Tomasz Mordarski, POLSKA /Kamienna Góra/

tom(at)dka.pl
Pan Tomasz Mordarski był pierwszym z polskich kolekcjonerów muszli, który zaszczycił swoją obecnością grono PASJONATÓW. Było to w 2004 roku.
Dzisiaj, czyli w 2012 roku mam przyjemność zamieścić zaktualizowany profil Kolekcjonera, którego od 2004 roku poznała osobiście chyba już większość rodzimych miłośników konchologii. Ten właśnie fakt odrobinkę mnie pociesza, gdyż moim zdaniem opowieść Tomasza napisana jest nazbyt skromnym słowem.
Tomaszu, dziękuję, że ciągle jesteś z Nami!

mordarski

Tomasz Mordarski z Kamiennej Góry to rozpoznawalna postać dla wszystkich Czytelników mojej witryny. Konchista – „z krwi i kości”, perfekcjonista, kolekcjoner o szerokiej wiedzy specjalistycznej, orędownik scalenia grona polskich kolekcjonerów muszli.

Zbieractwo, czy kolekcjonerstwo, jak się to zaczęło

Jakieś kilkanaście lat temu w czasie pobytu nad Bałykiem kupiłem kilka przypadkowych muszelek. W przedostatnim dniu pobytu wpadła mi w oko piękna, mieniąca się wszystkimi kolorami tęczy muszla, której nazwy jeszcze nie znałem. Niestety na straganiku w dniu wyjazdu już jej nie było. Obiecałem sobie wtedy, że za rok przyjadę i w pierwszej kolejności kupię ją. Jak wspomniałem, nie wiedziałem jak się ona nazywa, więc postanowiłem ustalić jej nazwę, ale sprawa nie była prosta. Brak było literatury, a Internet nie był jeszcze oknem na świat. Szukając nazwy tej muszli, poznałem nazwy wszystkich zakupionych uprzednio skorup. Jadąc na następne wakacje, potrafiłem nazwać już ok 50 okazów! W Kołobrzegu, bo tam właśnie jechałem, trafiłem do jednego z nielicznych sklepów z muszlami obsługiwanego przez profesjonalistkę z dziedziny konchologii Monikę Ratajczyk. To ona dopiero podała mi nazwę poszukiwanej przeze mnie muszli, a była to Haliotis iris. W sklepiku tym przy okazji nabyłem mnóstwo nowych okazów. Z tamtego wakacyjnego pobytu, ponieważ nie posiadaliśmy jeszcze samochodu, wracaliśmy pociągiem: z żoną, małym dzieckiem z wózkiem, plecakami oraz ogromną torbą pełną nowych muszli.
W roku następnym, pomimo, że Bałtyk w okolicy Kołobrzegu jest najchłodniejszy, ponownie tam pojechaliśmy rodziną, albowiem miałem zamiar nabyć wszystkie pozostałe muszle, których nie kupiłem rok wcześniej w sklepiku Moniki i tak też uczyniłem. Na miejscu trafiłem na hurtownię muszli – filię Madangu z Gdyni, gdzie wzbogaciłem się o kolejne kilkadziesiąt okazów!
W roku następnym miałem już ścisłe określony cel podróży wakacyjnej – jechać właśnie do siedziby Madangu w Gdyni. I tak się też stało, tam poznałem szefa p. Jacka, od którego nabyłem całe mnóstwo nowości. Tam też pierwszy raz w rękach miałem Cypraea leucodon, której cena na tamten czas była niebotyczna i wynosiła 2 tysiące złotych [na marginesie ładnych kilka lat później okaz ten ostatecznie trafił do mojej kolekcji, ale za bardziej rozsądną cenę]. Następnie dowiedziałem się o sklepie z muszlami na Tamka w Warszawie, niestety w dniu przyjazdu był on zamknięty. Wiedziałem jednak, że w podwarszawskim Aninie jest hurtowania muszli Dekor bis, która w tamtym czasie zaopatrywała połowę polskiego wybrzeża. Tam też zakupiłem woreczek małych kolekcjonerskich porcelanek, które do tej pory widziałem jedynie w książkach.
W zbiorach na ten czas miałem już praktycznie prawie wszystkie muszle, które występowały w polskojęzycznych książkach: Muszle Morskie Andrzeja Samka, Przewodnik Muszle Rafała Wąsowskiego, Muszle Petera Dance, Najpiękniejsze Muszle świata K. W. Dworczyk. Z kolei książka Klejnoty morza autorstwa K.W. Dworczyk stała się dla mnie wyznacznikiem przejścia ze zbieractwa do systematycznego kolekcjonerstwa.
Pierwszym polskim kolekcjonerem, z którym nawiązałem kontakt był Michał Poklękowski. W tym też okresie, szukając nowości poprzez Internet, natrafiłem na wywiad Michała z 2003r., kiedy to opowiadał o zakupionej Cypraea auranium i jego myśli wynajęcia ochrony dla jej przewiezienia. tak, teraz to może budzić uśmiech na twarzy, ale wtedy muszla ta była wielkim rarytasem za bardzo duże pieniądze, więc wcale nie było to śmieszne, a wręcz wzbudzało mój podziw, że jest w posiadaniu takiego okazu. Później spędziliśmy z Michałem na telefonicznej słuchawce wiele godzin, dzieląc się nowinkami kolekcjonerskimi.
