„PIĘKNO ZAKLĘTE W MUSZLI” – Wystawa kolekcji Pawła Falarza; Szczytno, 2014.

Czytelnicy „CONCHY” znają Pana Pawła z działu : „Pasjonaci”, gdzie zagościł w 2012 roku, a także z opowieści „Australia – ślimaki na krańcu świata” zamieszczonej w „Forum Ekspertów”.

Tym razem, z wielką satysfakcją, przedstawiam wystawowy wyczyn Pana Pawła, który dokonał się w Muzeum Mazurskim w Szczytnie.

baner_wystawa_muszle

F2

Na każdego, kto odwiedził ekspozycję Pana Pawła, czekało takie oto powitanie Autora:

„Nazywam się Paweł Falarz i dzięki życzliwości oraz przy wsparciu ze strony kierownictwa Muzeum Mazurskiego w Szczytnie mam przyjemność zaprosić Państwa na otwarcie wystawy prezentującej część mojej osobistej kolekcji muszli morskich.

Konchologią, czyli dziedziną nauki poświęconą muszlom mięczaków zainteresowałem się około 5-6 lat temu. Zafascynowało mnie piękno muszli, które są wytworem pozornie tak prymitywnej gromady zwierząt, jaką są mięczaki. Początki były skromne i nic nie wskazywało, że ta dyscyplina kolekcjonerska pochłonie mnie w tak znaczącym stopniu. Możliwość przejścia na wcześniejszą emeryturę i dysponowania wolnym czasem pozwoliło mi na szybsze zgłębienie tajników wiedzy konchologicznej. W trakcie rozwijania mojej pasji miałem okazję poznania wielu nowych i ciekawych osób ze środowiska kolekcjonerów muszli w Polsce i w Czechach. Ostatnio miałem też możliwość bezpośredniego poznawania fauny morskiej będąc na Krecie oraz w ubiegłym roku podczas wyprawy do Australii.

Na koniec warto wspomnieć, że również nasze lokalne jeziora, rzeki i lasy dają możliwość spotkania różnych gatunków małży lub ślimaków. Mało kto wie, że w Polsce występuje około 200 gatunków różnych mięczaków przy czym nie wszystkie wytwarzają muszle.

Aby móc jak najdłużej podziwiać, w naszym otoczeniu, wapienne cuda natury chcę uwrażliwić wszystkich na konieczność ochrony ich naturalnego środowiska.

Życzę wszystkim doznania przyjemnych wrażeń w trakcie oglądania ekspozycji muszli”.

Wernisaż wystawy odbył się 16 maja 2014 roku w Muzeum Mazurskim w Szczytnie. Jak wspomina Pan Paweł:

?”Byłem mile zaskoczony, że w tej uroczystości uczestniczyło około 100 przybyłych gości”

F3

F4

F5

Autora nie ominęły znane każdemu kolekcjonerowi dylematy:

„Jeszcze w okresie przygotowań do wystawy miałem problem co zaprezentować, gdyż udostępniono mi zaledwie 7 gablot. Kolekcja liczy już 3000 gatunków, (…) ostatecznie wybrałem część swoich eksponatów z 9-ciu rodzin. Oprócz klasycznych stożków, porcelanek czy rozkolców są też pokazane muszle z rodzin: Volutidae, Strombidae, Buccinidae, Harpidae, Ranellidae i Xenophoridae. Przy wsparciu ze strony kierownictwa muzeum przygotowany został wystrój gablot, plansze ze zdjęciami i opisem oraz wydrukowano fachowo opracowane zaproszenia”

F6

F7

F8

F9

F10

F11

F12

Konchistyka to hobby rzadkie, więc zawsze budzi dodatkowe zainteresowanie. Pan Paweł napisał w liście:

„Po wernisażu miałem jeszcze zaproszenie z rozgłośni radiowej w Olsztynie do wzięcia udziału w godzinnej audycji dotyczącej konchologii. Postanowiłem namówić do wspólnego wystąpienia kolegę Sławomira Boronia i obaj staraliśmy się przybliżyć słuchaczom zagadnienia związane z naszym hobby. Również w Gazecie Olsztyńskiej ukazał się dość obszerny reportaż poświęcony mojej wystawie”

F13

Udało mi się dotrzeć do tego artykułu („Mazurski koncert na muszli trytona”). Znalazłem interesujący fragment, w którym Pan Paweł, odpowiadając na pytanie red. Władysława Katarzyńskiego, kreśli początki swojej pasji a także udowadnia, że o muszlach „ma gadane”:

– Jesteśmy w Muzeum Mazurskim w Szczytnie, oddziale Muzeum Warmii i Mazur, gdzie wystawia pan muszle ślimaków morskich, część swoich zbiorów z bogatej kolekcji. Skąd wzięły się te zainteresowania konchologią, nauką zajmującą się badaniem muszli mięczaków”

