Autorska ekspozycja w Miejskim Ośrodku Kultury w Miasteczku Śląskim, 2003.
Nie należę do kolekcjonerów „gorącogłowych”, którym wystarczy ledwo nikły impuls – a już są gotowi do organizowania wystawy. Wydarzenie takowe jest czytelną wizytówką kolekcjonerskiego stylu hobbysty – a więc musi być dopracowane w detalach, a także – winno mieć zamierzony cel przewodni.
Ekspozycja – jej charakter, prezentacja, styl, jakość i wartość kolekcjonerska, aranżacja wnętrza, walory edukacyjne oraz zaangażowanie emocjonalne – to jednoznacznie domena autora-kolekcjonera.
Okazuje się jednak, że twórcze zaangażowanie osób życzliwych może mieć wpływ nadzwyczajny na kwestię przesądzającą o końcowym sukcesie, czyli na – odbiór wystawy.
Takiego zaangażowania doświadczyłem ze strony szefowej M.O.K. w Miasteczku Śląskim – pani Ireny Lukosz – Kowalskiej.
To Ona zadzwoniła z propozycją autorskiej wystawy. Ja zaprosiłem ją do domu, aby mogła sprawdzić, czy moje muszle, aby na pewno – „nadadzą się” do pokazania.
Pani Dyrektor dotarła w towarzystwie męża – p. Ryszarda /filmowca i autora zamieszczonych poniżej zdjęć/ oraz p. Katarzyny.
Spędziliśmy dwie godziny na pogawędce .a na odchodne p. Dyrektor zapowiedziała, iż oddzwoni, aby potwierdzić gotowość do realizacji przedsięwzięcia.
Pomyślałem, że muszle nie przypadły Jej do gustu i dyplomatycznie wycofa się z pomysłu wystawy – Ależ się pomyliłem?!
Po tygodniu, zadzwonił telefon: „Panie Jacku, możemy zabierać się za Skarby Królestwa Posejdona” Już zakupiłam odpowiednie witryny wystawowe „Pańskie okazy będą bezpieczne, a przy tym efektownie wyeksponowane” Zapraszam!?.
Pamiątkowe zdjęcie z otwarcia wystawy 24 lutego 2003 roku.
Nie mogło być inaczej – ja tradycyjnie z moją „maskotką”, czyli Syrinxem aruanusem, od którego wszystko się zaczęło? Zaś Madzia z perłopławem, co potwierdza słabość płci pięknej do błyskotek!
Do dyspozycji otrzymałem pięć obszernych i podświetlanych szaf kolekcjonerskich.
Zadecydowałem, iż jedną przeznaczę tylko dla milusińskich, urządzając w niej morski „misz-masz” – taki przyrodniczy wstrząs, zaskakujący różnorodnością i odmiennością podwodnego świata.
Małe dzieci nie wytrzymują monotonnego, tudzież jednowątkowego opowiadania.
W ruch idą też zwinne paluszki? Na szczęście, szyba stanowiła odpowiednią zaporę – zaś liczba pozostawionych na niej śladów świadczyła o emocjach.
Pan Ryszard Kowalski eksperymentował z moimi „wapiennymi statystami”, twierdząc, że muszle to wdzięczne obiekty do fotografowania. To akurat zdjęcie ukazuje fragment „rybackiej” scenografii towarzyszącej wystawie.
Jako wspominany już wcześniej – „zamierzony cel przewodni” ekspozycji obrałem sobie spotkanie z osobami szczególnie zainteresowanymi konchologią, co zapragnąłem zrealizować w formie – prelekcji z żywym udziałem słuchaczy. Spotkanie było wcześniej anonsowane i odbyło się w ostatni, wystawowy piątek.
Jakie myśli chodziły mi po głowie? Otóż, pewność, że bez wątpienia będą dzieci „słuchacze niezawodni” I wielka niewiadoma – czy pojawią się dorośli?
Pojawili się! Wśród nich tacy, którzy „zaliczyli” już zwiedzanie, a teraz postanowili poszerzyć swoje wiadomości. Grupa – łącznie około 30 osób.
W sposób zaplanowany zdążyłem jedynie usytuować konchologię pośród nauk przyrodniczych – kiedy to przerwano mi – pierwszym, odbiegającym od podstawowego wątku – pytaniem. Cała prelekcja przybrała formę ogólnego przepytywania, czemu towarzyszyło prezentowanie okazów. Fantastyczna sprawa!
Niefortunne ujęcie – od tyłu-ale taka też była moja rola, wszak to zwiedzający mieli być najbliżej gablot.
Pan Jacek Tarski /na pierwszym planie/ Redaktor Naczelny tarnogórskiego „Gwarka” najwięcej czasu spędził przy poziomej gablotce ze stożkami. Wiadomo, opowieści o ich jadowitych zdolnościach budzą powszechne zainteresowanie.
Tyle pięknych spotkań!…I znów trzeba było spakować swoje egzotyczne skorupy i wrócić z nimi do domu. Niby – ulga, że wszystko się udało i, że muszle były całe – ale też troszkę smutno, jak to na zakończenie pięknej przygody. Nowe pomysły i mobilizacja na przyszłość – a poza tym – te efektowne witryny kolekcjonerskie – a może by tak ustawić takowe w domu? No i ustawiłem!