Na tym etapie, posiadając wówczas ok. 2000 okazów zauważyłem, że skończyły się praktycznie krajowe źródła pozyskiwania muszli. W tym momencie nastąpił nowy rozdział w moim kolekcjonerstwie. Nawiązałem wówczas kontakty z niemieckimi kolekcjonerami, z nimi też wymieniałem i od nich kupowałem muszle, które w Polsce nie były dostępne. W tym też czasie za ich namową zarejestrowałem się na niemieckim Ebay jako ,,obywatel Niemiec mieszkający w Polsce’. Polacy wówczas nie mieli możliwości korzystać z Ebay. Tym sposobem mogłem już nabywać okazy z całego świata, głównie z USA. Tam też szybko nawiązałem mnóstwo kolekcjonerskich kontaktów. Największym problemem był wówczas brak możliwości dokonywania jakichkolwiek transakcji za pośrednictwem polskiego banku i ten stan rzeczy utrzymywał się jeszcze przez ok. 4 lata. Z tych powodów przez ten okres za pozyskane muszle płaciłem, wysyłając pieniądze .w kopercie. Ani razu nie zdarzyło się, aby wartościowa korespondencja zaginęła w drodze. Kto bowiem o zdrowych zmysłach mógł pomyśleć, aby z biednej Polski wysyłać pieniądze w kopercie do Niemiec, Japonii, Australii, czy USA. Tak pozyskałem kolejny tysiąc okazów. O ile wiem, stałem się wówczas w Polsce prekursorem pozyskiwania muszli przez Internet. Nie zawsze jednak było tak pięknie, dwa razy nie doszły do mnie muszle; raz z Niemiec Cypraea langfordi oraz z Włoch Cypraea exusta. Zdarzyło się także, że zamówione w Chinach kilkanaście okazów Argonauta argo wielkości powyżej 200mm, uległy w transporcie całkowitemu zniszczeniu…
Prawdziwy rozkwit mojego kolekcjonerstwa nastąpił dopiero, gdy trafiłem na tajwańskiego poławiacza muszli. Od niego pozyskałem pierwsze Pleurotomaria hirasei, które w tamtym okresie w europejskich kolekcjach nie występowały, a jeśli już to bardzo rzadko. Kupowałem od niego za kilkadziesiąt dolarów woreczki wyłowionych, ale nienazwanych muszli – po ok 200-300sztuk. Wśród nich były również te perełki. Kilka z nich przywiozłem na wystawę do Pragi [byłem tam wówczas pierwszy raz]. Natychmiast zrobiły one furorę i w drodze wymiany nabyłem mnóstwo okazów, o których wcześniej jedynie czytałem w zagranicznych kolekcjonerskich książkach. Dzięki tej wymianie nabyłem wówczas kilka porcelanek australijskich. m.in. Cypraea rosselli, venusta, friendii, marginata, thersites, marginata albanyensis. Trzy lata później, z uwagi na zmianę sposobu połowów i odkrycie nowych siedlisk Pleurotomiara hirasei, jej wartość drastycznie zmalała. Nikt jednak wówczas nie sądził, że taki będzie przebieg zdarzeń, ja również. Ta historia świadczyła o tym, że wartość kolekcjonerska muszli z roku na rok traci na wartości. Z jednej strony to dobrze, bo dzięki takiej sytuacji jest możliwość nabycia okazów, o których poprzednio można było jedynie pomarzyć, z drugiej nie do odzyskania są zainwestowane wcześniej pieniądze.
Wracając po wystawy praskiej, dzięki awarii mojego samochodu, poznałem tam jednego z największych polskich profesjonalistów, jeśli nie największego, pana Andrzeja Jarzębowskiego. Bezinteresownie pomógł mi wówczas w usunięciu awarii, za co jestem mu niezmiernie wdzięczny. W późniejszym okresie udało mi się od niego pozyskać wiele wspaniałych, kolekcjonerskich okazów, szczególnie zwójek. Sądzę, że nie ma obecnie kolekcji w Polsce, w której nie byłoby od Niego muszli.
W następnych latach na wystawę do Pragi jeździłem już regularnie. Tam też z kolei osobiście poznałem wielu polskich kolekcjonerów, których praktycznie znałem poprzednio jedynie przez Internet, m.in. Jacka Żychowicza, Michała Poklękowskiego, Mateusza Packa, Jarka Turka, Tomasza Melnyczuka, Piotra Połońskiego, w późniejszym czasie również Kamilę Zając i Sławka Boronia. Czasy te wspominam najmilej, kiedy zaraz po otwarciu giełdy, jak dziki wpadaliśmy między wystawowe stoły w poszukiwaniu nowości kolekcjonerskich, pragnęliśmy wtedy zdobyć wszystkie perełki, a Praga była nasza. Przesympatyczny Piotr żartobliwie opisał mój ówczesny zapał: ,,odkryliśmy w Pradze nowy gatunek … człowieka: Homo conchologus superbus. Był jeden tylko przedstawiciel, niezwykle szybko przemieszczał się pomiędzy stoiskami, drapieżny i z każdym stoiskiem trudniejszy do opanowania”. W tym okresie zrodził się pomysł utworzenia polskiego klubu kolekcjonerów muszli, który jednak niestety nie został zrealizowany, a szkoda. W Pradze poznałem wielu czeskich kolekcjonerów m.in. Jarosława Derkę, szefa Czeskiego Klubu Kolekcjonerów Muszli, do którego to klubu wstąpiłem.
W 2004r. nawiązałem znajomość korespondencyjną z Jackiem Glancem, znanym wszystkim kolekcjonerom z jego autorskiej strony internetowej Concha. Niestety, pomimo tak długiej znajomości, nigdy nie mieliśmy okazji spotkać się osobiście.