” Ich źródła należy upatrywać w moich czasach uczniowskich, kiedy mieszkałem z rodziną w Gdańsku i byłem uczniem liceum ogólnokształcącego, a tata pływał jako marynarz na statkach Polskich Linii Oceanicznych. Bywał na morzach i oceanach całego świata, na targowiskach w nadmorskich miastach kupował za bezcen muszle jako pamiątki dla rodziny. Pewnego dnia przywiózł przepiękny okaz Tridacna gigas, przydaczni olbrzymiej, największego małża świata. Na jej widok oniemiałem, bo miała długość 1 metra i musiało ją nieść trzech ludzi. Nabył ją za jakieś błyskotki lub ciuchy od Papuasów. Ta muszla jest dzisiaj w zbiorach Muzeum Morskim w Gdańsku. Potem przywoził muszle z Kuby i innych krajów. Ja miałem wtedy chyba 18 lat, pasjonowała mnie numizmatyka. Potem skończyłem w Olsztynie zootechnikę w Kortowie i zbliżyłem się do świata fauny. Muszle zacząłem gromadzić dopiero wówczas, kiedy poznałem doktora Sławomira Boronia z Olsztyna, którego kolekcja muszli i wiedza o nich jest znacznie bogatsza od mojej.

– Co roku obserwuję konkurs wabiarzy jeleni w Starych Ramukach. Niektórzy z uczestników posługują się jako instrumentem muszlą trytona, ślimaka morskiego.

– Dobrze, że pan o tym wspomniał, bo muszle towarzyszą człowiekowi od wieków, w różnym charakterze. Pomijając już to, że mięczaki służą jako pożywienie, bo ich mięso jest bardzo pożywne, to domki, które zamieszkują, jak np. muszla trytona, mogą po usunięciu końcówki pełnić rolę instrumentu. Wystarczy, posługując się taką muszlą, odpowiednio modulować głos, a powstanie dźwięk, który wabi jelenie. Takie muszle służyły też dzikim ludom zamieszkującym wyspy na morzach i oceanach do sygnalizowania swojej obecności wobec ziomków czy też wrogów. Tych ostatnich odstraszał wydawany przy ich pomocy dźwięk. Muszle służyły także do celów ozdobnych, wytwarzano z nich bransoletki i naszyjniki. U niektórych ludów pełniły rolę monet, istnieją takie, które nawet mają nazwę monetki. Wspomnę też o małżach perłopławach, wiadomo, jaką wartość uzyskują perły, które rodzą się w ich wnętrzu, To przemysł na ogromną skalę, specjalistyczna hodowla.

„-A to muszla ślimaka zwanego skrzydelnikiem. Osobliwością jest to, że porusza się po dnie, odpychając się nogą, podskakując. A te oto niewinnie wyglądające stożki, bardzo poszukiwane na rynku, zamieszkuje gatunek jadowitego ślimaka. Ma coś w rodzaju zębów jadowych, za pomocą których uśmierca ofiarę. Może to spotkać i człowieka, który próbuje go schwytać, na przykład nurka. Tu dodam, że na całym świecie od ukłucia takich jak on osobników, na przykład w Australii, ginie więcej ludzi, niż po ataku rekinów. A to muszla ślimaka z rodzaju Morum. Ten ślimak na końcu ogona ma trwale zamocowaną ?zatyczkę?, która pozwala mu zatrzasnąć domek w taki sposób, że drapieżnik się do niego nie dostanie. Ten zaś ślimak wytwarza na muszli rodzaj ?sierści?, także w celach maskujących. Należy też dodać, że porzucone muszle ślimaków lub tych, które zostały pożarte przez inne drapieżniki, wykorzystują inne stworzenia, na przykład kraby morskie, jako schronienie. Żeby już skończyć ze ślimakami morskimi, jaką gamę barw mają ich muszle! A wszystko to czemuś służy, bo przyroda niczego nie robi bez celu”

– W jaki sposób zdobywa pan okazy do swojej kolekcji?

– Przeważnie poprzez aukcje internetowe, gdzie setki ludzi zajmuje się profesjonalną sprzedażą, a okazy uzyskują cenę do kilku tysięcy dolarów, ale także drogą wymiany czy też łowieniem pod wodą. Nurkowałem np. dwa razy na Krecie, raz byłem dwa tygodnie w Australii, zjechałem około tysiąca kilometrów z żoną Jolantą od Nowej Południowej Walii do Queensland. Przy czym muszę tu dodać, że nie łowiłem muszli na Wielkiej Rafie Koralowej, bo to jest zabronione, ale w australijskich zatoczkach. Nie można także pozyskiwać muszli w Morzu Śródziemnym w Egipcie. Ale już w wodach morskich Filipin można. Dodam, że muszle, jakie możemy kupić na bazarach w Trójmieście to nie okazy rodzime, bo takie mięczaki w naszym morzu nie występują. To egzemplarze pochodzące np. z Filipin, czy też Chin?.

F14

Panie Pawle, gratulując sukcesu wystawowego, życzę, by nigdy nie zabrakło Panu animuszu kolekcjonerskiego do snucia gawędy o muszlach!

*****

W artykule wykorzystałem autorskie zdjęcia Pana Pawła Falarza oraz archiwalne zdjęcia ze strony internetowej Muzeum Mazurskiego w Szczytnie oraz portalu „Moje Mazury”.