kpt. KRZYSZTOF BARANOWSKI – „tygryski” z Malediwów

W listopadzie 2003 roku radzionkowskie Centrum Kultury ?Karolinka? zorganizowało wieczór autorski z udziałem najsłynniejszego polskiego żeglarza ? Pana kpt. KRZYSZTOFA BARANOWSKIEGO.
Miałem wielką przyjemność wziąć udział w tym niezapomnianym spotkaniu razem z ponad 200 słuchaczami, co stanowi rekord frekwencyjny sali kameralnej, w której impreza się odbyła.
Już przed schodami ?Karolinki? duże wrażenie na uczestnikach wieczoru robiła oświetlona żaglówka z postawionymi żaglami oraz przepiękny malarski tryptyk morski autorstwa p. Krystyny Willert.
Zebranych gości powitał zespół szantowy harcerskiej drużyny wodnej z Chorzowa. Po nim nastąpiła uroczysta dekoracja zwycięzców Mistrzostw Radzionkowa w Żeglarstwie…a po ceremonii nadszedł wreszcie czas dla Niego.

baranowski1?Ciągle myślę o kolejnych rejsach i mogę płynąć na czymkolwiek i gdziekolwiek, byle w dobrym towarzystwie…albo i bez!?. (fot. C.K.?Karolinka?)

Kapitan Baranowski opowiadał o początkach swojej kariery żeglarskiej, oceanach i morzach, ludziach z Nim żeglujących, o delfinach i sztormach, o polarnikach i tubylcach, egzaminach kapitańskich, chorobie morskiej i kuchni na pokładzie. Swoje opowieści ilustrował slajdami i filmami dokumentalnymi…a bardziej skomplikowane arkana rzemiosła żeglarskiego wyjaśniał przy tablicy szkolnej.
Kapitan gwarzył z dużą dozą humoru, toteż co chwilę przerywał mu gromki śmiech na sali. Słowem, królowała swobodna atmosfera i niemalże w powietrzu czuć było morską bryzę ? doskonale spędzonego czasu.

Minęło kilka lat…a ja postanowiłem wrócić do spotkania z Panem Kapitanem.
Tym razem zaprosiłem Go do podzielania się z Czytelnikami ?CONCHY? choćby króciutkimi wspomnieniami z rejsów, w których tle mogły się pojawić morskie muszle.

Nie musiałem długo czekać, gdyż po kilku dniach otrzymałem odpowiedź…zwięzły, aczkolwiek treściwy felieton ? napisany w stylu doskonale przypominającym listopadowe spotkanie z 2003 roku.

baranowski2?Nigdy nie pchałem się na afisz, a po pierwszym rejsie na ?Polonezie? wręcz unikałem dziennikarzy. Wydawało mi się jednak, że walczę o swoją normalność. Może dlatego woda sodowa nie uderzyła mi do głowy, a koledzy i tak sobie o mnie przypomnieli, gdy rzeczywiście miałem coś ważnego do powiedzenia?.
www.krzysztofbaranowski.pl

A oto już tekst kpt. Krzysztofa Baranowskiego…specjalnie dla ?CONCHY?.
Serdecznie dziękuję!

W rejsie pierwszej Szkoły pod Żaglami, w roku 1984, biwakowaliśmy na bezludnej wysepce w archipelagu Malediwów na Oceanie Indyjskim.
Spośród różnych zajęć prowadzonych przez nauczycieli, było poszukiwanie muszli. Najzgrabniejsze wydały mi się porcelanki „tygryski” /Cypraea tigris/ – brązowo nakrapiane konchy, zgrabne w kształcie, czyste w wizerunku.
Jakby przeciwieństwo do kostropatych domków ślimaków z Wysp Bahama i Małych Antyli.
W tamtych rejonach Morza Karaibskiego poławiacze szukali zaopatrzenia dla restauracji czyli mięsa, natomiast skorupy jako śmiecie były (i nadal są) wyrzucane w pobliżu łowisk lub w pobliżu tychże restauracji, gdzie konsumowane są w dużych ilościach.

Na Malediwach zderzyliśmy się z naturą w jej pierwotnym obliczu. „Tygryski” leżały sobie spokojnie na dnie i wystarczyło się schylić lub zanurkować, by zbierać muszle całymi workami. Załoga „Pogorii” zebrała wtedy obfity połów i wszyscy wracali do stolicy Malediwów – Male, uszczęśliwieni.
Powrót do cywilizacji okazał się fatalny dla zbieraczy muszelek. Większość worków z muszlami leżała na pokładzie ze względu na zapachy jakie im towarzyszyły. Kiedy więc nieoczekiwanie na pokład wkroczyła policja rekwirując zbiory muszelek, wszystko było pod ręką. Na Malediwach połów muszli jak i rybołówstwo podwodne jest zabronione. Muszle trzeba było oddać, a kusze podwodne poszły do depozytu, z którego już nigdy na pokład nie wróciły.
Jedynie kapitan, czyli ja, który muszelek nie zbierał workami, tylko parę „tygrysków” wziął na pamiątkę do kabiny, ostał się z całym nietkniętym zapasem złowionych muszli.
Miałem niezwykle egzotyczne prezenty na dłuższy czas i chyba gdzieś tam jeszcze jaka muszelka się ostała – jako prezent dla samego siebie i pamiątkę po niezwykłym rejsie sprzed lat.

Krzysztof Baranowski

A oto jeszcze wspomnieniowa mini-galeria:

?RADZIONKOWSKIE SPOTKANIE Z PANEM KAPITANEM?.

b1Żaglówka…przywitała wszystkich ?wilków morskich?, pasjonatów żeglarstwa i ciekawskich, którzy przyszli posłuchać morskich opowieści kpt. Krzysztofa Baranowskiego.

b2Rodzinna fotografia z zespołem szantowym z Chorzowa.

b3

Nagrody dla radzionkowskich mistrzów żeglarstwa.

baranowski1Slajdy i filmy dokumentalne ułatwiały zrozumienie tajników żeglarstwa oraz przybliżały morskie przygody Kapitana. Oprócz widowni, budziły także zainteresowanie dyrektora ?Karolinki? ? p. Mariana Prodlika.

b5Czasami nie mogło się obyć bez atrybutów szkolnych: kredy i tablicy.

b6Na zakończenie wieczoru autorskiego każdy chciał zdobyć pamiątkowy autograf Gościa honorowego.

b7Byli też tacy, którzy w tym dniu zyskali coś znacznie cenniejszego…przykład godny naśladowania i wspomnienia na całe życie.

Zdjęcia zamieszczone w mini-galerii otrzymałem dzięki uprzejmości p. Adama Solorza z C.K. ?Karolinka?. Serdecznie dziękuję!