Wystawa marzeń w Centrum Kultury „Karolinka”; Radzionków, 2008.
Przyglądając się twarzom osób, podziwiających muszle na wystawie, odczytuję mimowolnie pytanie – czy kolekcjonowanie konchyliów morskich, cudów przyrody nieożywionej – posiada jakiś głębszy sens??
Nie ulega wątpliwości, iż samo ich gromadzenie, jedynie dla satysfakcji posiadania, takowego nie przedstawia.
Dopiero, jeśli spojrzeć na konchy przez pryzmat przedziwnych związków człowieka i muszli, związanych z jego historią od pradawnej przeszłości po dzień dzisiejszy i zauważalnych w najróżniejszych formach jego aktywności?Jeśli dodać do tej wizji ludzkie uczucia i emocje? Wreszcie, jeśli pomyśleć o ludzkiej pasji, wynikającej z obcowania z tak niepowtarzalnie uformowanymi tworami natury, nabieramy przekonania, iż otrzymaliśmy wielki dar doznania i zrozumienia piękna?piękna w muszli zaklętego. Sądzę, iż kontemplacja rzeczonego PIĘKNA leży u podstaw wszelkich form kolekcjonerstwa naturalistycznego, stanowiąc jego genezę.
A jakie mogą być jego oblicza?
Dla jednych, jest to fascynacja naukami przyrodniczymi, które „szkiełkiem i okiem” próbują opisać ten ciągle frapujący swą odmiennością świat.
Innych, pociąga niezrozumiała i niczym nieuzasadniona rozrzutność natury, powołująca do istnienia coraz to nowe formy.
Wreszcie są tacy, którzy w konchach doświadczają spotkania ze swoistymi sygnaturami Odwiecznego, pozostawionymi ku naszemu ciągłemu zdumiewaniu się światem.
Od lat uważam, że zbiór kolekcjonerski nabiera właściwego wymiaru dopiero w kontakcie z drugim człowiekiem. Zachodzi w tym momencie pewien stan nadprzyrodzonej wręcz równowagi. Oto ten dar, który otrzymał kolekcjoner- wrażliwość na piękno natury, może być za jego pośrednictwem przekazany kolejnej osobie.
Powyższe przekonanie, a zarazem przesłanie – towarzyszyło mi przy realizacji ekspozycji „Piękno w muszli zaklęte”. To ono sprawiło, że o jeszcze planowanej wystawie mówiłem – „wystawa marzeń”.
Czyżby uprzedzenie faktów? W żadnym razie!
Uważam, że muszle – mimo, iż są fantastycznym tworem Natury, czasem dość kosztownym w ujęciu merkantylnym – nabierają prawdziwej wartości dopiero w relacji: kolekcjoner – zwiedzający, któremu w pewnym sensie zostały powierzone.
Marzyłem, aby udowodnić tę tezę „Nadarzyła się sposobność” Postanowiłem spróbować!
Przygotowanie wystawy to spory wysiłek, zaś zaaranżowanie „wystawy z przesłaniem” to prawdziwe wyzwanie. Szczęściem kolekcjonera są osoby, które przychodzą mu wtedy z ?odsieczą?. Ze strony Rodziny otrzymałem pełne wsparcie emocjonalne.
Pan Andrzej Jarzębowski „Neptunea” dopomógł mi w wielce korzystnym finansowo / !!! / doposażeniu zbioru, zwłaszcza o okazy preparowanych dziwów morskich.
Pan Artur Buczkowski „Shells” ochoczo pośredniczył w zakupie sporego Syrinxa aruanusa. Pani Monika Ratajczyk zadeklarowała nawet chęć wypożyczenia olbrzymiej Tridacny gigas, niestety nie odważyłem się na transport. Prawdziwym „dobrym duchem” planowania imprezy był, jak zawsze życzliwy – Tomasz Mordarski.
Zupełnie zaskakująca dla mnie była aktywność moich radzionkowskich kolegów: Grzegorza Machonia /admina witryny/ oraz Marka Wilczka, który ostatecznie sprokurował, iż wystawa otrzymała status imprezy wplatającej się w obchody 10 rocznicy restytucji praw miejskich Radzionkowa i została objęta honorowym patronatem burmistrza – p. Gabriela Tobora. Dyrektor C.K. „Karolinka” – p. Marian Prodlik dał mi odczuć, iż jestem mile widzianym gościem w Galerii „Mozaika”, zaś pomoc panów: Adama Solorza oraz Daniela Ryciaka zaoszczędziła mi stresu finalizacji przedsięwzięcia.
Wielki wpływ na charakter wystawy wywarła opieka medialna- A tworzyły ją:
„Kurier Radzionkowski”, „Głos Radzionkowski”, „Gwarek?, „Życie Bytomskie”, „Dziennik Zachodni”, „Gość Niedzielny”, „Radio Plus”, „Radio Piekary”, „TVP-3”, „Sfera TV”.
Wszystkim Państwu – serdecznie dziękuję!