W tym czasie moja kolekcja urosła do., już nie wiem, bo nigdy mi się nie udało jej policzyć, może 4, a może 6 tysięcy okazów. Z racji braku miejsca w mieszkaniu, wiele świeżo nabytym okazów, trafiało od razu do kartonów…
Z racji wielu już zdubletowanych okazów, postanowiłem część z nich odstąpić poprzez allegro. Z tej racji pozyskałem wiele fantastycznych znajomości m.in. z Marzenną Lew, Mariuszem Roszczyńskim. Dzięki tej znajomości miałem też przyjemność gościć u siebie pana Andrzeja Sikorskiego, Jacka Kamińskiego i Jarka Turka. Wielokrotnie korzystałem też z wiedzy poznanego Pawła Chariasza. Z relacji Jacka Glanca, dzięki wystawianiu rzadkich okazów muszli aukcje, które kończyły się w sobotę wieczorem, skutecznie rywalizowały ze skokami Adama Małysza.
Ten okres zaowocował nowa pasją – fotografią. Fotografowanie małych muszli uzmysłowiło mi nieznane dotychczas piękno tej drobnicy. Muszla, której rozmiary nie przekraczały 1 cm, na zdjęciu o wymiarach 80×60 cm nagle ukazywała zupełnie inne, nieznane dotychczas oblicze. W tym też czasie nastąpił dziwny zbieg okoliczności. Ania moja żona w ramach studiów musiała wykonać jakąś nietuzinkową pracę i z tych powodów postanowiliśmy wspólnie zrobić wystawę muszli oraz ich fotografii. Z pomocą przyszedł nam wówczas Jacek Żychowicz, któremu jestem niezmiernie wdzięczny. I tak miałem za sobą pierwszy oficjalny występ kolekcjonersko -fotograficzny, który miał miejsce w Jeleniej Górze. Pierwszy oficjalny, ponieważ wcześniej organizowałem dla dzieci przedszkolnych w Kamiennej Górze warsztaty, mające na celu pokazać różnorodność kształtu, formy i kolorystyki stworzeń morskich. Miałem też przyjemność wspólnego zorganizowania wystawy ze Sławkiem Wrzecionem wielkim charyzmatycznym pasjonatem, który przez wiele lat prezentował swoją kolekcję w wałbrzyskiej Palmiarni.
W 2007r. wraz z Jarkiem Turkiem wzięliśmy udział w międzynarodowej wystawie muszli w Pradze, gdzie nasze kolekcje znalazły uznanie w oczach innych i zajęliśmy prezentowanymi zbiorami 2 i 3 miejsce. Wystawiałem wówczas rodzinę volutidae, która zdominowała moją kolekcję. Był to ogromny sukces, ponieważ wcześniej nikomu z Polaków nie udało się zdobyć jakichkolwiek osiągnięć na międzynarodowej arenie. Jestem wdzięczny Jarkowi, który zrobił mi gablotę wystawową. On też rok później jako pierwszy z Polaków pokonał wszystkich uczestników międzynarodowej wystawy, prezentując wspaniałą kolekcję łodzików. Wziąłem również udział w tym konkursie wystawowym, prezentując barwne odmiany Voluta vespertilio.
Wystawy kolekcjonerskie nie zawsze kończyły się sukcesem, miałem też bardzo nieprzyjemne historie. Podczas wystawy w Wałbrzychu, dyrektor galerii po 4 dniach prezentacji poprosił mnie o dosłowne zwinięcie rozkładach przeze mnie zbiorów [ok. 3000 okazów], ponieważ w tym pomieszczeniu miał odbyć się nieplanowany raut lokalnych tzw. vipów ! Bite dwa dni rozkładania eksponatów, planowana wystawa na 1 miesiąc i po 4 dniach miałem wszystko zwinąć na dwie godziny, a następnie ponownie wszystko rozłożyć. Ów pan dyrektor grzecznie stwierdził, że salę potrzebuje jedynie na sobotę, bo w poniedziałek były już przewidziane szkoły do zwiedzania mojej wystawy. Oczywiście wystawę zwinąłem jak prosił, lecz nie miałem już sił i ochoty ponownie jej rozkładać. W poniedziałek powstało zamieszanie, ale zainteresowanych kierowałem do pana dyrektora, albowiem sprawa mnie już nie dotyczyła.
Jak wiadomo nie ma wystawy, aby jakieś muszle nie zostały uszkodzone. Tak właśnie pozbyłem się muszli Nautilus macromphalus, która spadła i rozbiła w drobny mak. W Kamiennej Górze organizatorzy zapewnili mi w ramach gablot wystawowych, stare szpitalne gabloty na medykamenty., czarę goryczy przelał incydent na innej wystawie – kradzież królewskiej trójki Conus gloriamaris, bengalensis i milneedwardsi. Od tamtej pory pomimo próśb, postanowiłem już nigdzie nie organizować dużych wystaw kolekcjonerskich swoich muszlowych zbiorów. Nie zaprzestałem jednak organizować wystaw fotograficznych, m.in. świata podwodnego, jaskiń, czy gór. W ostatnim przypadku mała stała galeryjka Karkonoszy Zimą jest prezentowana w schronisku Szrenica w Szklarskiej Porębie.
Do tzw. „Pragi” zawsze wracam z sentymentem, choć coraz trudniej dostać tam coś nowego. Czego nie udało mi się zdobyć, choć przez wiele lat na to polowałem, a jak już prawie miałem, to albo jakość była kiepska, albo cena zaporowa -to Cypraea fultoni. Nie ustaję jednak w poszukiwaniach tego zacnego okazu, jak to miało miejsce na początku mojej kolekcjonerskiej drogi w przypadku Haliotis iris.

