale o tym później.

MUSZLOWANIE
Właściwie to mógłbym już zacząć łowy po przylocie do Hanoi. Wprawdzie do zatoki Tonkińskiej jest ok. 100 km., ale na ulicach, gdzie wieczorem rozpoczyna się biesiadowanie, można co parę metrów zobaczyć zjadane małże i ślimaki. Są to zazwyczaj gatunki słodkowodne z rodzin Ampullaridae (gł. Pila polita i Pila scutata) i Viviparidae ( gł. Filopaludina filosa i Filopaludina maekoki) oraz małże z rodzin Veneridae (Meretix lyrata i Meretix meretix) i Cardiidae ( Vasticardium elongatum).

polonski01

Trafiłem nawet na ?profana?, który zapamiętale opiekał inny gatunek, a mianowicie Murex trapa, zakładałem wtedy jednak, że to jakiś godny jedynie potępienia odszczepieniec? Pomyłka.

polonski02

Po Hanoi kolejnym etapem podróży była zatoka Ha Long ? przepiękna !

polonski03

Niestety, jedyne na co trafiłem to muszle oferowane przez podpływające łodzie, a w nich tylko nieciekawe ( ze względu na stan) Cypraea arabica asiatica i perłopławy Pinctada margaritifera ( a może coś innego..)

polonski04

Z północy Wietnamu ruszyliśmy prosto do Sajgonu i tu znowu nie obyło się bez wizyty na lokalnym targu.

polonski05

Rozczarowanie podobne do poprzednich. Małże królują, chociaż jedna pani starała się mnie uraczyć gotowanymi Babylonia aerolata, Nerita balteata oraz Natica tigrina (jak mnie zapewniano ten ostatni gatunek jest bardzo smaczny i nawet słodkawy).
Z Sajgonu wyskok do delty Mekongu. Interesująco i ? bardzo muliście.

polonski06

W samym Mekongu niewiele szukałem, bo zupa trudna jest do przeczesania, ale rozpocząłem poszukiwania ślimaków lądowych. Postój łodzi miał miejsce w wiosce, która zajmuje się uprawą kokosów i tu po parominutowych wyjaśnieniach zostałem zaprowadzony do miejsca, gdzie podobno widuje się jakieś ślimaki? Moje wytłumaczenia, że nie chcę ich jeść przyjęto ze śmiechem i lekkim zdumieniem. Wietnamczycy to naród praktyczny ? jak się da zjeść, to jest przydatne, jak nie – to po co zawracać sobie głowę? Polowanie samo w sobie przyjemne, bo wprawdzie znalazłem tylko jeden egzemplarz Aphidromus perversus, ale za to napatrzyłem się na przepiękne motyle, no i wreszcie jakaś sensowna własna zdobycz. Tak na marginesie to (niestety) bardzo często spotykałem gatunek,

polonski07

który przywleczony został z Afryki w czasie II Wojny Światowej ? Achatina fulica, pożeracz wszystkiego co zielone i prawdziwe zagrożenie dla gatunków rodzimych. Wietnamczycy nazywają go ?ślimakiem duchem?, bo często można go spotkać na cmentarzach i grobowcach.
Po Mekongu przesuwamy się na północ i docieramy w okolice Phan Tien, dokładnie do Muine. Bardzo urokliwa miejscowość, wspaniałe plaże i co najważniejsze genialny port rybacki. Duże łodzie łowią głównie ryby i ich sieci czyszczone są jeszcze na wodzie, ale za to małe łódeczki służą do połowów przybrzeżnych i dennych, a sieci wyciągane są i ciągnione często z brzegu. To co jest efektem tej działalności to prawdziwa bajka !!

polonski08

Muine port.

polonski09

Łódka ? koszyk.

