Aleksandra Chamera, POLSKA /Bydgoszcz/

arta(at)arta.bydgoszcz.pl     który decydując się na nowy okaz do kolekcji, NIE ? sprawdzałby wszelkich jakościowych atrybutów przypisanych nabywanemu egzemplarzowi?.Co w odniesieniu do klasycznej konchistyki jest oczywiste.
Przyznaję, że nie spotkałem także osoby, dla której na pozór ?bezwartościowe skorupy? mogą być nośnikiem aż tak pozytywnej energii.
Gdzie więc szukać genezy – ?schroniska dla muszli??czyli nad wyraz specyficznego podejścia do konchistyki, jakie prezentuje Pani Aleksandra Chamera z Bydgoszczy?
Nie odważę się spekulować?Lecz nie ulega wątpliwości, że bez wielkiej wrażliwości na naturalne piękno świata oraz autentycznego szacunku dla Natury – coś takiego, nie byłoby możliwe.
Pani Olu, szczerze podziwiam!

chamera1

Pani Aleksandra Chamera.
Niepowtarzalne pomysły?na miarę?niepowtarzalnego zamiłowania.

?Zbieram muszle od 12 lat, a właściwie powinnam napisać, że prowadzę ?schronisko? dla muszli…tych niechcianych, nieładnych, uszkodzonych, bezwartościowych….specjalnie wyszukuje takie egzemplarze, które nie znajdą nabywców wśród kolekcjonerów ani nawet wśród przypadkowych osób kupujących je „na pamiątkę”. Połamane szponiatki, ukruszone conusy, rozkolce bez grzebieni,  znajdują u mnie swój „dom”. Mam osobny pokój na kolekcje tych niechcianych muszli i potrafię przesiedzieć tam całe godziny głaskając je i gadając do nich? hi hi. Nazbierało się ich około tysiąca sztuk. Bardzo chętnie i natychmiast odkupię wszystkie „niechciane” egzemplarze.

Jak to mówi mój mąż, u mnie zainteresowanie muszlami to nie pasja tylko obsesja.

Całe nasze życie to moje muszle…..mam firmę, która w logo ma rozgwiazdkę, wszystkie witryny naszych sklepów są wyłożone muszlami, auta firmowe są oklejone w muszelki / www.arta.bydgoszcz.pl / a ja sama jeżdżę autem z tablicą rejestracyjną CONCHA, jeżeli gotuje na obiad makaron, to też są to muszelki? hi hi hi.

A tak na poważnie to moje zainteresowanie muszlami zaczęło się juz w dzieciństwie , kiedy to u dziadków zawsze oglądałam jedyną muszlę, jaką posiadali i trzymali ją pod telewizorem marki RUBIN, z przeświadczeniem, że ona pochłania „złe” promieniowanie z telewizora i chroni tym samym oglądających. Czyli już w dzieciństwie wpojono mi „dobroczynne” działanie muszli. Za każdym razem, jak gdziekolwiek wyjeżdżałam, kupowałam pamiątkowe muszle, kupowałam zawsze tą, którą pierwszą wzięłam do ręki, nawet jeżeli okazywało się że nie jest to dobry wybór, bo np. jest uszkodzona…..I tu się zaczyna historia kolekcji „kalekich” muszli…potem znajomi, którzy przywozili sobie muszle na pamiątkę z podróży obdarowywali mnie tymi najmniej atrakcyjnymi egzemplarzami zostawiając sobie same „ślicznotki”.
Ostatnio udało mi się „wyżebrać” od dziadka tą „cudowną” muszlę, która ratuje życie posiadaczom tv RUBIN…I spytałam o jej historię.
Okazało się, że muszlę dziadek wykopał na plaży nad Morzem Czarnym w 1962 roku, w stanie bardzo skorodowanym. I tak przeleżała ponad 40 lat pod telewizorem. Jej obecny stan, z tego co mówił dziadek, nic się od tamtego czasu nie zmienił, nie doznała żadnych dodatkowych uszkodzeń.
Mój dziadek ma prawie 90 lat i pewne historie już mu się mylą, ale zawsze są piękne.
Pozdrawiam.
Olucha.?

chamera01

Historyczna muszla Dziadka Pani Oli…czyli – matuzalemowy Strombus gigas.