A oto kilka tematów z wystawy: „Piękno w muszli zaklęte” w obiektywie kilku autorów zdjęć – większość „na żywo”:
Wernisaż wystawy zaplanowałem na poniedziałek 7 kwietnia 2008 roku, więc 2 kwietnia zabrałem się za aranżację wnętrza Galerii „Mozaika” oraz rozłożenie muszli.
Prace przygotowawcze „ocierały” się o wydarzenia „X Wiosny Teatralnej w Radzionkowie”, podczas której „Karolinka” gościła: Teatr im. S. Jaracza „ATENEUM” z Warszawy, Teatr Rozrywki z Chorzowa oraz Teatr Nowy z Zabrza.
Mobilizowany nieustannie przez dyrektora Centrum Kultury p. Mariana Prodlika podkręcałem tempo prac .mieliśmy bowiem w zanadrzu niespodziankę
Stało się nią prapremierowe udostępnienie ekspozycji dla widzów wieczornego spektaklu:
„O co biega” Philip`a Kinga, w sobotę 5 kwietnia. Wystawę podczas 3 odsłon /przed spektaklem, w przerwie oraz po jego zakończeniu/ obejrzało około 350 osób.
Prawdę powiedziawszy – wyjściu ostatniego zwiedzającego także i ja – nie wiedziałem „o co biega”…
W dniu wernisażu wszystko było „dopięte na ostatni guzik” – A ja wyczekiwałem około 80 imiennie zaproszonych gości oraz równie miłych – niezapowiedzianych
Jednym z pierwszych był mój Tata, któremu dedykowałem całą wystawę, jako prezent na Jego 75 urodziny-Upływ czasu, na szczęście, nie odebrał mu poczucia humoru, demonstrowanego podczas pogawędki z p. Urszulą Pyka.
Pierwsza z lewej, to moja Mama w towarzystwie swojej wieloletniej przyjaciółki p. mgr farm. Janiny Binias, która życzliwie trzymała kciuki za pomyślność imprezy.
Nie wyobrażam sobie istnienia moje pasji bez życzliwego wsparcia Żony – Bogusi.
Myślę, że w ujęciu kolekcjonerskim nasza Rodzinka upodobniła się do?muszli małża.
Jego połówki doskonale do siebie pasują, przylegając tak ściśle, iż nic, co naturalne nie jest w stanie, ich rozdzielić. Tak jest i u nas – .Ja i moje kolekcjonerstwo to jedna połówka, a Żona z Córką stanowią drugą – dopełniającą.
Na zdjęciu jesteśmy razem z przemiłym ks. Markiem Menżykiem.
Pierwszy z prawej, burmistrz Radzionkowa p. Gabriel Tobor oraz jego zastępca p. Krzysztof Kula. Obecność tych Panów, a także pozostałych włodarzy miasta nadała wernisażowi ton bardzo oficjalny.
A oto osoby, z którymi łączy mnie już ponad 21 lat pracy zawodowej w Zakładzie Diagnostyki Obrazowej Szpitala im. Hagera w Tarnowskich Górach.
Był także Grzegorz Machoń /pierwszy z lewej/ osoba, której CONCHA zawdzięcza bardzo wiele! A towarzyszyli mu Jego szacowni Rodzice.
Wernisaż zakończył się, dostarczając mi wiele satysfakcji.
Kolejne „wielkokalibrowe” emocje czekały na mnie 14 kwietnia. Wieczorem, w „Karolince”miał miejsce koncert: „Osiem pór roku” z cyklu: „Muzyczne Fascynacje Jacka Woleńskiego”. Moja wystawa, jako wydarzenie towarzyszące dostępna była już na godzinę przed pierwszym dzwonkiem.
Jako nadzwyczajne wspominam chwile, kiedy to sam p. Jacek Woleński anonsując przerwę, z okolicznościowym folderem wystawy w ręku, zaprosił wszystkich słuchaczy do odwiedzenia ekspozycji- około 250 osób w dwóch odsłonach.
Oczywiście gościłem także p. Jacka i muzyków kwartetu „Altra Volta” – widocznych na zdjęciach.
Galeria „Mozaika” oferuje 90 metrów kw. powierzchni wystawienniczej z doskonałym oświetleniem uwydatniającym walory prezentacji.
Jak wykorzystałem te warunki?
W 8 gablotach wystawowych umieściłem około 1000 muszli w układzie „rodzinnym”, koncentrując się na gatunkach najbardziej efektownych, a nie koniecznie najrzadszych, co przecież nie zawsze idzie z sobą w parze.
Najbardziej różnorodnym, a zarazem najbardziej ryzykownym miejscem wystawy była ta trójpoziomowa ekspozycja muszli, korali, gąbek, krabów, jeżowców i muszlowej drobnicy – ot taka mieszanka kolorów, kształtów i faktur.