polonski12 polonski11 polonski10

Ponieważ zjadane są tu prawie wszystkie większe gatunki, plaża usiana jest muszlami, ale najwięcej jest skorupek z krabami pustelnikami. Do koszyków wędrują: Tonna dolium, Cymbiola nobilis i Phalium glaucum. Szok przeżyłem widząc dużą michę pełną Harpa major ? odechciewa się kolekcjonowania… Drobnicy, którą tak lubię ? mniej, ponieważ oczka sieci przepuszczają mniejsze gatunki, ale i tak spacer na krótkim odcinku jest bardzo ekscytujący i tylko żal pozostawia fakt, że nie mogę być dłużej. Spędziliśmy tu 2 dni, najlepsze łowy odbyły się rankiem, kiedy powracają łodzie. Staram się nie myśleć co by było, gdybym do Wietnamu przyjechał tylko tu .. całe 3 tygodnie łowów w tej okolicy!! No cóż efekt tego postoju to naprawdę kupa radości (najbardziej ucieszyły mnie żywe Cypraea onyx o bardzo nietypowym ciemnym zabarwieniu) i pokaźny worek muszli. Na zdjęciu parę sztuk po selekcji.

polonski13

Wracając do typów na nurkowanie ? Na trasie od Muine na północ w kierunku Nha Trang jest pełno maleńkich miejscowości i dzikich uroczych plaż. Widziałem (niestety króciutko) parę z nich, mniej więcej w połowie tej drogi, uwagę przykuwa wyraźnie czystość wody oraz koralowe rumowiska na piasku. Plaże pełne są ?wytłuczków? muszlowych, co świadczy o bliskości rafy i dość dobrej ?produktywności? wybrzeża (naliczyłem około 30 gatunków na 150 metrowym odcinku). Zakładam, że ten obszar nadawałby się na nurkowanko, ale pod warunkiem dłuższego okresu bezdeszczowego.
Docieramy do Nha Trang miasta wielkich hoteli, których nie lubię ? Czas na spotkanie z dr Nguyenem Thach.

DR NGUYEN NGOC THACH
Ten doktor to z oceanografii. Wtajemniczeni wiedzą, że to człowiek instytucja, a mnie zawsze zastanawiało, jak to się stało, że już w latach 70 wyszedł poza konsumpcyjne, typowe dla swoich rodaków, podejście do mięczaków i zaczął je kolekcjonować. Nguyen jak większość Wietnamczyków jest bardzo pogodnym człowiekiem, pełnym humoru i ciekawości świata. Co interesujące, rozmowa z nim była bardziej rozmową o ludziach (również tych których obaj znamy), niż o muszlach i muszę powiedzieć, że więcej uśmiechu widziałem przy wspominkach i ploteczkach, niż przy wyciąganiu kolejnych pudełek z muszlami? Może to już rutyna? Jak się widziało tyle co on i nadal widuje, można już podchodzić do tematu z dystansem. Powiedziałem, że instytucja – bo z wietnamskiego muszlowania zrobił dobrze prosperujący interes, w którym pomaga mu córka. Firma produkuje (znienawidzone przez nas kolekcjonujących) wyroby z muszli, muszle rzeźbione i tym podobne ?cudeńka?, które trafiają również do Polski. Ta ?niechlubna? działalność nie zmienia faktu, że Nguyen jest nadal czynny naukowo, pisywał i pisuje dużo artykułów naukowych i współpracuje z dużą ilością naukowców i kolekcjonerów na całym świecie. To chyba te kontakty sprawiły, że uczczono jego osobę przy nadawaniu nazw nowych gatunków. Jak mi tłumaczył ze śmiechem ? Ngyen Thach jest jeden, a Wietnamczyków wielu, stąd też rzadsze gatunki to: Semicassis thachi, Mitra thachi (Turner, 2007), Calliostoma thachi (Alf& Stratman, 2007), Nassarius thachi (Dekker,2004) oraz Solen thachi (Cosel,2002) a popularniejsze mają zakończenie vietnamensis. Za moim pośrednictwem Wszystkich polskich kolekcjonerów pozdrawia dr Nguyen Thach, a ja proponuję zastanowić się nad wyprawą do tego pięknego kraju.

polonski14