http://www.specimenlandshellsales.com
Na stronę internetową pastora Steva Setzer?a natknąłem się odwiedzając witrynę ?Femorale? braci Coltro. Tradycyjnie napisałem jako pierwszy, a po dwóch dniach otrzymałem dość frapujący list. Przyznaję, że o muszlach morskich w takiej roli jeszcze nie słyszałem.
List pastora był bardzo obszerny, czasem bardzo osobisty.
Oto główne wątki:
?Pierwszą muszlę otrzymałem z rąk mojej wspaniałej mamy. Miałem wtedy 7 lat.
Mama pracowała w ogrodzie. Zawołała mnie i podniosła ze skalniaka dużą konchę skrzydelnika różowego. ?Zabierz ją do domu. Jest twoja, jeśli chcesz…? ? powiedziała.
Zabrałem więc strombusa do domu, starannie go domyłem i ustawiłem na półce.
Do dziś nie wiem, skąd się u nas wziął. Był jednak przedmiotem prawie magicznym, głównie ze względu na to, że Arizona kojarzy się z kaktusami a nie szumem morza.
Jakiś czas potem osobiście znalazłem muszlę Achatina fulica. Nie chciałem uwierzyć, że to gatunek lądowy, bo była bardzo duża i pięknie wybarwiona. To śmieszne, ale przechowywałem ją w specjalnym pudełku, jako ? ?crown jewel? mojej rodzącej się kolekcji.
Momentem przełomowym mojej pasji była lektura książki Briana Parkinsona poświęconej malakofaunie lądowej U.S.A. Postanowiłem, że to będzie moja specjalność.
Rozpocząłem intensywne zakupy. Odwiedziłem kilku dealerów muszli, pozbawiając ich większości ?lądówek?. Poznałem wielu kolekcjonerów ? Toma Hookera, braci Coltro, Tuckera Abbott?a, Lena Hill?a, Toma Rice?a i wielu innych.
Muszli przybywało, ale czułem jakąś pustkę.
Pomyślałem, że może i ja powinienem zająć się sprzedażą ślimaczych skorupek.
Tylko po co pastorowi takie zajęcie?
Odpowiedź na to pytanie pojawiła się sama, choć ja wiem, że nie przypadkowo.
Pewnego dnia mój obecny przyjaciel Louis z Meksyku przysłał mi pudełko z dokładnie 199 sztukami Drymaeus dombeyanus, czyli lądowymi, meksykańskimi rarytasami muszlowymi.
Dowiedział się o mojej pasji od zaprzyjaźnionego pastora?i oto taki gest.
Zrewanżowałem mu się szybko, płacąc cenę proporcjonalną do cennika amerykańskiego.
Louis odpowiedział płomiennym listem, wyznając, że otrzymane pieniądze zapewnią godziwe życie jego licznej rodzinie przez 4 miesiące.
Wtedy zrozumiałem, czym poza obiektem kolekcjonerskim – mogą jeszcze być muszle.
Dla mnie, od tej chwili stały się ?narzędziem? do czynienia dobra.
Podobnie traktuję moją witrynę. Dzięki niej poznaję innych ludzi. Wymieniam się muszlami, lub sprzedaję zainteresowanym. Potem wykorzystuję uzyskane środki…?
Pastor Steve Setzer wymienił kilka ze swoich filantropijnych przedsięwzięć, realizowanych dzięki sprzedaży muszli. Większość z nich dotyczy pomocy biedocie Dalekiego Wschodu.
Prosił, aby ich nie upubliczniać, gdyż wyznaje biblijną zasadę ? ?niech nie wie lewica, co czyni prawica…?
Nie wdając się więc w szczegóły?zamieszczam jedynie zdjęcie wnętrza świątyni, gdzieś na Filipinach?funkcjonującej w głównej mierze dzięki ofiarności pastora Setzera.
Pastor Steve Setzer uważa, iż muszle, jako wspaniały skarb naturalny mogą pełnić rolę swoistego ?narzędzia? do czynienia dobra.
?Jeden człowiek nie zmieni na lepsze całego świata. W imię DOBRA może jednak zmieniać jego oblicze…? (Steve Sezter).