Na zdjęciu widać jedynie wycinek z ponad 5 metrów mini „rafy koralowej”
Przestrzeń nad „rafą” wypełniały eksponaty preparowanych zwierząt morskich: ryby, rozgwiazdy, „pradziadkowe” karapaksy żółwi, rostrum ryby piły, gorgonie, skrzypłocz langusta, a także girlanda z błyszczących haliotisów
Walorem upiększającym było ponad 20 fotografii mojego autorstwa w formacie A3 z cyklu: „Piękno, które mnie urzekło”. Całość cyklu /około 60 zdjęć/ była wyświetlana w postaci mini-prezentacji multimedialnej przy użyciu rzutnika, bezpośrednio na ścianę bardzo plastycznej niszy w obrębie galerii, czemu towarzyszył muzyczny „szum morza”
Elementem „łamiącym” halowy charakter galerii był specjalny parawan, na ścianach którego zawiesiłem: zbiór 1150 form barwnych skrzydelnika Strombus urceus, około 1200 muszli rodzimych winniczków /z okazów pozyskanych jako martwe w punkcie skupu/ oraz blisko 1500 skorupek różnych odmian kolorystycznych polskich wstężyków.
Nie zabrakło też bardzo lubianych przez mnie „micro-shells”, które dla wygody prezentowałem w specjalnych pudełkach.
Ekspozycję uzupełniały obiekty „shell related”: znaczki pocztowe z wizerunkiem muszli, karty telefoniczne, banknoty, monety, pocztówki oraz oryginalne akwarele autorstwa Willema Labeij`a z Holandii.
W oddali widoczny jest jeszcze kompletny strój płetwonurka z pełnym wyposażeniem -przyjacielski gest kolekcjonerski p. Piotra Mankiewicza założyciela i kustosza jedynego w Polsce „Muzeum Chleba”, który udostępnił mi swoje podwodne akcesoria dla potrzeb planowanych prelekcji
Planowane prelekcje-no właśnie, to było podstawowe zamierzenie wystawy – ze słuchaczami – żywiołowymi, często niecierpliwymi, niekiedy zaskakującymi wiedzą, radosnymi-ale przede wszystkim – autentycznymi.
Więcej o moich spotkaniach z młodzieżą; w tym samym dziale, w artykule: „Muszle – świat nieznany”.
Centrum Kultury „Karolinka” to miejsce tętniące życiem. Odwiedzając witrynę www.karolinka.art.pl łatwo się o tym przekonać. Nie dziwota, że miałem ręce pełne roboty, oprowadzając „karolinkowe” grupy dzieci, młodzieży i dorosłych.
Czasem zdarzały się wyzwania liczebnie – poważniejsze…Choćby spotkanie i prelekcja dla uczestników wojewódzkiego spotkania Polskiego Związku Emerytów i Rencistów.
Zapewniam, było to audytorium – merytorycznie – wyjątkowo wymagające.
Innym zaś razem gościłem pensjonariuszy /około 30 osób/ Domu Pomocy Społecznej z odległej Pszczyny, prowadzonego przez Siostry Boromeuszki. Pamiątkę z tego spotkania można znaleźć w galerii, na stronie www.dpspszczyna.neostrada.pl
Trudno ogarnąć wszystkich indywidualnie zwiedzających wystawę, z którymi dane mi było się spotkać? Byli pośród nich tacy, którzy przybywali na „rodzinny spacer” – byli dziadkowie przyprowadzeni przez wnuczki, które już wcześniej poznały „Piękno w muszli zaklęte” – trafiały się osoby dublujące wizytę, tym razem z aparatem fotograficznym?były osoby starsze, angażujące rodzinę, aby dotrzeć do Radzionkowa?
Doświadczyłem też wizyt nadzwyczajnych. Na zdjęciu po lewej, świętujący w tym roku 80 urodziny p. Józef Tomanek z synem Ryszardem – ujął mnie serdecznością i bystrością umysłu, łącząc niezwykle trafnie przytaczane przez mnie fakty historyczno-przyrodnicze. Po prawej, gość wyjątkowy – ks. dr Jan Grzesica, etyk, wykładowca KUL-u, autor pionierskiej rozprawy naukowej: „Ochrona naturalnego środowiska człowieka, jako problem teologiczno- moralny” /pod patronatem ówczesnego kard. Karola Wojtyły/. Obecnie, pomysłodawca Fundacji „Wioska Serca” http://www.wioskaserca.pl/txt.php?gr=1&ar=21 Bardzo cenię sobie, że ks. doktor jest tak wyrazistym „fanem” mojej pasji!
Prawie miesiąc wspaniałej przygody musiał dobiec końca.
Co pozostało?
Siląc się na statystyczne efekciarstwo mógłbym mówić o policzalnej ilości osób, które odwiedziły „Piękno w muszli zaklęte” – autentycznie policzalnej, a jej czterocyfrowy wymiar jest dla mnie źródłem przeogromnej satysfakcji.
Jest jednak coś więcej, co wieńczy moją wystawę marzeń. To poczucie – spełnienia!
Bez wątpienia, spełnienia kolekcjonerskiego, ale nade wszystko ? spełnienia egzystencjalnego. To kolejne doznanie, jakie wnieść może w życie człowieka ? żywa pasja.
Każdemu tego życzę!
Żywię nadzieję, że dzięki mojej wystawie przybyło osób, które – parafrazując p. prof. Romana Antoszewskiego – przeżyły kolejne „zdziwienie nad światem”.