mordarski01

Nie byłoby sensu teoretyzować na temat zjednoczenia polskiej myśli konchistycznej bez sprawy zasadniczej ? bezpośrednich, żywych spotkań. Latem 2007 roku Tomasz ugościł w swoim domu jednego z PASJONATÓW ? p. Andrzeja Sikorskiego z Warszawy.

mordarski011

Kolejni goście jesienią 2007 roku.
Z lewej Jarosław Turek z Kalisza, a z prawej p. Sławomir Wrzecion z Wałbrzycha.

mordarski02

?Homo conchologicus superbus? ? takie oto miano zyskałeś /ustami Piotra Połońskiego/ po praskiej wystawie muszli w 2006 roku. Myślę, że nie ma w nim przesady. Sam doświadczyłem Twojej energii i pasji?wszak wielu z ?cichych? bywalców mojej witryny przeobraziło się w PASJONATÓW?dzięki Twojej perswazji. Dziękuję!

mordarski021

Znaczące wydarzenie w kolekcjonerskiej przygodzie Tomka Mordarskiego.
Tak oto prezentowała się tematyczna ekspozycja ?Volutidae? podczas praskiego Shell Show w październiku 2007 roku. Konkursowe jury przyznało jej drugie miejsce.

mordarski022

Moment wręczenia wyróżnienia z rąk Prezesa Czeskiego Klubu Kolekcjonerów Muszli ?
p. Jaroslava Derki.

mordarski023

Tomek?gratuluję!!!

A co można znaleźć w kolekcji Tomasza Mordarskiego?
Poniższa galeria na pewno będzie się rozrastać?by nie ?marnować? miejsca pomijam opisy gatunkowe?bez wątpienia rozeznacie Państwo prezentowane muszle?A zaczynamy od rodziny /a raczej jej fragmentu/ – Volutidae:

mordarski20 mordarski19 mordarski18 mordarski17 mordarski16 mordarski15 mordarski14 mordarski13 mordarski12 mordarski11 mordarski011 mordarski10 mordarski09 mordarski08 mordarski07 mordarski06 mordarski05 mordarski04 mordarski03